Górnik Łęczna w niezwykle ważnym w kontekście utrzymania spotkaniu pokonał na Arenie Lublin Cracovię 3:0 - Jeżeli chodzi o poprzedni mecz, to nie zagraliśmy źle, ale sędzia zepsuł całe widowisko – rozpoczął pomeczową konferencję prasową „Franz” – Dzisiaj w drugiej połowie pokazaliśmy, że warto zobaczyć nasz ostatni w sezonie występ z Zagłębiem Lubin. Będziemy się starali zagrać jeszcze lepiej i zostać w ekstraklasie. – dodał.
- Przy okrojonym składzie, bez czterech kontuzjowanych obrońców i Grzegorza Bonina pauzującego za kartki zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Cieszę się, że chłopaki potwierdzili, że można na nich liczyć i mogą się dalej rozwijać.
Zrobił pan tylko jedną zmianę. Na więcej roszad nie było potrzeby?
- To nie jest cyrk, gdzie można zmieniać i robić co się chce. Trzeba umiejętnie kierować zespołem tak, aby gra się nie rozkleiła.
W meczu z Cracovią zawodnicy często decydowali się na strzały z dystansu, a wcześniej nie robili tego tak często. Nakazał pan swoim piłkarzom szukać szczęścia w strzałach zza pola karnego?
- Wymagamy tego już na treningach. Jeżeli zawodnik przez kilka lat tego nie robił, a skupiał się na przeszkadzaniu, to trzeba poczekać żeby wycisnąć z niego to co ma w sobie dobrego. A jest tutaj wielu graczy z potencjałem. Tylko muszą dać więcej od siebie. Niektórzy czasami są sparaliżowani, bo nie chcą zrobić błędu. A ja im powtarzam, że jak wychodzisz na boisko to daj z siebie wszystko. Jeżeli robisz błędy to w przyszłości je wyeliminujesz. Piłkarz musi mieć swobodę i czystą głowę.
Jak pan wytłumaczy różnicę w grze Górnika przed przerwą i po niej? Z pierwszej połowy chyba nie był pan zadowolony?
- A właśnie, że byłem zadowolony. To coś innego gdybyśmy grali w grupie mistrzowskiej, a coś innego gdy gramy w spadkowej. Jakbyśmy byli w czołówce, to zagralibyśmy od pierwszej minuty tak jak po przerwie. Moglibyśmy zaryzykować i najwyżej przegrywając zajęlibyśmy ósme miejsce i zostali w ekstraklasie. Tymczasem tutaj w przypadku porażki może być „po herbacie”.
Do przerwy wasza gra nie była najlepsza, ale po zmianie stron i strzeleniu gola presja zeszła już chyba z zawodników...
- Cracovia ma silną kadrę i nie ma co z tym polemizować. To bardzo dobry zespół. Dlatego nie ma się co na otwarty nóż rzucać. Staraliśmy się kontrolować to spotkanie i próbować gry z kontry. A po przerwie wiedziałem na co stać rywala, więc nakazałem grać pressingiem, próbować akcji jeden na jeden i wybiegać mecz. Fizycznie jesteśmy optymalnie przygotowani, a grając w strefie spadkowej trzeba starać się „zabiegać” przeciwnika.
Więcej czasu poświęciliście ostatnio na trening stałych fragmentów gry? We wtorkowym spotkaniu dwa gole strzeliliście po rzutach rożnych...
- Zawsze nad tym pracujemy. Przez cały tydzień poprawiamy poszczególne elementy by wykonywać je jak najlepiej. Szczególnie rzuty wolne, bo do tej pory tylko Szymon Drewniak zdobył w Gdyni w ten sposób gola.
Jak wygląda sytuacja z Gabrielem Matei?
- Może być tak, że sztab medyczny postawi go na nogi na mecz w Gliwicach. Ale ja nastawiam się, żeby był gotowy na mecz z Zagłębiem Lubin. Widać, że ta drużyna pociągnęła za sobą kibiców, a może to zrobić tylko grając atrakcyjnie, jak przeciwko Cracovii w drugiej połowie.