Górnik Łęczna jutro o godz. 15.45 zmierzy się z Wisłą Płock. Po raz pierwszy od ponad dwóch lat "zielono-czarni” będą mogli liczyć na doping kibiców.
Co prawda tylko w pierwszej lidze, ale spotkanie będzie miało fantastyczną oprawę i niebagatelne znaczenie, porównywalne tylko z debiutem w ekstraklasie.
Wszystko dlatego, że w lipcu, po ponad dwóch latach, klub z Łęcznej postanowił wrócić do tradycji i zmienił nazwę z nielubianej przez kibiców "Bogdanki” na historycznego "Górnika”.
Dzięki temu na stadionie przy Al. Jana Pawła II znowu pojawiają się najbardziej zagorzali kibice, którzy jak przed laty, głośnym dopingiem spróbują pomóc swoim ulubieńcom w odniesieniu zwycięstwa.
"Zielono-czarni” będą zmotywowani nie tylko obecnością większej ilości fanów, ale również chęcią zrehabilitowania się za porażkę w inauguracyjnym spotkaniu z GKS Tychy 0:2.
– Zmieniło się dwie trzecie drużyny. Co prawda z Tychami mieliśmy niezłe fragmenty, ale to było za mało, aby odnieść zwycięstwo. Myślę jednak, że z każdym meczem będziemy rozumieli się lepiej, co z kolei przyniesie wymierne korzyści – mówi Veljko Nikitović, kapitan górniczej jedenastki.
W minionym tygodniu GKS pozyskał kolejnego zawodnika, Łukasza Sołowieja z Wigier Suwałki. Nowemu obrońcy ciężko będzie jednak z marszu wskoczyć do podstawowej jedenastki.
Pewne miejsce w defensywie zdają się mieć Julien Tadrowski, Lukas Bielak, Maciej Szmatiuk i Paweł Sasin.
Zmian nie należy spodziewać się także w pozostałych formacjach. Górnik ma bardzo wąską kadrę i na ławce rezerwowej nie ma kim straszyć.
Tym bardziej, że Michał Zuber i Michał Paluch, jedyni ofensywni zawodnicy, którzy mogliby wnieść trochę świeżości wchodząc po przerwie, leczą kontuzje.
Wśród piłkarzy Wisły, którzy przyjadą do Łęcznej, powinni znaleźć się byli piłkarze "zielono-czarnych”: Paweł Magdoń, Paweł Kaczmarek i Cezary Stefańczyk.
Dwaj ostatni trafili do zespołu "Nafciarzy” podczas obecnego okienka transferowego.
Razem z nimi drużynę wzmocniło jeszcze kilku innych zawodników, ale trener Marcin Kaczmarek nie musiał robić tak olbrzymiej rewolucji kadrowej, jaka stała się udziałem Górnika i dziś ma znacznie bardziej zgrany skład.
– Poziom obecnych rozgrywek może być jeszcze bardziej wyrównany niż to było dwa czy trzy lata temu. Przede wszystkim trudno wskazać zdecydowanego faworyta do awansu. Dlatego trzeba skrupulatnie zbierać punkty i to nie w pierwszej kolejności z drużynami, które będą mocniejsze – ocenia Nikitović.