Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem meczu w Zabrzu piłkarze Górnika Łęczna dowiedzieli się, że nie mają już szans na utrzymanie po tym, jak punkt w Mielcu zdobył Śląsk Wrocław. Mimo wszystko zielono-czarni w „Górniczych derbach” długo spisywali się całkiem nieźle. Prowadzili nawet 2:0. Niestety, w końcówce popełnili szereg błędów i przegrali 2:4.
Trzeba dodać, że to był wyjątkowy mecz dla Marcina Prasoła, trenera gości, który przecież jeszcze niedawno pracował właśnie w… Zabrzu jako asystent Jana Urbana.
Ekipa z Łęcznej dobrze i odważnie weszła w mecz. Już w piątej minucie kłopoty z przyjęciem piłki pod swoim polem karnym miał Alasana Manneh. A skorzystał z tego Przemysław Banaszak, który zabrał rywalowi futbolówkę, wpadł w szesnastkę i uderzył po rękach bramkarza do siatki.
Przed przerwą gospodarze ciut częściej utrzymywali się przy piłce, ale niewiele z tego wynikało. Tak naprawdę wypracowali sobie tylko jedną, dogodną okazję, kiedy Piotr Krawczyk uderzał głową. Świetnie tę próbę odbił jednak Maciej Gostomski.
W przerwie trener Urban od razu dokonał trzech zmian. Roszady nie przyniosły jednak efektu, przynajmniej nie od razu. W 52 minucie Jason Lokilo zaliczył przechwyt jeszcze na swojej połowie i pognał na bramkę rywali. A po chwili zagrał idealnie do Banaszaka, który świetnym strzałem podwyższył na 0:2.
Wydawało się, że goście zmierzają po trzy punkty. Niestety, nie ustrzegli się błędów, które w końcówce spotkania zaczęły się mnożyć. W 66 minucie nie dogadali się: Leandro i Bartosz Rymaniak. Ostatecznie żaden z nich nie wybił piłki, która spadła pod nogi Roberta Dadoka. Zawodnik gospodarzy przymierzył idealnie po długim rogu, a piłka odbiła się od słupka i wylądowała w siatce.
W końcówce zabrzanie naciskali, naciskali i w odstępie… 11 minut zaliczyli jeszcze trzy trafienia. Najpierw Szymon Drewniak nie opanował piłki w niegroźnej sytuacji i zapewnił rywalom rzut rożny. A po stałym fragmencie gry fatalnie zachowała się defensywa zielono-czarnych, która pozostawiła zupełnie bez krycia… Lukasa Podolskiego. Były mistrz świata skorzystał z okazji i uderzył z powietrza, piłka wpadła w kozioł i wylądowała w siatce. Gospodarze zwietrzyli swoją szansę i ruszyli w poszukiwaniu zwycięskiego gola. W 89 minucie Podolski wrzucił z prawego skrzydła do Kubicy, a ten głową zapewnił miejscowym trzy punkty.
To nie był jednak koniec strzelania w Zabrzu. W szóstej minucie doliczonego czasu gry Hiszpan Higinio Marin sam popędził na bramkę i uderzył precyzyjnie z 16 metrów po ziemi, a Gostomski po raz czwarty musiał sięgnąć do siatki.
Za tydzień na pożegnanie z PKO BP Ekstraklasą podopieczni trenera Prasoła zagrają u siebie z Jagiellonią Białystok.
Górnik Zabrze – Górnik Łęczna 4:2 (0:1)
Bramki: Dadok (66), Podolski (86), Kubica (89), Marin (90+6) – Banaszak (5, 52).
Górnik Zabrze: Bielica – Wiśniewski, Janicki, Janza, Dadok, Kubica, Manneh (46 Mvondo), Podolski (90 Dziedzic), Nowak (46 Pacheco), Cholewiak (69 Szymański), Krawczyk (46 Marin).
Górnik Łęczna: Gostomski – Krykun, Szcześniak, Rymaniak, de Amo, Lobato (60 Leandro), Lokilo (87 Król), Serrano, Szramowski (60 Drewniak), Kalinkowski (60 Wędrychowski), Banaszak (77 Goliński).
Żółte kartki: Wiśniewski, Janža, Podolski – Lokilo, Szramowski, Serrano.
Sędziował: Sebastian Krasny (Kraków). Widzów: 14065.