Rozmowa z Filipem Wójcikiem, piłkarzem Motoru Lublin
- Motor Lublin po wielu latach przerwy znowu zagra na boiskach ekstraklasy. Dla wielu z was to też będzie pierwsza przygoda w krajowej elicie. Czego w ogóle się spodziewacie i z jakim nastawieniem podejdziecie do nowego sezonu?
– Na pewno jest duża ekscytacja w drużynie. Zdajemy sobie sprawę, że to już najwyższy poziom w Polsce i że to będzie dla nas wyzwanie. Jesteśmy jednak pewni siebie i swoich umiejętności. Na pewno myślimy o ekstraklasie pozytywnie, bo właśnie wielu z nas jeszcze nawet nie dotknęła tego poziomu rozgrywek. A w takich sytuacjach zawsze fajnie będzie się sprawdzić. Wiemy, że nie będzie łatwo, bo przyjdzie nam się zmierzyć z wieloma dobrymi drużynami, ale nikt się nie boi. Wierzymy, że stać nas będzie na dobrą grę, a co za tym idzie na dobre wyniki.
- Jak myślisz, o co realnie Motor może powalczyć w PKO BP Ekstraklasie? Dla nowicjusza na tym poziomie zawsze najpierw najważniejsze jest utrzymanie...
– Wiadomo, że będziemy beniaminkiem i że dawno klubu z Lublina na tym poziomie nie było. Mimo wszystko ja osobiście nie biorę nawet pod uwagę, że do samego końca będziemy musieli bić się o utrzymanie. Mam nadzieję, że nawet na boiskach ekstraklasy będziemy po prostu takim solidnym ligowcem, który nie będzie musiał się martwić o ligowy byt.
- Na inaugurację rozgrywek zmierzycie się z Rakowem Częstochowa, czyli zespołem, który od lat utrzymuje się w czołówce. A czy po tym, jak ukazał się terminarz sezonu 24/25 był jakiś jeden mecz, który w pierwszej kolejności sprawdziłeś, kiedy zagracie z tym konkretnym przeciwnikiem?
– Wiadomo, że zawsze patrzy się na te topowe drużyny w Polsce i myślę, że sporo chłopaków sprawdziło właśnie mecze z Legią, Lechem, czy może Jagiellonią, czyli aktualnym mistrzem Polski. Ja osobiście nie miałem jednak takiej drużyny. Nie mogę się doczekać nowego sezonu, ale specjalnie nie czekam na mecz z żadnym, konkretnym rywalem.
- Wracacie jeszcze myślami to finałowego meczu barażowego z Arką Gdynia?
– Z jednej strony to już historia, ale z drugiej naprawdę bardzo przyjemnie wspomina się to, co wydarzyło się w Gdyni. Przegrywaliśmy przecież długo 0:1, ale w samej końcówce potrafiliśmy najpierw wyrównać, a następnie wywalczyć awans. I to po tak długim czasie. W piłce wszystko dzieje się jednak bardzo szybko i trzeba skupiać się już na kolejnych wyzwaniach. Wiadomo, że przerwa letnia nie jest zbyt długa i wygląda zupełnie inaczej niż ta zimowa. To jednak dobrze, bo chyba większość piłkarzy woli grać niż trenować. Najważniejsze w lecie było dla nas to, żeby utrzymać to nasze DNA i mentalność.
- Właśnie, jeszcze słówko o charakterze Motoru. Od kilku dobrych lat słyniecie z gry do samego końca. Nie raz i nie dwa w końcówkach meczów zdobywaliście ważne gole, ale i przesądzaliście o losach meczów. Z czego to się tak naprawdę bierze? To tylko przygotowanie fizycznie czy jednak coś jeszcze?
– Ja w pierwszej kolejności wymieniłbym właśnie przygotowanie fizyczne. Na pewno wchodziliśmy pod tym względem na coraz wyższy poziom. Druga sprawa to charakter, ale i ta mentalność o której wspominałem. Tak zostało nam wpojone, że co by się nie działo, to my zawsze mamy wierzyć, że damy radę. Pokazaliśmy to w poprzednich barażach, bo również wychodziliśmy z poważnych tarapatów, a teraz, zwłaszcza w Gdyni było przecież tak samo. Wszyscy liczymy, że na boiskach ekstraklasy nic się w tym temacie nie zmieni.