Jeszcze ani razu w tym sezonie Górnik nie wygrał na wyjeździe. W jedenastu meczach poza domem "zielono-czarni” zdołali wzbogacić się tylko o pięć remisów. I jeśli tak dalej pójdzie, to wkrótce łęcznianie mogą zameldować się w strefie spadkowej.
Ale to chyba nie absencjami da się wytłumaczyć, że już na początku meczu mogło być po zawodach. Podobnie jak w Płocku. Gospodarze przeprowadzili prawdziwą nawałnicę. Już w 7 min groźnie główkował Adam Czerkas, a 120 sekund potem Sergiusz Prusak wyszedł obronną ręką z sytuacji sam na sam z Emilem Drozdowiczem.
W 16 min ponownie zrobiło się gorąco pod łęczyńską bramką, jednak Łukasz Białożyt, będący w dogodnej okazji, niedokładnie lobował piłkę.
– Przed meczem zakładaliśmy ofensywną grę, ale nie mogliśmy zapomnieć o obronie. W meczu ze Zniczem i w Zabrzu zabrakło nam koncentracji w końcówce, ale powiedzieliśmy sobie, że z Górnikiem Łęczna musimy zagrać na zero z tyłu, a z przodu na pewno coś strzelimy – stwierdził Maciej Truszczyński, kapitan miejscowych.
Goście w końcu zaczęli panować nad boiskowymi wydarzeniami, a najbliższy powodzenia był w 26 min Grzegorz Szymanek, który z 7 m strzelił tuż obok słupka. W drugiej połowie nadal rządzili goście, utrzymujący się przy piłce. W 51 min domagali się nawet rzutu karnego, za fal golkipera GKP na Nakoulmie. Niestety arbiter był innego zdania.
W gwizdek dmuchnął natomiast w 75 min, sygnalizując problematyczny faul Piotra Karwana. Do ustawionej piłki podszedł Adrian Łuszkiewicz i strzałem z 18 m odczarował bramkę. Jednak po dwóch minutach mógł być znowu remis, bo po podaniu od Nildo, Szymanek trafił w nogi Sławomira Janickiego.
Do ostatniej minuty łęcznianie mieli już przewagę, ale ze zmasowaną obroną GKP nie mogli sobie poradzić. – Jeden strzał zniweczył nasz wysiłek – smucił się po meczu Rafał Niżnik.
GKP Gorzów Wlkp. – Górnik Łęczna 1:0 (0:0)
1:0 – Łuszkiewicz (75)
SKŁADY
GKP Gorzów: Janicki – Ziemniak, Truszczyński, Grocholski, Topolski (46 Andruszczak) – Janusiński, Obem, Łuszkiewicz, Białożyt – Drozdowicz, Czerkas (58 Ilków-Gołąb).
Górnik: Prusak – P. Bronowicki, Bartkowiak, Karwan, Radwański – Niedziela (75 Nazaruk), Bartoszewicz, Niżnik, Kazimierczak – Nakoulma (68 Nildo), Szymanek (80 Renan).
Żółte kartki: Obem – Niedziela, Szymanek. Sędziował: Paweł Wasielewski (Kalisz). Widzów: 2000.
Waldemar Piotruk, prezes Górnika:
– Miał, ale jeszcze pewnie nie raz będą takie mecze, jak ten z GKP. W Gorzowie zagraliśmy bez czterech podstawowych zawodników, a piąty, Nakoulma, nie był w pełni dysponowany. To prawie pół drużyny. Mimo to nie musieliśmy przegrać, bo zespołowi zabrakło skuteczności. Odrębną sprawą było jeszcze sędziowanie. Powinien dla nas podyktować rzut karny, ale zamiast tego dał rzutu wolny gospodarzom, choć nie było w tej sytuacji przewinienia. A później już arbiter pilnował wyniku, abyśmy nie zrobili GKP krzywdy. Mam nadzieję, że od spotkania z Podbeskidziem ten marsz w górę wreszcie się zacznie.
• Na ile punktów będzie pan liczył w najbliższych spotkaniach?
– Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli nie wygrać z Podbeskidziem i Flotą Świnoujście na wyjeździe. Później przyjedzie do nas Sandecja, która jest na fali, ale z nią też trzeba zwyciężyć.
• Czy to oznacza ultimatum dla trenera?
– Nie. Zresztą w tych trzech rozegranych meczach nie widziałem błędów trenera.
• I jest pan spokojny?
– Spokojny, jeśli chodzi o nasze wyniki w tej rundzie.
• A Tadeusz Łapa również może być spokojny?
– Nawet przez myśl mi nie przeszło, aby po trzech meczach zmieniać coś w sztabie szkoleniowym.
• W Lublinie już teraz łączy się Górnika z... Bogusławem Baniakiem.
– Totalna plotka. Trener Baniak ma coś do zrobienia w Motorze i najlepiej, aby na tym się koncentrował. W ogóle z nim nie rozmawiałem i nawet nie chcę komentować tych "rewelacji”.