Motor zrobił swoje i pokonał w zaległym meczu Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1. Dzięki temu awansował na trzecie miejsce w tabeli, a do lidera traci tylko dwa „oczka”. Jak spotkanie oceniają trenerzy obu ekip?
Goncalo Feio (Motor Lublin)
– Tak, jak musieliśmy drugi raz przyjechać po te punkty, czyli to był podwójny wysiłek, jeżeli chodzi o sprawy organizacyjnie, to tak samo moi piłkarze musieli zostawić sporo zdrowia na boisku, żeby pokonać Podbeskidzie. Cechy wolicjonalne, chęci brania na siebie odpowiedzialności, poziom zaangażowania u rywala był bardzo wysoki. Postawili nam na pewno trudne warunki. Gratuluję mojej drużynie, punkty wyrwaliśmy dużym wysiłkiem. Jak zwykle, po zwycięstwach są rzeczy, które moglibyśmy robić lepiej. Uważam, że stać nas na większą kulturę gry z piłką, na więcej momentów, gdzie z tą piłką wypychamy przeciwnika do obrony niskiej. I mamy więcej wejść w ostatnią tercję. Poprzez błędne decyzje przy otwarciu gry robiliśmy to, ale nie tak często, jakbym chciał. Błędy w otwarciu napędzały szybkie ataki Podbeskidzia. Stałe fragmenty były najgroźniejszą fazą gry rywala. Z tego mają bramkę, z tego sytuację Mikołajewskiego i dobrą pozycję Bidy na pierwszym słupku w drugiej połowie. Długie auty, rzuty wolne i rożne były groźną bronią gospodarzy. Po jednym z nich padła bramka.
– Wracając do operowania piłką przez nas. W momentach, kiedy byliśmy w stanie dojść do ostatniej tercji, wtedy byliśmy groźni. Po takich akcjach strzelaliśmy na 1:0 i 2:0, gol na 2:1 skomplikował sprawę, bo inaczej jest wejść do szatni przy wyniku 2:0 niż 2:1. W drugiej połowie obraz był podobny. Ciężko przeciwstawić się drużynie, która gra bezpośrednio i zostawia bardzo dużo zawodników wysoko. W grze drugich piłek Podbeskidzie często było skuteczne. Nie przy pierwszych piłkach, ale przy drugich. Jak je zbierali, to byli w stanie wysyłać kolejne piłki do naszego pola karnego.
– Mecz wymagał od nas sporo koncentracji i determinacji, żeby wybronić nasze pole karne. Cieszy, że po przerwie mieliśmy momenty z dużą kulturą gry. Wyprowadziliśmy ataki, przez które mogliśmy strzelić trzecią bramkę. To się nie udało i dlatego mecz był otwarty do końca. Nie zagraliśmy wielkiego meczu zrobiliśmy to co najważniejsze. Budujemy małą serię, wracamy do Lublina z trzema punktami i możemy myśleć o następnym spotkaniu.
Jesteście beniaminkiem, ale macie aspiracje na awans…
– Rzadko patrzę w tabelę, ale jesteśmy chyba teraz na trzecim miejscu, mamy tylko dwa punkty straty do lidera. Widzimy się, jak tabela pokazuje, jesteśmy beniaminkiem, ale aspirujemy po więcej. Praca piłkarzy spowodowała, że patrzy się na nas inaczej niż na beniaminka. Środowisko rywali, dziennikarzy nakręcało się, że jesteśmy jednym z faworytów. My na te bodźce zewnętrzne nie reagujemy, pracujemy tak samo, jak zawsze pracujemy. Po każdym meczu staramy się wyciągać wnioski i cały czas się rozwijać. Nie patrzymy dalej niż następny mecz. W niedzielę mamy ważne spotkanie dla naszych kibiców. Sporo widzów wybiera się do Łęcznej, do naszego sąsiada. Gdzie to podejście nas zaprowadzi, zobaczymy, ale jesteśmy ambitnymi ludźmi. Myślę, że zapewniliśmy sobie dzisiaj utrzymanie. Żyje się tylko raz, a karierę ma się jedną i chcemy brać z życia wszystko, co możemy. Mamy marzenia, ale żyjemy nimi codziennie.
Dariusz Marzec (Podbeskidzie)
– To był nasz najlepszy mecz w tej rundzie. Widać było, że chłopaki oddają serce, uważam, że gra też stała na dobrym poziomie. Najważniejsze są jednak punkty. Przy drugiej bramce był ewidentny faul, Mikołajewski był ciągnięty za koszulkę, oglądaliśmy nawet. Sędzia puszcza i dostajemy drugą bramkę, ale walczymy dalej. Szacun dla chłopków, dziękuję im za postawę, naprawdę oddali serce. Wynik jest najważniejszy, ale było widać zespół. Przed meczem rozmawialiśmy i powiedziałem im, że chciałbym, żeby pokazali to, co na ostatnim sparingu. Że potrafią grać w piłkę i że walczą. I zrobili to.
Po konferencji prasowej pojawiła się informacja, że trener Marzec stracił posadę. „Górali” ma przejąć Jarosław Skrobacz, były opiekun Ruchu Chorzów.