Motor Lublin w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry zdobył gola w meczu z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza i pokonał rywali 1:0. Jak sobotnie spotkanie oceniają trenerzy obu drużyn?
Mariusz Lewandowski (Bruk-Bet Termalica Nieciecza)
– Na pewno mecz, który miał w pierwszej i drugiej połowie sporo sytuacji, dużo się działo w polach karnych. Wynik mógł być zdecydowanie inny, z tego względu, że były sytuacje podbramkowe. Na pewno sytuacje, które nas bardzo denerwują, dla mnie ewidentny rzut karny w pierwszej połowie, jeżeli sędzia nie widział, to miał przecież VAR. Stempel, który dostał Dombrowski, nie wiem, dlaczego nie było karnego. Branecki wychodził, a Najemski łapał za koszulkę na wysokości 40. metra, sędzia mówi, że jest z tego korzyść. Jaką my mieliśmy korzyść skoro Branecki mógł wyjść dwa razy sam na sam. Takie decyzje, które na pewno wpłynęły na to, że nie otworzyliśmy wyniku i jesteśmy zdenerwowani, że po mocno pracowitym wykonaniu zadań zawodników, którzy się starali i wykonali kawał pracy na koniec straciliśmy głupią bramkę. Nie wróciliśmy pod bramkę z fazy przejściowej. Po kontrze zablokowaliśmy piłkę, ale nie zebraliśmy drugiej, nie wróciliśmy na pozycje i to spowodowało, że przegrywamy mecz.
Goncalo Feio (Motor Lublin)
– Gratulacje dla drużyny. Ruszyć w każdej rundzie nigdy nie jest łatwo. Pierwsze punkty zdobyć, odnieść pierwsze zwycięstwo zawsze jest trudno. W poniedziałek zagraliśmy słaby mecz, ale nasza wiara w to, co robimy nie może ucierpieć. Moja drużyna wprowadziła to w życie. Uważam, że nie ma sensu umniejszać naszego zwycięstwa doszukując się jakichś błędnych decyzji. Ja uważam inaczej. W odróżnieniu od przeciwnika, doceniam to, co robił rywal, bo to był mecz piłkarski drużyn, które posiadają i dobrych piłkarzy i dobre rozwiązania taktyczne. Oferują też dobry poziom. Termalica była godnym rywalem, a szczegóły zdecydowany o naszym zwycięstwie, które było zasłużone. My mieliśmy więcej sytuacji stuprocentowych. Termalica też miała jedną „dużą” sytuację, ale z upływem meczu, to my byliśmy jednak bliżej zwycięstwa. Po raz kolejny dopięliśmy swego.
– Dobry mecz, jeżeli chodzi o atak pozycyjny, wchodziliśmy bardzo dobrze i dużo w pole karne przeciwnika. Tam moglibyśmy bardziej skuteczniejsi, jeżeli chodzi o ostatnie podanie, wtedy byłoby więcej bramek i sytuacji. Atak pod pressem? Nie zawsze byliśmy tak skuteczni, jak chcemy. Obrona wysoka z naszej strony, to też niezły poziom, a dalej musimy pracować nad drugimi piłkami, przeciwnicy nie chcą się mierzyć z naszym pressingiem, wiedzą, że jesteśmy w tym skuteczni. Drugie piłki, jeżeli wygrasz dominujesz, a jeżeli przegrasz, to przeciwnik napędza swoje akcje. I parę razy tak było. Stałe fragmenty, obie drużyny się skutecznie wybroniły.
– Gratuluję swojej drużynie, dziękuję im i wszystkim kibicom, którzy byli na stadionie. Powiedziałem w szatni, że mecz był dla mnie szczególny, z jednego prostego powodu, pierwszy raz odkąd jestem trenerem Motoru moja córka była na meczu. Żeby być dobrym trenerem, często jestem trochę gorszym tatą, szczególnie, jeżeli chodzi o czas spędzony z córką. Teraz spróbuję to trochę odrobić po meczu.
Aż pięć zmian po meczu w Katowicach…
– Drużyna nie potrzebuje pobudzenia, to ambitna drużyna. Wiadomo, że w tej chwili mam szeroką kadrę i zarządzanie nią będzie polegało na tym, żeby być sprawiedliwym. Wybierasz między ludźmi, więc musisz komuś zaufać, ale innych ranić. Piłkarze nie grający mają trening rano i takie same wsparcie w postaci odprawy o swojej grze i szereg innych rzeczy. Dbamy o każdego tak samo. Bycie trenerem polega na podejmowaniu trudnych decyzji, bo to są trudne decyzje. Ja wierzę w to, że uda mi się to robić, to zarządzanie szatnią na tyle dobrze i że uda mi się zadbać o ludzi, że ta drużyna w dalszym ciągu będzie taka sama, jak do tej pory. Jeżeli ktoś ma gorszy moment, to nie zostawimy go samego, spróbujemy go wyciągnąć do góry. Nasza historia to udowodniła, a sezony są na tyle długie, że każdy piłkarz może się pojawić i być kluczowym. Ja w to wierzę, wiem, jaką mam szatnie i jakie charaktery. Będę wybierał tych, co moim zdaniem będą odpowiedni pod kątem naszego momentu, co chcemy grać i charakterystyki przeciwnika.
Zwycięską bramkę zdobył Dariusz Kamiński, który tym razem rozpoczął mecz na ławce…
– Wszyscy się cieszymy, ale mi tak naprawdę jest obojętne kto strzeli, ale „Kamyk” jest piłkarze, który zrezygnował latem z wakacji, żeby się przygotować do gry w Motorze. Konkurencja była duża, a miał taki moment we wdrażaniu się do modelu gry, że wyglądało na to, że jest gotowy wejść. Niestety skręcił staw skokowy i stracił dwa miesiące. Teraz wszystko grał, nie opuścił treningu i dał sygnał, że potrafi robić, to co robi. Mieć liczby, bramki, asysty, szybkość i intensywność też może być dużym atutem. W motorze nie ma podstawowych zawodników i rezerwowych, każdy kto wchodzi ma swoje zadanie do wykonania. Cieszymy się, bo Kamyk zasłużył na to swoją pracą i na to jakim jest człowiekiem.
Kacper Rosa zastąpił w bramce Łukasza Budziłka…
– To specyficzna pozycja, bo na innych można pokombinować. Ja podchodzę do tego, jak do innej rywalizacji. Moja rola to być sprawiedliwym, mam pełne zaufanie do każdego swojego piłkarza, jeżeli stracę to zaufanie, to takiego piłkarza już nie będzie. Rosa zagrał solidny mecz, zaliczył czyste konto i zobaczymy, co będzie dalej. Teraz jest trening, w kolejnych dniach też, w życiu jeden moment może zmienić bardzo dużo. Deklaracje co dalej nie mają sensu, żyjemy z dnia na dzień.