GKS Bogdanka może znowu nazywać się Górnik Łęczna. Główny sponsor oczekuje jednak, że wcześniej kibice zdecydowanie zadeklarują potrzebę zmiany nazwy.
– Od kilku lat jestem związany z klubem z Łęcznej jako kibic. Cieszę się, że mogę wesprzeć klub na takim poziomie, jakie możliwości finansowe mamy – mówi Robert Ciuba, właściciel kancelarii.
– Skłoniło mnie do tego kilka faktów. To najwyżej notowany w Polsce klub z naszego regionu. Jeżeli ktoś mówi o Lubelszczyźnie, myśli o klubie z Łęcznej. Bardzo budujące jest, że głównym sponsorem jest kopalnia węgla, która bardzo mocno wspiera klub. Jako kibic, sympatyk, mam też ciche marzenie, że uda się wrócić do starej nazwy, bo ta furtka się otworzyła i mam nadzieję, że uda się to zrealizować – dodaje.
Ciuba nawiązał do wypowiedzi prezesa LW Bogdanka SA Zbigniewa Stopy, który podczas konferencji prasowej pod koniec listopada zadeklarował:
– Jeśli taka będzie wola kibiców i oczekiwania społeczne, to jesteśmy w stanie wrócić do tradycyjnej nazwy. Myślę, że nawet na początku przyszłego roku, tak żeby już w rundzie wiosennej zespół występował w I lidze jako Górnik Łęczna.
Na razie jeszcze Bogdanka
Od słów do czynów droga jest jednak daleka. Na razie żadne działania w kierunku powrotu Górnika do Łęcznej nie zostały jeszcze podjęte.
– Jako klub doświadczamy tego, iż LW "Bogdanka” SA jest firmą odpowiedzialną społecznie – dzięki temu możemy szkolić młodzież i dawać szansę wybijającym się juniorom zaistnienia w seniorskim futbolu. Ja liczę na to, że sprawa, która nurtuje sympatyków naszego klubu znajdzie szczęśliwe zakończenie – mówi Artur Kapelko, prezes GKS Bogdanka.
– Wiadomo, że piłka nożna to jest sport dla kibiców, gra się dla kibiców. My jako zarząd cieszymy się, że możemy pracować w klubie o takich tradycjach, budowanych przez lata. Jednocześnie zdajemy sobie doskonale sprawę, w jakiej kondycji jest sport na ścianie wschodniej. Jesteśmy skromną spółka, żyjącą ze sponsoringu kopalni, która daje 90 procent budżetu. Musimy to szanować i respektować. Staramy się zadowolić wszystkie osoby i podmioty, które są w jakikolwiek sposób związane z klubem. Nie jest tajemnicą, że jako sympatycy wszyscy mamy zbliżone marzenia. Zobaczymy jak to się wszystko potoczny. Bądźmy dobrej myśli, natomiast przed szczęśliwym zakończeniem całej sprawy, nie chcielibyśmy się wypowiadać – dodaje Kapelko.
Organem decyzyjnym w tej sprawie jest kopalnia, która za rządów prezesa Mirosława Tarasa uzależniła dalsze sponsorowanie klubu od zmiany nazwy na GKS Bogdanka, chcąc w ten sposób zapewnić sobie sukces marketingowy.
Górnik 1979 nie przestanie istnieć
Plany nie do końca się powiodły, bo choć sama nazwa "Bogdanka” z pewnością stała się bardziej rozpoznawalna, to od klubu odsunęli się najbardziej zagorzali kibice, którzy nie zaakceptowali nowej nazwy. Zaprotestowali zawieszając doping, a wkrótce potem przestali przychodzić na stadion i założyli własny klub – Górnik 1979 Łęczna, który w poprzednim sezonie przebił się z klasy B do A, a obecnie z powodzeniem w niej występuje.
Kopalnia chciałaby, żeby fani jednoznacznie określili swoje stanowisko.
– Czekamy na sygnał ze strony kibiców, że oni faktycznie chcą powrotu do starej nazwy. Na razie takiego nie dostaliśmy, a na pewno nie będziemy starali się nikogo uszczęśliwiać na siłę. Podtrzymuję deklarację, jeżeli fani wyrażą wolę powrotu na stadion po zmianie nazwy klubu, na wiosnę możemy grać jako Górnik – zapewnia Stopa.
Kibice na razie nie chcą komentować sprawy. – Nikt na ten temat z nami nie rozmawiał. Na tę chwilę nie ma takiego tematu – ucina Tomasz Płaza, prezes Górnik 1979.
Wiadomo jednak, że fani nie wrócą na stadion, jeśli klub nie spełni ich postulatów. Jednym z nich mogłoby być zagwarantowanie dalszego istnienia Górnikowi 1979, w którego powstanie fani włożyli bardzo dużo wysiłku i czasu.
– Na pewno nie będzie tak, że ten klub przestanie istnieć z dnia na dzień, wielu z nas poświęciło mu dwa lata swojego życia. Przyjemnie byłoby jednak wrócić na stadion przy Al. Jana Pawła II – przyznaje jeden z kibiców.
Piłkarze czekają na doping
Powrotu fanów bardzo chcieliby też piłkarze. Veljko Nikitović, który z klubem z Łęcznej związany jest od 2011 twierdzi, że to byłby najlepszy prezent na święta.
– Chciałbym, żeby to znowu był Górnik, a nie Bogdanka, żeby kibice znowu zasiedli na trybunie "B”. Nie ukrywam i nigdy nie ukrywałem, że bardzo brakuje nam ich dopingu. Co prawda w tym sezonie u siebie radzimy sobie jak na razie bardzo dobrze, ale przy wsparciu fanów byłoby jeszcze lepiej. W tej chwili jest taka sparingowa atmosfera – zauważa serbski kapitan "zielono-czarnych”.
32-letni Serb, który zdążył zapuścić już korzenie w Polsce, zdaje sobie jednak sprawę, że droga do porozumienia jest dość kręta. – Wiadomo, kibice mają teraz swój klub, którego nie chcą zostawić. Wierzę jednak, że uda się znaleźć kompromis i obie strony się dogadają. Mam nadzieję, że w nowym roku wszyscy będziemy Górnikami z Łęcznej. To najistotniejsza sprawa w tej chwili – kończy ulubieniec łęczyńskiej publiczności.