Czy można narzekać, jeśli zespół w trzecim meczu z rzędu strzela dwa gole? Niestety tak. Podopieczni Mirosława Jabłońskiego byli w Katowicach podwójnie nieskuteczni – pod bramką przeciwnika i we własnym polu karnym. Dlatego przegrali 2:4.
W porównaniu do poprzedniego meczu w składzie przyjezdnych nastąpiły dwie istotne zmiany. W domu został niedysponowany Paweł Kaczmarek (podobnie jak Grzegorz Szymanek) i w tej sytuacji miejsce w wyjściowym składzie znalazło się dla Mateusza Pielacha.
Natomiast na ławce rezerwowych usiadł Tomas Pesir, który choć jest napastnikiem i gra dużo, w tym sezonie nie strzelił jeszcze ani jednego gola. Do podstawowej jedenastki wrócił za to Dejan Miloseski.
I to właśnie Macedończyk otworzył wynik spotkania, strzelając celnie zza pola karnego. Gospodarze nieśmiało ruszyli do odrabiania strat, a szansę ku temu miał Bartosz Karwan, główkujący nad poprzeczką. Odpowiedzią łęcznian było groźne uderzenie głową Mateusza Pielacha.
W 25 min miejscowi odprowadzili do wyrównania. Rozklepali obronę przyjezdnych i Piotr Piechniak umieścił piłkę tuż przy słupku. Ale ich radość nie trwa długo, bo Ricardinho minął Jacka Gorczycę i z wielkim spokojem posłał piłkę do bramki.
Jednak golkiper "Gieksy” już więcej nie dał się nabrać. To właśnie Gorczycy w głównej mierze katowiczanie zawdzięczają, że w drugiej części udało im odwrócić losy meczu. Jemu i nieskuteczności gości, w szeregach których znowu "błysnął” Nildo. Brazylijczyk mógł nawet postarać się o skompletowanie hat-tricka.
Niestety po jego strzale podopiecznych Stawowego uratował słupek, a raz w sytuacji sam na sam lepszy okazał się bramkarz. Jednak nie tylko Nildo mógł postawić kropkę nad "i”. Bo bliscy powodzenia byli jeszcze Pielach, Tomasz Nowak i Ricardinho. W słupek kopnął też Miloseski. A w końcówce ładnym strzałem popisał się jeszcze Mariusz Zasada.
W piłce nożnej niewykorzystane sytuacje lubią się mścić i wie o tym nawet dziecko. Dlatego gracze GKS Bogdanka nie powinni być zdziwieni.
Najpierw do remisu doprowadził Karwan, przerzucając piłkę nad Sergiuszem Prusakiem, a później w ciągu pięciu minut bohaterem Katowic został Paweł Olkowski, przesunięty przez swojego trenera z obrony do ataku. Można pokusić się o stwierdzenie, że "zielono-czarni” przegrali na własne życzenie.
GKS Katowice – GKS Bogdanka Łęczna 4:2 (1:2)
BRAMKI
0:1 – Miloseski (9), 1:1 – Piechniak (25), 1:2 – Ricardinho (29), 2:2 – Karwan (62), 3:2 – Olkowski (77), 4:2 – Olkowski (82)
SKŁADY
Katowice: Gorczyca – Olkowski, Szala, J. Kowalczyk, Sokołowski – Goncerz, Cholerzyński, Plewnia – Karwan (71 Kaliciak), Piechniak (74 Niechciał), Chwalibogowski.
Łęczna: Prusak – Sasin, Magdoń, Nikitović, Zasada– Ricardinho, Bartoszewicz, Miloseski, Nowak, Pielach (64 Nazaruk) –Nildo.
Żółta kartka: Cholerzyński. Sędziował: Adam Lyczmański (Bydgoszcz). Widzów: 3500.