Kolejna kapitalna runda za drużyną Motoru. Piłkarze Goncalo Feio w sobotę pokonali u siebie Lechię Gdańsk 1:0 i w sumie uzbierali aż 32 punkty. Przerwę w rozgrywkach na pewno przezimują w strefie barażowej, a niewykluczone, że nawet jako wicelider. Beniaminek na razie jest drugi, ale GKS Tychy swój mecz rozegra dopiero w niedzielę wieczorem.
Powiedzieć, że skład spadkowicza z PKO BP Ekstraklasy mocno się w ostatnich miesiącach zmienił, to nic nie powiedzieć. W sobotę, w „podstawie” pojawiło się zaledwie… dwóch zawodników, którzy zagrali od pierwszej minuty w starciu obu ekip pod koniec lipca: Miłosz Kałahur i Tomasz Neugebauer. Tak się jednak złożyło, że ten drugi przypadkowo, dostał cios w głowę od kolegi i szybko musiał opuścić boisko.
Pierwsza połowa zaczęła się obiecująco. Może klarownych okazji nie było, ale tylko dlatego, że zawodnicy obu ekip podejmowali złe decyzje, kiedy byli już blisko bramki. Najpierw Mariusz Rybicki mógł próbować strzału jedno tempo wcześniej, ale jeszcze podprowadził sobie piłkę i ostatecznie został zablokowany. W odpowiedzi, Tomas Bobcek „przełożył” rywala w szesnastce Motoru jednak zamiast uderzać, szukał jeszcze podania do kolegi. W efekcie, cała akcja spaliła na panewce.
Później Piotr Ceglarz ładnie obrócił się z piłką przed polem karnym. Niestety, oddał minimalnie niecelny strzał. Bobcek raz jeszcze znalazł się pod bramką gospodarzy i tym razem spróbował efektownego „krżyżaczka”. Przymierzył jednak tylko w boczną siatkę. Kacper Rosa był praktycznie bezrobotny, a duża w tym zasługa Arkadiusza Najemskiego, który był dla przeciwników zaporą nie do przejścia. Niewiele zabrakło, a „Najem” na koniec pierwszej odsłony do niemal bezbłędnego występu w tyłach dorzuciłby jeszcze coś extra w ataku. Po wrzutce Bartosza Wolskiego w trzeciej, dodatkowej minucie gry stoper miejscowych świetnie wyszedł w powietrze, ale uderzył głową centymetry obok słupka.
Może Lechia sprawiała lepsze wrażenie w ataku pozycyjnym, ale to podopieczni Goncalo Feio mieli lepsze sytuacje. Oprócz „główki” Najemskiego, w 41 minucie na 1:0 powinien strzelić Kacper Śpiewak. Po wybitej przez przyjezdnych piłce ze swojej szesnastki, futbolówkę przejął Krystian Palacz i ewidentnie chciał strzelać. Ta próba była jednak kompletnie nieudana, ale szczęśliwym trafem piłka spadła pod nogi Śpiewaka. A ten próbował uderzenia po ziemi. Na posterunku był jednak bramkarz ekipy z Gdańska.
W drugiej połowie w wielu fragmentach wydawało się, że jeżeli ktoś ma strzelić gola, to raczej piłkarze Szymona Grabowskiego, którzy byli zdecydowanie groźniejsi niż przed przerwą. Było kilka udanych akcji ofensywnych, w których brakowało ostatniego podania, albo lepszej decyzji o strzale. Było też mnóstwo stałych fragmentów gry. Z uporem maniaka gdańszczanie rozgrywali jednak wszystkie takie sytuacje na krótko. I za każdym razem nic z tego nie wynikało. Dobrą szansę na strzał z rzutu wolnego miał Rifet Kapić, który jednak trafił w mur.
Zanim minął kwadrans, Jakub Lis zagrał wzdłuż bramki rywali, ale zabrakło kogoś, kto dostawiłby tylko stopę. Później świetnie akcję lewym skrzydłem wyprowadził Hłan. Znowu zabrakło jednak lepszego wykończenia. W 68 minucie w prosty sposób Motor objął prowadzenie. Sebastian Rudol wyrzucił piłkę z autu w szesnastkę, Najemski zagrał ją głową, a Michał Król uciekł swojemu obrońcy i z bliska huknął do siatki.
O dziwo w kolejnych fragmentach meczu, to piłkarze trenera Feio przejęli inicjatywę. Lechia długo nie była w stanie wypracować sobie żadnej dogodnej sytuacji. Dopiero w doliczonym czasie gry, kiedy wreszcie przyjezdni z rzutów rożnych wrzucali piłkę w pole karne, dwa razy niewiele zabrakło, żeby Bobcek doprowadził do wyrównania. Najpierw Słowak odbił piłkę klatką, a z bliska koszmarnie spudłował Dawid Bugaj. Na koniec Bobcek nie trafił w bramkę po strzale głową. I trzy punkty zostały w Lublinie.
Motor Lublin – Lechia Gdańsk 1:0 (0:0)
Bramka: M. Król (68).
Motor: Rosa – Lis, Rudol, Najemski (87 Magnuszewski), Palacz (87 Luberecki). M. Król, Scalet (62 Gąsior), Wolski, Ceglarz, Rybicki (62 Wojtkowski), Śpiewak (80 Żebrakowski).
Lechia: Sarnavsky – Bugaj, Chindris, Olsson, Kałahur, Mena, Zhelizko, Neugebauer (26 D'Arrigo), Kapić (74 Zjawiński), Khlan, Bobcek.
Żółte kartki: Scalet, Król, Śpiewak – Zelizko, Kałahur, D'Arrigo, Kapić.
Sędziował: Damian Sylwestrzak (Wrocław).
Widzów: 5484.