W kwietniu tego roku Motor wygrał w Pruszkowie 2:1, chociaż całą drugą połowę grał w dziesiątkę. W piątek piłkarze Goncalo Feio znowu dostali w meczu ze Zniczem „czerwo”. Niestety, tym razem grę w liczebnej przewadze wykorzystali rywale, którzy w doliczonym czasie gry zdobyli gola na wagę trzech punktów.
O takich meczach zwykło się mówić, że emocji było tyle, co na rybach. Motor nie mógł zaliczyć do udanych przede wszystkim pierwszej połowy. Najlepiej świadczy o tym statystyka strzałów. Goście przez 45 minut nie oddali ani jednego uderzenia na bramkę.
Na boisku było mnóstwo chaosu, sporo niedokładnych podań, gry górą, a przyjezdni mieli olbrzymi problem, żeby w jakikolwiek sposób zagrozić bramce rywali. Znicz też wiele z przodu nie wskórał, ale jednak był groźniejszy. Potrafił też szybko odbierać piłki, a do tego całkowicie neutralizować zagrożenie ze strony przeciwnika.
W 22 minucie po prostopadłym podaniu Shumy Nagamatsu prosto w bramkarza gości huknął Wiktor Nowak. Po chwili, jeden z wielu stałych fragmentów gry zakończył się dobrą sytuacją dla Znicza, bo na długim słupku akcję zamykał Wiktor Grudziński. Był blisko „piątki”, ale huknął bardzo mocno i bardzo niecelnie.
Ekipa z Pruszkowa miała sporo szans na dośrodkowanie ze stojącej piłki. Większość wrzutek była jednak za krótka i nie przechodziła nawet pierwszego obrońcy. W 43 minucie Nagamatsu miał okazję przymierzyć z rzutu wolnego, ale trafił w mur. Sędzia zlitował się już nad kibicami i do pierwszej, bardzo nudnej części spotkania nie doliczył nawet sekundy.
Druga odsłona wiele lepsza nie była. W 57 minucie wreszcie coś wydarzyło się jednak w polu karnym gospodarzy. Po centrze z rzutu wolnego Kamila Wojtkowskiego niewiele zabrakło, a jeden z graczy Znicza wpakowałby piłkę do własnej bramki. Po „główce” Krystiana Pomorskiego futbolówka minimalnie minęła słupek.
Tuż po godzinie gry, pierwszy celny strzał oddał Bartosz Wolski. Z kolei na kwadrans przed końcowym gwizdkiem Kacper Rosa nie sięgnął piłki, ale na szczęście niezła próba Wiktora Nowaka poszybowała obok bramki Motoru. Zawodnik Znicza „złamał” akcję do środka i uderzył zza szesnastki. Zabrakło mu jednak precyzji.
Po przerwie żółto-biało-niebiescy na pewno byli bardziej aktywni w ataku i więcej udawało im się na połowie rywali. Było kilka groźnych akcji, które jednak kończyły się głównie rzutami rożnymi.
W 84 minucie niespodziewanie z boiska wyleciał Arkadiusz Najemski. Dalekie wybicie bramkarza, wygrana „głowa” i defensywa przyjezdnych dała się bardzo łatwo zaskoczyć. Zza pleców obrońców wybiegł Nagamatsu, a sędzia uznał, że „Najem” odepchnął rywala i za to ukarał go drugim „żółtkiem”.
W drugiej dodatkowej minucie wreszcie dośrodkowanie w szesnastkę przyjezdnych było dobre i precyzyjne. Problem w tym, że Nowak nie sięgnął piłki.
120 sekund później Znicz cieszył się z gola. Gospodarze tak naprawdę próbowali wybić piłkę na „uwolnienie”. Nagamatsu zgrał ją do obrońcy, a ten od razu posłał do przodu. Krystian Tabara jeszcze ze swojej połowy pognał na bramkę i chociaż był naciskany przez Przemysława Szarka, to wygrał pojedynek biegowy i w sytuacji sam na sam z bramkarzem posłał futbolówkę do siatki. Niestety, piłkarze trenera Feio nie byli już w stanie odpowiedzieć. A to oznaczało, że na boisku ostatniej drużyny w tabeli nie wywalczyli nawet „oczka”.
Znicz Pruszków – Motor Lublin 1:0 (0:0)
Bramka: Tabara (90+4).
Znicz: Mleczko – Krajewski (63 Proczek), Juchymowycz, Błyszko, Grudziński, moskwie, Nowak, Pomorski, Nagamatsu, Krocz (76 Tkaczuk), Wójcicki (89 Tabara).
Motor: Rosa – Wójcik (72 Sędzikowski), Szarek, Najemski, Palacz (58 Luberecki), Ceglarz, Scalet, Wolski, Wojtkowski (69 Lis), M. Król (58 Rybicki), Wełniak (68 Kasprzyk).
Żółte kartki: Juchymowycz – Najemski, M. Król.
Czerwona kartka: Najemski (Motor, 85 min, za drugą żółtą).
Sędziował: Sylwester Rasmus (Toruń).