Po czterech meczach bez jakiejkolwiek zdobyczy punktowej zielono-czarni zremisowali 2:2 z Zagłębiem. Górnik mógł to spotkanie wygrać, ale najpierw arbiter podyktował kontrowersyjny rzut karny, a potem łęcznianie strzelili sobie bramkę samobójczą
Górnik jechał do Sosnowca w lekko mówiąc nienajlepszych humorach. Drużyna z Łęcznej w ostatnich ośmiu meczach nie potrafiła odnieść ani jednej wygranej, a cztery ostatnie spotkania kończyły się porażkami. Fatalna seria spowodowała, że zielono-czarni jechali na Śląsk jako przedostatnia drużyna w ligowej tabeli. Faworytem byli gospodarze, ale Grzegorz Bonin i spółka w sierpniu potrafili sprawić niespodziankę i pokonać na swoim stadionie ekipę Zagłębia 2:1. Dlatego kibice mogli mieć nadzieję na korzystny rezultat.
Spotkanie bardzo dobrze rozpoczęło się dla graczy trenera Sławomira Nazaruka. Już w 5 minucie po rzucie rożnym w zamieszaniu pod bramką gospodarzy najprzytomniej zachował się Arkadiusz Kasperkiewicz i umieścił piłkę w siatce. Siedem minut później Zagłębie miało okazje do wyrównania, ale strzał Arkadiusza Jędrycha w ostatniej chwili z linii bramkowej wybił Kasperkiewicz. Minutę później w sytuacji sam na sam z Sergiuszem Prusakiem znalazł się Vamara Sanogo, ale nie trafił w światło bramki. Później gra toczyła się głównie w środku pola, ale z czasem przewagę optyczną zaczęli mieć łęcznianie. I gdy wydawało się, że Górnik zejdzie do szatni prowadząc 1:0 doszło do bardzo kontrowersyjnej sytuacji. Tomasz Nowak oddał strzał sprzed pola a karnego, jego uderzenie starał się zablokować Kasperkiewicz. Obrońca z Łęcznej zagrał piłkę ręką, ale trzymał ją przy ciele i został zwyczajnie nastrzelony. Jednak arbiter spotkania zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego. Do futbolówki ustawionej na 11 metrze podszedł Szymon Lewicki i zdobył gola do szatni.
Po zmianie stron lepiej na murawie w Sosnowcu prezentowali się piłkarze Dariusza Dudka. Zagłębie zamknęło Górnika na jego połowie i cierpliwie przygotowywało ataki pozycyjne. Jednak łęcznianie byli czujni w obronie i poprzez kontrataki starali się zagrozić rywalom. I po jednej z nich w 58 minucie lewym skrzydłem popędził Grzegorz Bonin po czym zagrał do Patryka Szysza, ale ten fatalnie skiksował. Akcję starał się jeszcze kończyć strzałem z dystansu Łukasz Tymiński, ale jego uderzenie było zbyt anemiczne. Jeszcze groźniej było 66 minucie. Wtedy przed szansą stanął wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Dariusz Jarecki. Pomocnik Górnika złożył się do strzału „szczupakiem”, ale Dawid Kudła sparował piłkę na rzut rożny. I po nim piłka trafiła do Rafała Kosznika, a ten kapitalnym uderzeniem z woleja nie dał szans bramkarzowi gospodarzy i łęcznianie po raz drugi byli na prowadzeniu.
Niestety cztery minuty później znów był remis. Lewicki zagrywał prostopadłą piłkę do jednego z partnerów. Akcję wślizgiem chciał przerwać Kasperkiewicz, ale nastrzelił piłką Kosznika i ta po odbiciu od jego kolana wtoczyła się do bramki kompletnie zdezorientowanego Prusaka. Goście starali się odpowiedzieć, ale strzał z dystansu Bonia pewnie chwycił Kudła. Później okazję miał jeszcze Sebastian Szerszeń, ale nie trafił w bramkę i mecz zakończył się podziałem punktów. – Czujemy niedosyt – powiedział przed kamerami Polsatu Sport Kosznik. – Moim zdaniem karnego absolutnie nie było, ale sędzia go gwizdnął. W drugiej połowie stwarzaliśmy sytuacje po kontrach i zdobyliśmy gola na 2:1. Potem mieliśmy jeszcze okazje a pechowo straciliśmy kolejną bramkę. Szkoda bo punkty są nam potrzebne jak tlen – zakończył obrońca zielono-czarnych.
Zagłębie Sosnowiec – Górnik Łęczna 2:2 (1:1)
Bramki: Lewicki (45-karny) Kosznik (71-samobójcza) – Kasperkiewicz (5), Kosznik (67).
Zagłębie: Kudła – Jędrych, Nowak, Nawotka (59 Mularczyk), Cichocki, Lewicki, Udovicić, Sanogo (73 Nuno), Banasiak, Wrzesiński (87 Łuczak), Sulewski
Górnik: Prusak – Pisarczuk, Sosnowski, Kasperkiewicz, Kosznik – Szewczyk (61 Jarecki), Makowski, Tymiński, Sasin (62 Karbowy), Szysz (79 Szerszen), Bonin.
Żółte kartki: Wrześiński, Sanogo – Pisarczuk, Kasperkiewicz, Szewczyk, Kosznik.
Sędziował: Piotr Idzik