Piłkarze Legii Warszawa mieli uświetnić obchody 30-lecia Górnika Łęczna i zdecydowanie im się udało. Wicemistrzowie Polski przyjechali co prawda bez kilku kluczowych piłkarzy, ale i tak kibice, którzy zjawili się w Łęcznej nie mieli powodów do narzekań.
Dodatkowo miejscowi po końcowym gwizdku dali jeszcze faworyzowanemu rywalowi okazję do rewanżu w rzutach karnych. Lepsi jednak ponownie okazali się "zielono-czarni", którzy wygrali 4:3, a "jedenastki" nie wykorzystał m.in. były gracz Górnika Sebastian Szałachowski.
Wstęp na spotkanie był darmowy, ale przed stadionem zbierano pieniądze na rzecz zmagającego się z ciężką chorobą byłego piłkarza Motoru Lublin, a ostatnio Stali Stalowa Wola - Jakuba Ławeckiego.
- Myślę, że zwycięstwo nad Legią powinno nas podbudować w kontekście spotkaniach ligowych. Nie ma znaczenia, że rywale nie przyjechali w najmocniejszym składzie. Legia to zawsze Legia – mówi Veljko Nikitović.
- Zmiennicy klubu z Warszawy pokazali, że również prezentują wysoki poziom sportowy. Moim zdaniem był to bardzo fajny mecz i cieszymy się dodatkowo, że zakończył się on dla nas korzystnym rezultatem – podsumowuje trener Łapa.
Wśród przyjezdnych zabrakło oczywiście wielu znanych nazwisk, ale pokazali się m.in. Inaki Azstiz, Piotr Giza czy Miroslav Radović. Niespodziewanie miejsce na ławce rezerwowych zajął także Bartłomiej Grzelak, który z ostatniego meczu ligowego z Jagiellonią wracał, jak z wojny – z dziurą w kolanie i pękniętą żyłą na łydce.
Obie ekipy oczywiście nie walczyły "na całego”, ale padło aż pięć bramek, a i ciekawych i szybkich akcji było całkiem sporo. Ostre strzelanie rozpoczął "Szałach”. 25-latek wykorzystał podanie Jakuba Koseckiego i z bliska pokonał Jakuba Giertla.
Kilka minut później mieliśmy już remis. Tym razem akcję Prejuce'a Nakoulmy ładnym uderzeniem w okienko sfinalizował Janusz Surdykowski. Tuż przed zmiana stron ponownie gości na prowadzenie wyprowadził celny strzał Michała Żyro.
Drugą część zawodów od mocnego uderzenia rozpoczęli gracze z Łęcznej, ale wybitnie pomógł im w tym młody boczny obrońca Wojciech Lisowski, bo zaliczył efektownego "swojaka".
Kiedy wydawało się, że gole już nie padną w 79 min ładnym strzałem z powietrza popisał się Grzegorz Szymanek i zapewnił swojej drużynie zwycięstwo.
- Prawdę mówiąc to spotkanie nie było nam specjalnie na rękę. Ostatecznie jednak zjawiliśmy się w Łęcznej i zostaliśmy za to docenieni brawami. Założyliśmy sobie, że w tym meczu sprawdzimy przydatność do drużyny kilku młodych zawodników. Na pewno za nim na dobre dostaną się do pierwszego zespołu czeka ich jeszcze mnóstwo pracy, ale przekonaliśmy się, że warto na nich stawiać – ocenia trener Legii Jan Urban.
Górnik Łęczna - Legia Warszawa 3:2 (1:2).
Bramki: Surdykowski (16), Lisowski (48-samobójcza), Szymanek (79) - Szałachowski (10), Żyro (45).
Górnik: Giertl (46 Wierzchowski) - Tomczyk (46 Głowacki), Bartoszewicz (46 Stefaniuk), Klajda (46 Nikitović), Kazimierczak (46 Radwański) - Nakoulma (46 Wójcik), Sołdecki (46 Bronowicki), Niżnik (46 Bazler), Kojasević - Niedziela, Surdykowski (46 Szymanek).
Legia: Machnowskyj (46 Gostomski) - Szala (46 Lisowski), Zbozień, Astiz (46 Choto), Komorowski - Radović (46 Rosłoń), Jarzębowski (77 Kopczyński), Giza (88 Furman), Żyro (46 Smoliński) - Kosecki (77 Grzelak), Szałachowski.
Sędziował: Erwin Paterek (Lublin). Widzów: 2000