Wicelider poległ w Łęcznej! Piłkarze Górnika podtrzymali dobrą serię i pokonali u siebie Podbeskidzie Bielsko-Biała po raz trzeci z rzędu. Tym razem 1:0.
Goście byli groźniejsi. Przed przerwą kilka razy próbowali przestraszyć "zielno-czarnych”, jednak Prusak był pewnym punktem. W dodatku po swojej stronie miał również szczęście. W 43 min uderzenie Sebastiana Ziajki odbiło się od poprzeczki, a tuż przed przerwą, piłka po potężnym strzale jednego z rywali, trafił łęczyńskiego bramkarza w klatkę piersiową. W dodatku chwilę wcześniej gracze Podbeskidzia mieli pretensje do arbitra, że nie zareagował, choć Daniel Bożkow zatrzymał piłkę ręką.
Górnik, z dwoma napastnikami w składzie, dopiero pod dwóch kwadransach odważył się zaatakować. Jednak sytuacje Adriana Paluchowskiego i Nildo (podobno obaj znaleźli się na liście ukaranych przez zarząd w ubiegłym tygodniu), nie zakończyły się powodzeniem.
Po zmianie stron "Górale” podkręcili tempo i od razu temperatura podskoczyła o kilka kresek. Już okazje Roberta Demjana i Dariusza Łatki powinny otworzyć wynik. A już na pewno ta z 73 min, kiedy Maciej Rogalski miał piłkę na głowie i połowę odsłoniętej bramki. Jednak Prusak w niewiarygodny sposób obronił ten strzał. – W tej samej chwili uwierzyłem, że wszystko zakończy się dobrze – przyznał po spotkaniu Sławomir Nazaruk, którego wkrótce czeka operacja stawu skokowego.
Cztery minuty później jego słowa nabrały realnych kształtów. Po dokładnym dośrodkowaniu Eivinasa Zagruskasa, Paluchowski ładnie przyjął piłkę i kopnął obok bramkarza. Choć trzeba przyznać, że nie trafił czystko w futbolówkę. Radość (ulga pewnie też) napastnika Górnika była ogromna i za zdjęcie koszulki ukarany został żółtą kartką. Kiedy w 84 min "Paluch” opuszczał boisko, chyba po raz pierwszy w tym sezonie żegnany był brawami.
Jego miejsce zajął nowy nabytek Severinho. I gdyby Brazylijczyk nie był przebrany w koszulkę i spodenki, nikt by nie pomyślał, że to zawodnik. Może raz dotknął piłki i nawet po przebiegnięciu kilku metrów sprawiał wrażenie mocno zmęczonego. – Proszę mi wierzyć, to stuprocentowy piłkarz – zapewnił dyrektor sportowy Artur Kapelko.
W końcówce Prusak znowu uratował gospodarzy, po "główce” Sylwestra Patejuka. A spotkanie zakończyła wielka szamotanina, bo jeden z graczy gości nie oddał piłki Górnikowi. – Cieszymy się, zagraliśmy dobre spotkanie i pokonaliśmy zespół z czołówki. Myślę, że teraz już się odbijemy się i pójdziemy w górę – skomentował Paluchowski.
Nikitović: Serbska głowa jest mocniejsza
– Tak sobie, boli mnie głowa.
• Chyba trzeba będzie szyć.
– Mają mi lepić ranę.
• Teraz jest pan wykończony, ale kilka minut wcześniej poziom adrenaliny osiągnął maksimum.
– Bo nie lubię przesady. Podbeskidzie to fajna drużyna, która umie grać w piłkę. Jednak w taki sposób nie można walczyć o awans. Przecież w ostatniej minucie nie potrafili się zachować. Takimi metodami chcą awansować? A gdybyśmy stracili gola? Szanujmy się.
• Sprawiliście niespodziankę, ale długi fragmentami ten mecz był po prostu nudny.
– Dla nas najważniejsze było zwycięstwo, nawet po trupach. Cel był jasno określony. Wygraliśmy, ale w naszej grze jest dużo mankamentów. Gramy niedokładnie, mamy dużo prostych i głupich strat. To często źle się kończy, ale tym razem dopisało nam szczęście.
• Można też znaleźć pozytywy, nawet dwa – Adrian Paluchowski strzelił gola, a Sergiusz Pruska bronił świetnie.
– Zagraliśmy na dwóch napastników, brawo dla Adriana. A Serek wybronił nam mecz. Zatrzymał strzał niemal do pustej bramki. W tym momencie poczułem, że możemy wygrać ten mecz. Dziękuję Bogu, że się udało. Uznanie należy się całemu zespołowi, bo pokonaliśmy niedawnego lidera.
• W drugiej połowie Podbeskidzie przyśpieszyło i zaczęło robić się groźnie.
– Niepotrzebnie graliśmy za blisko własnej bramki. Bo kiedy podchodziliśmy wyżej, to Podbeskidzie również zaczynało się gubić i wybijać piłkę po autach.
• Ale to rywale byli faworytem
– W środę powiedziałem do Dawida Sołdeckiego, że pokonamy Podbeskidzie. Nie wiem skąd miałem takie przekonanie. Może stąd, że umiemy grać z tym rywalem, jeszcze z nim nie doznaliśmy porażki. Poza tym dla mnie to taki sam zespół, jak wiele innych w tej lidze. Podbeskidzie wcale nie jest lepsze od ekip broniących się przed spadkiem. Taka jest prawda. Straciliśmy dużo punktów w banalny sposób. Dla nas to był ostatni moment, żeby się przełamać. Do końca pozostały cztery kolejki i możemy w nich pokusić się nawet o komplet punktów.
• Może kary odniosły skutek?
– (śmiech) Może, na pewno nie zabraknie takich opinii. Ja raczej powiedziałbym, że wygraliśmy, bo daliśmy z siebie wszystko. Wcześniej nie zawsze tak było.
• Daliście z siebie wszystko, a pan nawet posunął się do... drastycznych metod.
– Sam też w tej sytuacji ucierpiałem i dostałem swoje. Ale przy okazji okazało się, że Serb ma mocniejszą głowę od Polaka. Nie tylko przy stole (śmiech). Szkoda, bo Piotr Koman ma dziewięć szwów na głowie. Jednak tak jest dzisiejsza pika, to sport kontaktowy. Nie można cofać nogi, a nawet głowy.