(fot. GORNIK.LECZNA.PL)
Rozmowa z Tomaszem Midzierskim, obrońcą Górnika Łęczna
Górnik Łęczna awansował do Ekstraklasy osiągając drugi awans z rzędu z Tomaszem Midzierskim w składzie. Jak podsumuje pan zakończone niedawno rozgrywki w Fortuna I Lidze?
– Za nami bardzo udany sezon. Zaczęliśmy obiecująco i w rundzie jesiennej spisywaliśmy się bardzo dobrze co pozwoliło nam zadomowić się w czołówce. Natomiast wiosną było trochę zawirowań, ale w decydującym momencie rozgrywek udowodniliśmy, że jesteśmy prawdziwymi mężczyznami. Zajęliśmy szóste miejsce, a w barażach gdzie nikt na nas za bardzo nie stawiał pokazaliśmy, że zasługujemy na grę na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce.
A czy fakt, że przed meczami barażowymi Górnik nie był uznawany za kandydata do awansu pomógł drużynie?
– Myślę, że trochę tak było. Aczkolwiek wraz z kolegami cały czas byliśmy przekonani o tym, że jesteśmy dobrym zespołem i stać nas na grę w Ekstraklasie. A to, że przyszło nam o to walczyć przez baraże nie zaprzątało nam głowy. Wierzyliśmy w swoje umiejętności i to, że umiemy je zaprezentować na boisku.
Jesienią Górnik grał rewelacyjnie, a na swoim boisku był niepokonany. Wiosną przyszedł jednak kryzys. Czy wówczas w zespole nie pojawiło się zwątpienie?
– Nie. Mieliśmy dość duży bagaż w postaci punktów wywalczonych w pierwszej części sezonu. To zapewniało nam pewne bezpieczeństwo. Byliśmy na drugim miejscu, a ostatecznie zakończyliśmy sezon zasadniczy na szóstej lokacie. Nie było więc nerwowych ruchów bo cały czas pozostawaliśmy w grze o najwyższe cele. W pewnym momencie powiedzieliśmy sobie w szatni, że gramy dobrze więc walkę o PKO BP Ekstraklasę podejmiemy właśnie przez mecze barażowe gdyż czołówka nieco nam uciekła.
W barażach najpierw pokonaliście na wyjeździe GKS Tychy, a potem w finale ŁKS Łódź. Jak pan, jako doświadczony zawodnik, ocenia tę stosunkowo nową formułę na polskich boiskach?
– Mi osobiście ten pomysł się podoba. Baraże przedłużają emocje wśród kibiców poprzez to, że zespoły z miejsc 3-6 wciąż pozostają w grze o awans. Co prawda piłkarze muszą rozegrać potem dwa dodatkowe mecze, ale nikt nie ma z tym problemu. Walka jest zacięta i choćby dobrze punktująca wiosną Sandecja Nowy Sącz w pewnym momencie włączyła się w walkę o strefę barażową. Jedna ostatecznie z tej walki wypadła. Piłka nożna jest sportem dość nieobliczalnym, a formuła z barażami pokazuje, że czasami „Kopciuszek” może sprawić niespodziankę. Natomiast co do ciężaru gatunkowego w postaci dodatkowych meczów to przyznaje, że pojawiał się dodatkowy dreszczyk emocji zarówno w półfinale i finale.
Po powrocie z Łodzi wróciliście do Łęcznej i spotkaliście się na łęczyńskim rynku z kibicami. Jak wyglądało świętowanie?
– Na spotkaniu pojawiło się bardzo dużo fanów. Były dzieci i młodzież, ale także starsi kibice – wszyscy ubrani w klubowe barwy. Nie zabrakło wspólnych śpiewów, były race i fajerwerki. Łęczyńska społeczność jest ze sobą bardzo zżyta. Awans to sukces klubu, sztabu szkoleniowego, miasta, a także kopalni Lubelski Węgiel Bogdanka i jej pracowników.
Sezon był o tydzień dłuższy, ale chyba żaden z piłkarzy na to nie narzeka. Teraz udajecie się na urlopy?
– Warto było o ten jeden tydzień dłużej popracować, a przed nami dwa tygodnie wolnego. W tym czasie klubowi działacze zapewne podejmą decyzje co do spraw kontraktowych i rozmów z kilkoma zawodnikami. A ci z nas, którzy te kwestie mają unormowane mogą swobodnie regenerować siły i „naładować baterie”. Gra w Ekstraklasie to taka sala wystawowa naszej polskiej piłki i występują tam najlepsze drużyny i najlepsi piłkarze. Dlatego trzeba być gotowym do walki
Z jakim więc statusem w klubie na wakacje udał się Tomasz Midzierski?
– Moja umowa z Górnikiem jest jeszcze ważna przez rok więc udaje się na wypoczynek z „czystą” głową.
Po powrocie czeka was bardzo krótki okres przygotowawczy bo już pod koniec lipca zagracie w Łęcznej z Cracovią. To dobry rywal na przywitanie z Ekstraklasą?
– Na tym poziomie nie ma słabych drużyn. Dlatego do każdego meczu będziemy musieli być przygotowani tak jak do tych ostatnich w Fortuna I Lidze i barażach. Każdy mecz będzie niósł za sobą dużo wymagań i presji. Zimą wykonaliśmy bardzo ciężką pracę, a mecz z GKS Tychy pokazał, że mimo końcówki sezonu jesteśmy w stanie „gryźć trawę” do 120 minuty. Dlatego myślę, że i do walki w ekstraklasie będziemy przygotowani przez nasz sztab szkoleniowy w stu procentach.