ROZMOWA Z Mateuszem Pielachem, kapitanem Wisły Puławy
- Jak zdrowie?
– Coraz lepiej. Jestem w trakcie rehabilitacji. Nie chcę zapeszać, ale wygląda na to, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Nie chcę oczywiście niczego przyśpieszać, bo w przypadku takich kontuzji, jak moja przerwa musi wynosić przynajmniej sześć miesięcy. Lekarze mówią, że w niektórych przypadkach można wrócić szybciej, ale to już kwestia indywidualna.
- Kiedy najwcześniej będziesz mógł wrócić na boisko?
– Chciałbym na przełomie września i października rozpocząć już normalne treningi z zespołem. Pracuję jednak spokojnie i czekam, żeby pomóc chłopakom.
- Pewnie oglądałeś mecze Wisły? Trudno było wysiedzieć n a trybunach?
– Byłem na wszystkich, także tych wyjazdowych. Chciałem być z drużyną na dobre i na złe. Co można powiedzieć? Sami zawaliliśmy sprawę. Praktycznie w każdym spotkaniu były okazje, ale nie strzelaliśmy goli. Trudno w takiej sytuacji marzyć o utrzymaniu. U siebie zdobyliśmy zaledwie jedną bramkę w tej rundzie. Szkoda klubu i ludzi, którzy włożyli sporo pracy w rozwój piłki w Puławach. Sami jesteśmy sobie jednak winni, dlatego trzeba uderzyć się w pierwsi i jak najszybciej postarać się wrócić na pierwszoligowe boiska. Mam nadzieję, że pomęczymy się w II lidze tylko rok i znowu będziemy świętowali awans.
- Chyba trzeba jeszcze poczekać na ostatecznie decyzje w sprawie Ruchu Chorzów i Stomilu Olsztyn. Gdyby nie dostali licencji, to w Puławach ciągle może być Nice 1. liga...
– Prawdę mówiąc dzwoniliśmy nawet po znajomych w Chorzowie i Olsztynie, żeby się dowiedzieć, jak to wszystko wygląda. Na razie jednak nic nie jest pewne. Jak to się mówi: nadzieja umiera ostatnia. Oczywiście, byłoby fajnie, gdyby udało się zostać. Nie nastawiamy się jednak na to, że po raz drugi z rzędu decyzje przy zielonym stoliku zapadną po naszej myśli. Trzeba spokojnie poczekać, pewnie w przyszłym tygodniu wszystko będzie już na sto procent jasne.
- Mówisz o walce o awans, to oznacza, że zostajesz w Wiśle na kolejny sezon?
– Zdecydowanie tak. Miałem rozmowę z działaczami i klub po raz kolejny zachował się wobec mnie bardzo fair. Nie ma co ukrywać, że jestem poważnie kontuzjowany i czeka mnie jeszcze parę miesięcy przerwy. Nie było jednak mowy o rozwiązywaniu umowy, co bardzo mnie cieszy. Liczę, że jeszcze w rundzie jesiennej będę w stanie pomóc zespołowi na boisku.