Gol samobójczy i błąd bramkarza przesądziły o zwycięstwie Bogdanki
W sobotę natomiast pokonali Arkę, otrzymując od gdynian rzadko spotykane "prezenty”. Czy los długo jeszcze będzie uśmiechał się do GKS? Oby jak najdłużej, ale jedno z piłkarskich powiedzeń mówi, że "suma szczęścia równa się zero”. Dlatego im szybciej gra łęcznian nabierze kolorytu, tym lepiej. Bo na razie jest bardzo szara i można mieć do niej wiele zastrzeżeń.
Spotkanie z Arką było przeciętne, co w połączeniu z przenikliwym zimnem, stanowiło nie lada wyzwanie, nawet dla prawdziwych koneserów. Pierwsze ostrzeżenie dla gospodarzy przyszło w 13 min, kiedy pozostawiony bez opieki Piotr Tomasik nie trafił czysto w piłkę głową. Ale miejscowi defensorzy, pozbawieni Tomasza Midzierskiego i Veljko Nikitovicia, nie zdołali wyciągnąć wniosków.
Byli "za grzeczni”, mieli kłopoty z komunikacją, nie dopingowali się i w 21 zapłacili za to karą. Marcin Radzewicz posłał piękne dośrodkowanie za plecy obrońców, a Marcus Vinicius "szczupakiem” pokonał bezradnego Sergiusza Prusaka. Jakby tego było mało, po banalnych błędach prowadzenie mogli podwyższyć jeszcze Piotr Kuklis i Radzewicz.
A łęcznianie? Poza uderzeniem z dystansu Tomasza Nowaka ani razu nie zagrozili bramce gości. Patrząc na ich poczynania, trudno było nawet uwierzyć, że mogą wyrządzić krzywdę Arce. Jedynie co potrafili, to wpadać w pułapki ofsajdowe.
Po przerwie jednak karta odwróciła się, głównie za sprawą rywali. W 53 min Michał Renusz dośrodkował z rzutu rożnego, Tomasz Pesir nie sięgnął piłki, za to zrobił to Tomasz Jarzębowski, główkując do własnej bramki. Nieoczekiwane 1:1 i… uśpienie.
Chwilę potem Radosław Pruchnik podał do Markusa Viniciusa i tym razem łęcznianom z pomocą przyszedł słupek. Ale na tym nie koniec. Bo w 86 min Nowak minął przeciwnika i kopnął zza pola karnego, w środek bramki. Prosty wydawało się strzał, zaskoczył jednak Macieja Szlagę, któremu futbolówka wypadła z rękawic. Było to w dodatku pierwsze celne uderzenie Bogdanki!
Cieszę się, że w debiucie, po powrocie do Łęcznej, zdobyłem gola, w dodatku na wagę trzech punktów – powiedział po meczu Tomasz Nowak
GKS Bogdanka Łęczna - Arka Gdynia 2:1 (0:1)
Bramki: Jarzębowski (53-samobójcza), Nowak (86) - Marcus (21).
Bogdanka: Prusak - Stefańczyk, Kalkowski (66 Tymosiak), Benkowski, Pielach, Zuber, Sołdecki, Nowak, Pesir, Renusz (90 Ricardo), Szałachowski (68 Oziemczuk).
Arka: Szlaga - Krajanowski, Jarzębowski, Brodziński, Tomasik, Grzelak, Rzuchowski (46 Szwoch), Pruchnik, Kuklis (65 Zwoliński), Radzewicz, Marcus.
Żółte kartki: Nowak - Kuklis. Sędziował: Rafał Rokosz (Katowice).
OPINIE
– Po przebiegu tego spotkania można stwierdzić, że piłka nie jest sprawiedliwa. Można również powiedzieć, że w zasadzie obie bramki strzeliliśmy sami sobie. Zespół Bogdanki chociaż dobrze rozpoczął mecz, to praktycznie nie stwarzał żadnych dogodnych sytuacji pod naszą bramką. Po dwóch dobrych dla nas, ale niewykorzystanych sytuacjach i jeszcze kardynalnym błędzie Macieja Szlagi, ostatecznie ten mecz przegraliśmy. Ciężko mówić, czy doszło do tego zasłużenie, czy nie – przegraliśmy i już. To był mój czwarty mecz w pracy trenerskiej i pierwsza porażka. Czasem trzeba zapłacić wysoką cenę za prowadzenie ofensywnej gry. Nie przyjechaliśmy do Łęcznej po remis, nas nie zadowalał jeden punkt. Niestety zapłaciliśmy za to najwyższą cenę.
Piotr Rzepka, trener GKS Bogdanka
– Jestem bardzo zadowolony z trzech punktów, bo Arka pokazała w tym, że to nie przypadek, iż jest czołową drużyną w tej lidze. To bardzo dobrze poukładany zespół, z którym mieliśmy bardzo dużo problemów. Od spotkania z Termalicą nie mieliśmy w Łęcznej takich kłopotów, aby narzucić swoje warunki gry. W tym meczu trzeba było mieć trochę szczęścia i ono było po naszej stronie. Chciałbym pogratulować moim chłopakom, ponieważ wiedząc, że mają przeciwko sobie silnego i wymagającego przeciwnika, wierzyli do końca w zwycięstwo i to się opłaciło. Mamy trzy punkty wyrwane po bardzo ciężkim boju. Uważam, że pomimo mroźnej pogody mecz mógł się podobać.
• Tracicie gole, ale na razie udaje wam się dogonić przeciwników, wcześniej na wagę remisu, teraz nawet zwycięstwa.
– W futbolu trzeba mieć trochę szczęścia. Ciągle powtarzam, że w tej lidze jest wiele silnych i wyrównanych zespołów. I jeszcze więcej bardzo dobrych i wyróżniających się zawodników, którzy wcześniej występowali w ekstraklasie. Do tego dochodzi młodzież, stale robiąca postępy. Dlatego, aby zdobywać punkty trzeba się ciężko napracować. Tym bardzie chwała moim chłopakom, że dali radę.
• Nie macie kłopotów z koncentracją? Znowu powtórzyła się sytuacja z traceniem bramek w pierwszych fragmentach spotkania.
– Na pewno mogliśmy zareagować szybciej przy "szczupaku” Markusa Viniciusa, ale doceńmy też klasę rywala. Akcja przy golu Arki została dobrze rozegrana. Musimy umieć funkcjonować przy 0:0, 0:1 i również wtedy, kiedy prowadzimy. Mecz trwa 90 minut i każdy w tym czasie chce wygrać. Arka też tego chciała, ale tym razem to my mieliśmy powody do radości.