Trzeba było pojechać na drugi koniec Polski, przeszło sześćset kilometrów w jedną stronę, aby Górnik mógł wreszcie zdobyć trzy punkty na obcym stadionie. Udało się tego dokonać dopiero w dwunastym podejściu, w Świnoujściu.
– Po tym wyniku od razu wiedziałem, że będziemy musieli zmierzyć się z zupełnie innym zespołem, bo Flota koniecznie będzie chciała podnieść się z kolan. I to było widać w znacznie większej determinacji jej piłkarzy – stwierdził trener łęcznian Tadeusz Łapa.
W dodatku w ekipie Petra Nemeca występuję kilku zawodników, którzy wcześniej reprezentowali "zielono-czarnych”. W sobotę nie wszyscy jednak mogli zagrać – zabrakło Sławomira Mazurkiewicza. Środkowy obrońca przeciwko MKS ujrzał siódmy żółty kartonik w sezonie i podobno robił wszystko, aby tak się stało. Czyżby nie miał ochoty na spotkanie z byłymi kolegami…
Taki obaw nie miał natomiast Krzysztof Żukowski. Golkiper Floty świetnie bronił w Zabrzu, ale już z Kluczborkiem był niepewnym punktem swojego zespołu. Znowu potwierdził to, z czego znany był w Łęcznej, czyli chimeryczność swojej formy. Jednak najgorsze dla niego miało dopiero nadejść.
– Kiedy byliśmy rok temu w Świnoujściu, boisko było bardzo złe. Ale to zobaczyliśmy teraz okazało się jeszcze gorsze. Na takiej nawierzchni nie da się grać. Ciężko wymienić kilka podań, bo piłka od razu ucieka na aut. Wiedzieliśmy, że kto pierwszy strzeli gola, ten wygra – przyznał kapitana gości Veljko Nikitović.
I faktycznie, losy meczu zostały rozstrzygnięte już w 12 min. Prejuce Nakoulma, który po raz pierwszy wiosną zagrał na skrzydle, strzelił z kąta z kilkunastu metrów.
W miejsce, gdzie stał Żukowski. Bramkarza Floty bez trudu powinien złapać piłkę. Powinien, ale ona najpierw przeleciała prze jego rękawice, a potem między nogami. Jajko niespodzianka. – "Żuczek” zrobił nam prezent na święta – cieszyli się górnicy.
– Strzał w środek bramki, piłka przeszła pod rękami i wpadła do siatki. Nie ma o czym rozmawiać – skomentował poirytowany Nemec.
Przed przerwą miejscowych mógł dobić Nildo, próbował strzelać głową. Niestety w później, ze względu na kontuzję, Brazylijczyk musiał opuścić boisko.
Po zmianie stron Flota próbowała odrobić stratę, a największe zagrożenie stwarzała po stałych fragmentach. Najbliższa powodzenia była w 62 min, kiedy po rzucie rożnym Sergiusz Prusak nie złapał piłkę i Dawid Kubowicz główkował tuż nad bramką. A już w doliczonym czasie, po "naciąganym” przez sędziego rzucie wolnym, Marcin Staniek fatalnie przestrzelił.
Flota Świnoujście - Górnik Łęczna 0:1 (0:1)
Flota: Żukowski – Fechner, Staniek, Kubowicz, Rygielski – Chi Fon, Niewiada, Skwara (46 Kret), Krajanowski (83 Ciarkowski) – Kowal (78 Nwaogu), Staniszewski.
Górnik: Prusak – Tomczyk, Wallace, Bartkowiak, G. Bronowicki (69 Radwański), Nakoulma, (90+4 Szymanek), Bartoszewicz, Nikitović, Kazimierczak, Nildo (34 Niedziela), Surdykowski
Żółte kartki: Krajanowski, Niewiada, Staniszewski - Tomczyk, G. Bronowicki, Kazimierczak, Bartoszewicz, Nikitović, Surdykowski.
Sędziował: Tomasz Garbowski (Kluczbork). Widzów: 1200.