ROZMOWA z Dariuszem Jareckim, zawodnikiem Górnika Łęczna
Pierwsza część sezonu dobiegła końca. Wiosną Górnikowi po raz kolejny przyjdzie stoczyć walkę o utrzymanie...
– Chcielibyśmy dawać naszym kibicom więcej radości, ale w tej rundzie nam się to nie do końca udało. Nie chcę nas usprawiedliwiać, ale dla Górnika ostatnie pół roku było zwariowane. Trener przyszedł dwa tygodnie przed ligą i nie mieliśmy standardowego okresu przygotowawczego. Kilku zawodników doznało kontuzji i w poszczególnych meczach traciliśmy ważne ogniwa. Gra w I lidze różni się od gry w ekstraklasie. Chcieliśmy stworzyć zespół, który będzie potrafił zdobywać punkty i po ciężkim okresie i spadku z ekstraklasy Górnik się podniesie. Wiele rzeczy nam się w tej rundzie nie udało i mamy tego świadomość. Każdy z nas mógł dać z siebie więcej. Mamy mało punktów, ale różnica nie jest duża. W wielu meczach brakowało nam szczęścia. Stwarzaliśmy sytuacje jednak nic nie chciało wpaść. W Sosnowcu z Zagłębiem zagraliśmy bardzo dobry mecz, ale straciliśmy bramki. W szatni powiedzieliśmy sobie więc, że solidnie przepracujemy okres przygotowawczy i pokażemy potencjał jaki drzemie w zespole. Nikt nie czuje się wypalony, a tym bardziej nie mamy zamiaru wspominać za kilka lat, że Górnik rok po roku zaliczył spadek.
W trakcie rundy doszło do zmiany szkoleniowca. Jak wyglądały wasze relacje z trenerem Tomaszem Kafarskim?
– Trener poznawał nas w trakcie sezonu, bo nie było na to czasu w okresie przygotowawczym. Miał pomysł na grę Górnika. My jako piłkarze zawiedliśmy. Szkoleniowiec dawał z siebie wszystko. Był pochłonięty pracą, dbał o najmniejsze niuanse. Na pewno nie zwolniliśmy trenera, jak to niektórzy mówią, ale z drugiej strony też grając tak, a nie inaczej, nie pomogliśmy mu w utrzymaniu stanowiska. Przykro nam z tego powodu. Moim zdaniem zaważyło ostatnich pięć minut meczu z GKS Katowice. Gdybyśmy wtedy wygrali, to pewnie trener Kafarski cały czas prowadziłby Górnika.
Czy to dla was dobrze, że przerwa zimowa jest teraz znacznie dłuższa niż w ekstraklasie?
– Zależy jak na to spojrzeć. Z jednej strony chcielibyśmy grać jak najszybciej i odbić sobie nasze niepowodzenia. Z drugiej, wiemy czego nam brakowało i nad czym musimy popracować. Nikt nie lubi długich okresów przygotowawczych. Oczywiście, że potrzeba trochę przerwy po takiej rundzie, ale jak już zacznie się trenować, to czas niekiedy się dłuży. Jednak praca ma nam pomóc, bo mamy stworzyć zespół, który musi zacząć zwyciężać od pierwszego meczu wiosny. Nie możemy „ciułać” mozolnie punktów.
Ważne też aby zdrowie dopisało…
– Zwłaszcza w moim przypadku. Zaczynając rundę byłem w bardzo dobrej formie, ale złamane żebra kompletnie uniemożliwiły mi treningi na sześć tygodni. Później musiałem gonić i nadrabiać stracony czas. Dlatego osobiście nie jestem z tej rundy zadowolony. Nie będę całkowicie zganiał tego na zdrowie, ale gdybym nie miał problemów z urazami to zagrałbym na pewno lepiej i bardziej pomógł drużynie.