ROZMOWA Z Franciszkiem Smudą, trenerem piłkarzy Górnika Łęczna
- Ochłonął już Pan po spotkaniu z Wisłą Płock?
– Przede wszystkim chciałem powiedzieć, że przez te cztery miesiące odkąd jestem w Górniku poznałem tutejsze środowisko, sprawy klubowe i ludzi. Po ostatnim meczu było mi strasznie żal kibiców, których przyszło na trybuny prawie 4 tysiące. Mimo porażki doping był fajny i do końca walczyliśmy o wygraną. Myślę, że naszą grą zachęciliśmy ich do przychodzenia na nasze spotkania. Polubiłem ten region i uważam, że mieszkają tu życzliwi ludzie. Fakt, drużyna popełnia jeszcze błędy, ale nie jestem cudotwórcą i nie wszystko udało mi się poprawić w tak krótkim czasie.
- Czy po takim meczu nie pojawia się zniechęcenie?
– Absolutnie nie. Jestem jeszcze młody i mogę przeżywać kolejne emocje. Zresztą te nerwy z meczów utrzymują mnie przy życiu.
- Publiczność po starciu z „Nafciarzami” skandowała pana nazwisko…
– Przyznam, że nie słyszałem tych okrzyków, bo byłem w amoku przez decyzje sędziego. Cała Polska widziała w jakich okolicznościach przegraliśmy ten mecz. Arbiter odebrał nam punkty popełniając grawerowane błędy. Nawet pan Sławek Stempniewski ze studia Canal Plus, który z reguły nie komentuje głośno decyzji sędziów przyznał, że arbiter w naszym meczu popełnił ich mnóstwo. To zresztą nie pierwszy raz, bo w Kielcach też niesłusznie podyktowano przeciwko nam karnego. I gdyby nie to, to nie wiadomo w którym miejscu byśmy dzisiaj byli, może nawet w czołowej ósemce. Teraz walczymy jednak o utrzymanie i liczymy, że z meczu na mecz coraz więcej kibiców będzie przychodziło na stadion.
- Ostatnio pojawiły się pogłoski, że szuka pan pracy za granicą…
– To nieprawda.
- A chciałby Pan zostać w Górniku?
– Fajnie mi się tutaj pracuje, w zespole nie ma żadnych konfliktów, a piłkarze są bardzo zaangażowani. Niejeden z nich był spisywany na straty. Tymczasem „powstał z trumny” i jest świetnym graczem.
- Drużyny Franciszka Smudy zawsze grają ofensywnie.
– Piłka nożna staje się coraz dynamiczniejsza. Polskie zespoły pod względem wybiegania dorównują już drużynom z zachodu. Zresztą moje zespoły zawsze miały grać dla kibica, zespół ma grać do przodu, a nie stawiać autobus na własnej połowie i kopać się po czole. Uważam, że jak ma się przegrać to po ofensywnej grze, stawiając na atak. Dodam, że moim zdaniem jesteśmy jedną z lepiej przygotowanych ekip pod względem kondycyjnym.
- Na pewno oglądał trener mecz Cracovii z Arką. Nasunęły się jakieś wnioski po tym spotkaniu?
– Obserwowałem oba zespoły. I uważam, że nie jesteśmy od żadnej z tych ekip gorsi. Poprzedni mecz w Gdyni dobrze się dla nas ułożył, grało nam się z łatwością. A wtedy nasza linia pomocy nie była jeszcze tak mocna jak obecnie. Jest Drewniak Atoche i Sasin i widać, że dobrze ze sobą funkcjonują. Zresztą nie tylko oni bo cały zespół zrobił postęp.
- Czyli w Gdyni zobaczymy ofensywnego Górnika?
– Oczywiście. Jedziemy tam grać o zwycięstwo.