Górnik Łęczna do 87 minuty prowadził na wyjeździe z Koroną Kielce, ale ostatecznie przegrał 1:2. Zdecydował kontrowersyjny rzut karny w końcówce.
Zielono-czarni jechali do Kielc po trzy punkty. Chcieli pójść za ciosem, po tym jak ograli Piasta Gliwice i kolejny raz podreperować swój dorobek. Mieli nadzieję, że dzięki temu uda się wreszcie wydostać ze strefy spadkowej.
Wszyscy mieli w głowach ostatnie spotkanie z Koroną, gdy zielono-czarni totalnie zdominowali rywali, rozbijając ich 4:0. Tym razem tak zdecydowanej różnicy klas nie było.
Początek meczu należał do gospodarzy, którzy stworzyli sobie kilka sytuacji, ale nie znaleźli sposobu na pokonanie dobrze dysponowanego Sergiusza Prusaka. Później do głosu doszli łęcznianie. W 50 min prowadzenie dał im Bartosz Śpiączka. Napastnik Górnika po zgraniu piłki przez Grzegorza Piesio wpadł w pole karne i mimo asysty dwóch obrońców skierował piłkę do siatki.
Łęcznianie mieli jeszcze kilka sytuacji do zdobycia kolejnych bramek, ale nie potrafili wykorzystać żadnej z nich. Najlepszą zmarnował w 65 min Śpiączka, który przegrał pojedynek oko w oko z Milanem Borjanem. To zemściło się w końcówce.
W 70 min Javi Hernandez otrzymał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Od tego momentu obraz meczu się zmienił. Korona przycisnęła i już w 78 min mogła wyrównać, gdy bliski strzelenia samobójczej bramki był Grzegorz Bonin. Ostatecznie piłka trafiła wówczas jednak w słupek.
W końcu w 87 min kielczanie dopięli swego. Jacek Kiełb z łatwością oszukał Aleksandra Komora i strzałem z bliskiej odległości pokonał Prusaka. Ten sam zawodnik zapewnił gospodarzom trzy punkty w końcówce, dokładnie wykonując rzut karny, podyktowany w kontrowersyjnej sytuacji, gdy sędzia Paweł Raczkowski dopatrzył się faulu Gersona na Ilianie Micanskim. Powtórki telewizyjnej pokazały jednak, że nie było kontaktu pomiędzy brazylijskim obrońcą Górnika, a bułgarskim napastnikiem Korony.
Łęcznianie nie mają czasu na rozpamiętywanie bolesnej porażki, bo już we wtorek czeka ich kolejne spotkanie. O godz. 18 zmierzą się na Arenie Lublin w zaległym meczu z Zagłębiem Lubin.
– Gdybyśmy strzelili drugą bramkę, byłby inne mecz. Zostawiliśmy jednak zdrowie na boisku, pokazaliśmy górniczy charakter, ale wracamy do domu z zerowym dorobkiem. Musimy szybko się podnieść i powalczyć z Zagłębiem o komplet punktów – powiedział Śpiączka.
Korona Kielce – Górnik Łęczna 2:1 (0:0)
Bramki: Kiełb (87, 90+6 z karnego) – Śpiączka (50).
Korona: Borjan – Rymaniak (71 Żubrowski), Dejmek, Kwiecień, Grzelak – Mrozik (66 Marković), Możdżeń – Kiełb, Cebula (59 Abalo), Palanca – Micanski.
Górnik: Prusak – Matei, Komor, Gerson, Leandro – Bonin (89 Danielewicz), Tymiński, Hernandez, Piesio – Grzelczak (74 Askovski), Śpiączka.
Żółte kartki: Kwiecień, Kiełb – Bonin, Hernandez, Śpiączka, Piesio. Czerwona kartka: Hernandez (Górnik) w 72 min za drugą żółtą kartkę.
Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów: 5475.