ROZMOWA Z Dariuszem Żurawiem, byłym piłkarzem Hannoveru 96
• Do Lublina przyjechał pan przy okazji Beksa Cup. Czy w WKS Wieluń są perełki, które mogą pójść w ślady Dariusza Żurawia?
– Oczywiście. Na turnieju radziliśmy sobie całkiem nieźle, choć pierwszy mecz nieco nam nie wyszedł. Chłopcy mieli prawo odczuwać zmęczenie, ponieważ do Lublina jechaliśmy osiem godzin.
• Powrót do kraju musiał być dla pana szokiem. Ciężko było przystosować się do polskiej rzeczywistości?
– Teraz jest już mi łatwiej, bo praca z dziećmi sprawia mi niesamowitą radość. Jednak po powrocie do Polski sezon w Arce Gdynia był dla mnie bardzo ciężki. Nie ma co ukrywać, futbol w Polsce i w Niemczech to dwa różne światy. Największe różnice są w infrastrukturze. Dzieciaki powinny mieć możliwość trenowania w komfortowych warunkach. Tymczasem w wielu klubach tak nie jest.
• Pracę z młodzieżą łączy pan z trenowaniem seniorów...
– Jestem również patronem szkółki piłkarskiej, którą otworzyliśmy. Mamy wiele zdolnej młodzieży i jestem pewien, że kilku z nich zasili w przyszłości silne ligowe kluby. Co do seniorów, to także z nimi pracuję. Liczę, że moja osoba pozwoli na inne postrzeganie piłki przez sponsorów. Zresztą w Wieluniu mamy nowego burmistrza, który chce wspierać sport.
• Słyszałem, że myśli pan o trenowaniu jednego z klubów ekstraklasy...
– Rzeczywiście, mam takie ambicje. Chcę się rozwijać. Jednak na razie jestem na miejscu i muszę trochę odpocząć od profesjonalnego futbolu.
• W jakim klubie chciałby pan pracować?
– Na razie w WKS Wieluń. Tu jest mi dobrze i mam nadzieję, że mój klub będzie piął się w górę tabeli.
• W Hannoverze 96 rozegrał pan ponad 100 spotkań. Czy Dariusz Żuraw to piłkarz spełniony?
– Jestem zadowolony ze swojej kariery. Nigdy nie byłem zawodnikiem z pierwszych stron gazet. Wszystko co osiągnąłem zawdzięczam ciężkiej pracy. Nigdzie nie byłem gwiazdą i zawsze o miejsce w pierwszej jedenastce musiałem ostro walczyć.
• Kibice w Hannoverze do tej pory pana wspominają...
– Często jeżdżę do Hannoveru i zawsze spotykam się tam z miłym przyjęciem. Mimo że nie gram w Niemczech od ponad dwóch lat, to kibice na AWD Arena do tej pory mają koszulki z moim nazwiskiem. Niedługo ponownie wybieram się do Hannoveru, tym razem chcę wziąć udział w stażu trenerskim.
• Ale nie udało się panu zadomowić w reprezentacji Polski.
– Na to nie miałem wpływu. Nie mam jednak do nikogo żalu i cieszę się, że udało mi się rozegrać to jedno spotkanie w narodowych barwach.
• Na koniec chciałem się spytać o pana kontakty z Robertem Enke, tragicznie zmarłym bramkarzem Hannoveru. Czy można było przewidzieć to, co się stało?
– To był kolega, który siedział obok mnie w szatni. Nigdy nie spodziewałem się, że może targnąć się na swoje życie. Robert był znakomitym piłkarzem i wspaniałym człowiekiem. Miał problemy, ponieważ zmarła mu córka. Szkoda, że nie można cofnąć czasu. Teraz niestety, już nic dla niego nie da się zrobić.