Reprezentacja Polski kobiet zremisowała z Włoszkami. Mecz na Arenie Lublin obejrzało 7205 widzów. To najlepszy wynik w historii kobiecego futbolu w naszym kraju. Konfrontacja z zespołem z Półwyspu Apenińskiego była jednocześnie jednym z najpoważniejszych testów Biało-Czerwonych przed eliminacjami do mistrzostw Europy
Ten piątek może przejść do historii kobiecego futbolu w naszym kraju. Po raz pierwszy w historii mecz żeńskiej kadry obejrzało tylu kibiców. To jasny sygnał, że piłka nożna w wykonaniu pań przestaje być traktowana z przymrużeniem oka. Postarały się o to same zawodniczki, które na Arenie pokazały niezły futbol na tle silnego i renomowanego przeciwnika. Postarał się również Lubelski Związek Piłki Nożnej, który bardzo dobrze wypromował to spotkanie. Z pozoru nieistotny mecz towarzyski stał się w Lublinie świętem, które na żywo zobaczyło 7205 osób. Prestiż widowiska podniosła również bezpośrednia relacja na antenie TVP Sport, dzięki czemu cała Polska mogła się przekonać o uczuciu, którym nasze województwo darzy żeński futbol. – To był piękny dzień. Kibice stworzyli wspaniałą atmosferę. Na Arenie czułam się jak w domu. Chcę wracać na ten stadion jak najczęściej – powiedziała Dominika Grabowska, na co dzień zawodniczka Górnika Łęczna.
Powodów do radości lubelscy kibice mieli bardzo dużo. Przede wszystkim w pierwszej jedenastce naszej reprezentacji na murawę wybiegło aż 5 przedstawicielek Górnika Łęczna. W 77 min na boisku pojawiła się szósta z nich, Emilia Zdunek. Dodatkowo w bramce stała Katarzyna Kiedrzynek. 27-latka obecnie gra w Paris Saint-Germain, ale swoją karierę rozpoczynała właśnie w Lublinie.
Kiedrzynek może być zadowolona ze swojego występu, chociaż nie udało się jej zakończyć go z czystym kontem. W 26 min dała się zaskoczyć Valentinie Cernoi, która popisała się pięknym uderzeniem z rzutu wolnego. – Przy tym uderzeniu Kasia nie mogła nic więcej zrobić. To był znakomicie przygotowany stały fragment gry. Piłkę ustawiła zawodniczka prawonożna, a lewą noga uderzyła jej koleżanka. Szkoda tylko, że sfaulowaliśmy w tym miejscu boiska. Przez większość meczu graliśmy wysokim pressingiem właśnie po to, aby uniknąć takich sytuacji – tłumaczy Miłosz Stępiński, opiekun reprezentacji Polski.
Na szczęście Biało-Czerwone bardzo szybko odpowiedziały na to trafienie. Autorką wyrównującego gola była Ewa Pajor, która wykazała się największym sprytem w zamieszaniu podbramkowym.
Później obie drużyny miały jeszcze okazje, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W kilku sytuacjach zabrakło jednak precyzji, szczęścia czy po prostu sił.
Polska – Włochy 1:1 (1:1)
Bramki: Pajor (29) - Cernoia (26).
Polska: Kiedrzynek - Sikora (78 Matuschewski), Mesjasz, Grzywińska, Chudzik, Zawistowska (62 Olszewska), Matysik, Balcerzak (77 Zdunek), Grabowska (84 Jaszek) - Winczo, Pajor
Włochy: Giulani - Gama, Linari, Giugliano (74 Alborghetti), Mauro (82 Boattin), Bartoli (81 Serturini), Giacinti (62 Sabatino), Bonansea (81 Tarenzi), Galli, Cernoia, Bergamaschi
Żółte kartki: Balcerzak - Galli, Bonansea. Sędziowała: Diakow (Polska). Widzów: 7205.