W trzech ostatnich meczach Motor zdobył siedem punktów. Niestety, w piątkowy wieczór nie wywalczył ani jednego „oczka”, bo przegrał w Pruszkowie z tamtejszym Zniczem 0:1. Jak spotkanie oceniają trenerzy obu ekip?
Goncalo Feio (Motor Lublin)
– Jak przegrywasz z przeciwnikiem, który był lepszy od ciebie, to należy pogratulować przeciwnikowi i trenerowi, który ma trudne warunki pracy, ale ma ogromne serce, wiedzę, merytorykę i szatnię, którą ma za sobą. Wywalczył te trzy punkty. Cenię trenera, bo powoduje, że piłka nożna w Polsce jest lepsza. Gratulacje dla trenera i dla drużyny. Dziękuję też moim piłkarzom, za to, co zostawili na boisku. Uważam jednak, że stać nas na zdecydowanie więcej, zarówno pod kątem wolicjonalnym, jak i piłkarskim. Podziękowania także dla kibiców, którzy jak zwykle byli z nami.
– To był brzydki mecz. Zarówno ja, jak i trener Misiura wolelibyśmy, żeby mecz był bardziej piłkarski. To było jednak związanie ze stanem murawy, ładna gra jest ważna, ale wynik jest ważniejszy. Na tym boisku nie dało się dużo lepiej. Było bardzo dużo długich piłek, dłuższe momenty braku kultury gry. Nikt nie potrafił na dłużej zdominować przeciwnika. Piłkarze byli nisko, obie drużyny podeszły do rywala z dużym szacunkiem. Nie zaangażowaliśmy tym razem dużej liczby zawodników w pressingu, było to związane z długimi piłkami. Przeciwnik potrafił wywalczyć więcej stałych fragmentów gry niż my i był częściej w naszym polu karnym.
– Można powiedzieć, że od 60 minuty mieliśmy trochę większą kontrolę nad meczem, ale niewiele z tego wynikało. Końcówka, to nasza gra w dziesięciu. Jak masz mecz na remis to bardziej opłaca się go wygrać niż zremisować. Bardziej się opłaca raz wygrać niż dwa razy zremisować. Statystycznie drużyny, które osiągają wysokie cele, to nie są drużyny, które mało przegrywają, tylko te, które najwięcej wygrywają. My gdybyśmy pokonali rywali z Pruszkowa i wcześniej u siebie Wisłę Płock, to bylibyśmy w gronie zespołów, które mają na koncie najwięcej zwycięstw.
– Akcja bramkowa? W piłce oprócz jakości, taktyki najpierw jest zrozumienie, że to jest sport. Najważniejsza jest umiejętność rywalizacji. W ostatnich minutach w dwóch momentach nie rywalizowaliśmy dobrze. Najpierw mogliśmy wybić piłkę dalej, a nie do przeciwnika. To nie jest związanie z jakością czy taktyką, tylko chęcią rywalizacji. Trzeba po prostu piłkę kopnąć jak najdalej. Drugi moment, to musimy faulować. Byłaby czerwona kartka, gralibyśmy w dziewięciu, być może byśmy się wybronili, ale Znicz nie miałby sam na sam. To jest umiejętność rywalizacji, my tym brakiem tej umiejętności straciliśmy jeden punkt. Uważam, że to był mecz na remis, ale jeżeli ktoś miał go wygrać, to powinien być to Znicz. Gratulacje, bo trzy punkty dają rywalom trochę spokoju i wiarę.
Mariusz Misiura (Znicz Pruszków)
– Powiem jako człowiek i trener. Przed wyjściem na boisku, jak staliśmy w kole jako drużyna Piotrek Misztal powiedział: nieważne czy jesteśmy z Japonii, Ukrainy czy Szczecina, to naszym drugim domem jest Znicz Pruszków. W naszym domu płonie i czas go ugasić punktami, a nie słowami. Reakcja moich zawodników, to jak prezentowali się od pierwszej do ostatniej minuty, przy bramce jak Shuma biegł, żeby zgrać piłkę do Krystiana Tabary, jak Paweł Moskwik biegł, żeby piłkę odebrać, to było coś niesamowitego. Powiedziałem w szatni, że bez względu na wszystko, jeżeli ktoś z nich będzie potrzebował mojego wsparcia, albo pomocy, to mogą zawsze na mnie liczyć. Są takie momenty, których nie można kupić. To są momenty, na które musisz zasłużyć tygodniami, miesiącami ciężkiej pracy i relacjami, które budujesz. Nie zrozumie tego nikt, kto tego sam nie przeżyje.
– Trener Feio powiedział miłe słowa na mój temat i bardzo mu dziękuję. Odwdzięczę się tym samym, przedstawię dwie sytuacje. Pierwsza, to 8 kwiecień, tamten sezon. Przegraliśmy z Motorem i pojawiło się zwątpienie czy awansujemy. O pierwszej w nocy dostałem wiadomość od Goncalo Feio, która brzmiała „dla mnie na dzień dzisiejszy Motor i Znicz to dwa najlepsze zespoły, które powinny awansować do pierwszej ligi”. W obecnych rozgrywkach, po czwartej porażce z rzędu, ten sam przeciwnik pisze mi wiadomość „Nieprawdopodobne, wiem co czujecie i wiem, że nie napiszę nic, co pomoże, ale wielkie uznanie za plan, za jego wykonanie i za zarządzanie meczem”. Momenty, kiedy my rywalizujemy o być albo nie być pokazują, jaka piłka potrafi być piękna. Nawet przeciwnik, z którym jeszcze niedawno rywalizowaliśmy w drugiej lidze teraz w pierwszej, jest w stanie cię wspierać w trudnych momentach. Trener Goncalo mnie wspierał, ja życzę tego samego, żebyś dalej robił swoją pracę, bo wierzę, że to co robisz zmienia polską piłkę. Życzę awansu do ekstraklasy.
– Teraz powiem jako trener, mecz był bardzo brzydki, ale ciężko robić progres, kiedy masz taką, a nie inną murawę. Ostatnio graliśmy w Gdyni i chłopaki się dziwili, ale ta piłka się zachowuje, ale szybko chodzi. My tego nie doświadczamy na co dzień. To sprawia nam problem. Dlatego zdecydowaliśmy się na bardziej grę bezpośrednią, na dwóch napastników i dwie dziesiątki. Szukaliśmy prostego rozwiązania, żeby ten mecz zakończyć na naszą korzyść. Może to jedno z brzydszych spotkań, ale cieszę się, że skończyło się zwycięstwem.