Rozmowa z Ewą Pajor, napastniczką reprezentacji Polski w piłce nożnej
- Jak wypadł mecz z Włoszkami na Arenie Lublin?
– Bardzo dobrze. Grałyśmy z rywalem, który zakwalifikował się do mistrzostw świata. Dla nas to była bardzo dobra lekcja, która z pewnością zaprocentuje podczas wrześniowego meczu eliminacji mistrzostw Europy. Przypomnę, że na inaugurację kwalifikacji zagramy z Czeszkami. Trzeba jednak pamiętać, że mecz eliminacyjne będą wiązały się z dużo większa presją. W grupie mamy m.in. bardzo mocne Hiszpanki.
- Czy jest niedosyt po tym spotkaniu?
– Tak, chociaż nieduży. Mogłyśmy wygrać, bo miałyśmy kilka dobrych okazji do zdobycia bramki. Powinno nas cieszyć kilka innych rzeczy. Zagrałyśmy chociażby bardzo dobrze w defensywie. Świetnie spisała się Katarzyna Kiedrzynek, która w kilku sytuacjach broniła w sposób niesamowity. Przy straconej bramce nie miała szans, bo uderzenie Valentine Cernoi było znakomite.
- Czego pani zabrakło do zdobycia drugiej bramki?
– Mocniejszego strzału i chłodniejszej głowy. Byłam sama z bramkarką, ale trafiłam prosto w nią.
- Atmosferę na lubelskiej Arenie była wspaniała…
– Była znakomita. Kibice w wielu momentach dodawali nam skrzydeł. W Bundeslidze zdarza mi się grac przed tak liczną publicznością. Na meczach reprezentacji Polski nie jest to jednak regułą. Myślę, że dobrymi występami zachęcimy fanów, aby odwiedzali stadiony również przy okazji występów żeńskiej kadry.
- Wrócicie jeszcze z kadrą do Lublina?
– Mam nadzieję, że tak się stanie. Arena to piękny stadion, a lubelska publiczność dobrze zna się na futbolu.
Ewa Pajor
To jedna z największych gwiazd kobiecej piłki nożnej w Polsce. Pajor ma za sobą bogatą kartę młodzieżową – w 2013 r. wywalczyła złoty medal mistrzostw Europy U-17. W krajowej piłce również ma wiele sukcesów, które odniosła w barwach Medyka Konin. W 2015 r. przeniosła się do VfL Wolfsburg, w którym występuje do dzisiaj. Z tym klubem w ubiegłym roku wystąpiła w finale Ligi Mistrzyń, ale niemiecki zespół przegrał z Olympique Lyon.