(fot. GORNIK.LECZNA.PL)
Rozmowa z Piotrem Sadczukiem, prezesem Górnika Łęczna
Górnik nie może wygrać meczu ligowego od pierwszego kwietnia. Jaka atmosfera panuje w zespole i czy drużyna w dalszym ciągu skupia się na walce o awans do PKO BP Ekstraklasy?
– Nie odpuszczamy walki o ekstraklasę. Jesteśmy na tyle wysoko w tabeli, że nie wyobrażam sobie aby mówić o jakimkolwiek odpuszczaniu. Przed nami mecz z Odrą Opole i wszyscy w klubie mamy nadzieję, że będzie on dla nas przełomowy. Zawsze walczymy o zwycięstwo, bo takie są nasze sportowe ambicje. Mam nadzieję, że w sobotę dojdzie do przełamania i będzie to tym samym dobry prognostyk na końcówkę sezonu. Jesteśmy przygotowani na walkę o awans zarówno pod względem sportowym jak i organizacyjnym dlatego chcemy znów wspiąć się w tabeli.
Kryzys w zespole przyszedł dość nagle, bo po wygranej 3:0 z Chrobrym Głogów gra zaczęła wyglądać gorzej…
– Jesteśmy w dołku i nie ma co tego ukrywać. Nie wygraliśmy bowiem już od sześciu spotkań. Natomiast patrząc na sytuację w lidze to każdy z zespołów w tym sezonie przechodził w pewnym czasie kryzys. Teraz dopadł on nas. Oczywiście chcielibyśmy z tej sytuacji jak najszybciej wyjść. Dlatego skupiamy się na ciężkiej pracy i chcemy pokazać na boisku, że Górnik to zespół z charakterem i ambicją. Walczymy o wyższe cele dlatego najważniejsze jest nasze „przebudzenie” i oby nastąpiło już w sobotę. Wtedy nie będziemy musieli oglądać się na inne drużyny.
W ostatnim domowym meczu z liderem – Bruk Bet Termaliką był podział punktów. Mecz był niezwykle emocjonujący dla kibiców. Myślał pan, że po takim spotkaniu i „zwycięskim remisie” drużyna dostanie pozytywny zastrzyk energii i dojdzie do przełamania?
– Z ekipą z Niecieczy zagraliśmy bardzo dobre spotkanie, mimo straty aż trzech bramek. Mieliśmy trochę pecha, bo strzeliliśmy dwa samobóje. Jednak postawiliśmy się liderowi będąc równorzędnym rywalem. A bramka Przemka Banaszaka w ostatniej minucie tchnęła w nas dużo pozytywnego myślenia. Liczyliśmy więc, że w Tychach się przełamiemy, bo mimo dobrego meczu z Bruk Betem dopisaliśmy sobie tylko jeden punkt a nie trzy. Niestety musimy na nie jeszcze poczekać i mam nadzieję, że nastąpi ono w sobotę. Liczymy na lepszą grę i pomoc kibiców. Potrzebujemy ich wsparcia. Widzę na co dzień jak zawodnicy ciężko pracują na to, by znów wrócić do wygrywania.
W ostatnim czasie w zespole pojawiły się też kontuzje. Kogo może zabraknąć w najbliższym spotkaniu?
– Pod tym względem to również był dla nas trudny okres. Pojawiły się zmiany w składzie. Nie chcę też nas za bardzo usprawiedliwiać, ale braki kadrowe również miały wpływ na wyniki i grę. Z urazami zmagali się młodzieżowcy Michał Goliński i Karol Struski. Obecnie nie wiadomo czy zdolny do gry będzie Michał Mak. Niepewny jest też występ Bartka Śpiączki, choć od wtorku wrócił on do treningów, ale nie na sto procent. Gabriel Matei nie pojechał z kolei do Tychów i też dopiero teraz wraca do zajęć. Do tego nałożyły się kary za kartki. W niektórych spotkaniach brakowało Tomasza Midzierskiego, Pawła Baranowskiego, Adriana Cierpki, a tydzień temu za czerwoną kartkę pauzował Maciej Gostomski. Jak widać problemów jest sporo, ale musimy sobie z nimi radzić. Mamy szeroką kadrę, a zawodnicy, którzy grali w tym sezonie mniej czekają na swoją szansę.
Przed meczem z Odrą największymi pozytywami są powroty kibiców na trybuny i Gostomskiego do bramki?
– Adrian Kostrzewski kiedy pojawił się na boisku w meczu z Bruk Betem wybronił nam kilka sytuacji. Tak samo było w Tychach. Rywal strzelił co prawda trzy gole, ale Adrian popisał się tam kilkoma dobrymi interwencjami. Nie można więc powiedzieć, że Górnik nie radzi sobie bez Gostomskiego. Wiadomo jednak, że Maciek to klasa sama w sobie i dobrze, że znów będzie do dyspozycji trenera. Ja jako prezes chciałbym i staram się, by trener Kiereś miał w kim wybierać i by zawsze desygnował o gry zawodników będących w najlepszej formie. Tak samo ważni są zawodnicy z pierwszego składu jak i rezerwowi, którzy mogą odmienić oblicze meczu. Dlatego liczę na wszystkich zawodników. Tak samo jak na naszych kibiców. Od dawna nie graliśmy przy udziale publiczności i bardzo stęskniliśmy się za naszymi fanami. Mam nadzieję, że czasy gry przy pustych trybunach minęły. Bo właśnie dla kibiców gramy przecież w piłkę.
W sobotę zapełnienie stadionu może liczyć 25 procent. Ilo to w takim razie miejsc?
– Około dwóch tysięcy. Byliśmy przygotowani do powrotu kibiców na nasz stadion i czekaliśmy jedynie na rozporządzenie ze strony rządu. Mamy już zgodę na organizacje imprez masowych i udostępniamy tyle miejsc ile obecnie możemy.
Czy skupiacie się na najbliższym rywalu czy myślami jesteście także przy kolejnych spotkaniach – chociażby z ŁKS-em, z którym zagracie za tydzień?
– Każdy mecz jest teraz ważny bo jesteśmy na finiszu sezonu. Mam przekonanie, że w każdym z tych pięciu spotkań musimy walczyć o trzy punkty. A gdzie nas to zaprowadzi to pokaże końcowa tabela. Ja mam cały czas pewność, że Górnika stać o walkę o najwyższe cele bo ma bardzo dobrą drużynę i sztab trenerski. Trzeba to jednak pokazać na boisku.
Tym bardziej, że działacze wykonali swoje zadanie i klub uzyskał licencję do gry w przyszłym sezonie w ekstraklasie.
– Kilka lat temu Górnik zmuszony był występować na najwyższym szczeblu poza Łęczną. Dołożyliśmy więc wszelkich starań by uzyskać licencje na grę w PKO BP Ekstraklasie i pracowało nad tym wiele osób i z tego miejsca chcę im za ten trud bardzo serdecznie podziękować. Cieszę się, że mimo wyższych wymagań udało nam się im sprostać. Organizacyjnie jesteśmy więc gotowi. Został aspekt sportowy. Oby z pozytywnym skutkiem. Liga jest bardzo silna. I bardzo cieszy nas fakt, że jesteśmy w gronie klubów walczących o awans.