Od wtorku nowym trenerem Motoru jest Wojciech Stefański, który do tej pory w sztabie Stanisława Szpyrki pełnił rolę asystenta. Niewykluczone, że to będzie rozwiązanie na chwilę, ale być może na dłużej. – W życiu trzeba mieć trochę szczęścia i może się okazać, że Wojtek Stefański dostanie szansę i ją wykorzysta – mówi Arkadiusz Onyszko.
Po fatalnym początku sezonu działacze żółto-biało-niebieskich zdecydowali się zmienić trenera. O tym, dlaczego doszło do tej roszady w środę opowiedział Arkadiusz Onyszko. O tym i o wielu innych sprawach.
– Doskonale wiemy, jaka jest sytuacja, bo patrzymy w tabelę. Wyniki nie napawały optymizmem. Dlatego doszliśmy do wniosku, że z trenerem się rozstaniemy. Mieliśmy duże oczekiwania, to młody i bardzo obiecujący szkoleniowiec z dużą wiedzą, bardzo pracowity, ale wyniki są tak złe, że musieliśmy się rozstać – mówi Arkadiusz Onyszko pełnomocnik zarządu ds. sportowych.
I przyznaje, że zatrudnienie młodego trenera wcale nie było żadnym eksperymentem. – To była przemyślana decyzja. Motor zawsze gra o najwyższe cele, a my szukaliśmy kogoś młodego i dobrze przygotowanego, kto będzie miał pomysł na grę i będzie grał ofensywnie. Pierwsze mecze były obiecujące, ale nie szły za tym wyniki – dodaje były bramkarz reprezentacji Polski.
Formuła się wyczerpała
I przyznaje, że sam był orędownikiem zwolnienia szkoleniowca.
– Szczerze mówiąc to ja sugerowałem, żeby dokonać tej zmiany. Powiedziałem panu prezesowi, że formuła się już wyczerpała i musimy dać jakiś impuls drużynie. Znając pana prezesa, to nigdy nie podejmuje pochopnych decyzji, zawsze woli się z tym przespać i nie działać pod wpływem emocji. Trener mógł być zaskoczony, bo rozmawialiśmy w poniedziałek i nic nie było jeszcze wiadomo. Prezes przyznał mi jednak rację i jednak dokonaliśmy tej roszady. Uważam mimo wszystko, że Stanisław Szpyrka nie jest złym trenerem. Może w innych okolicznościach osiągnie sukces. Widziałem, jak pracuje, ma wizję, jest zaangażowany i życzę mu, jak najlepiej, żeby udowodnił, że to była pomyłka. To dla niego ogromne doświadczenie, szkoda, że nie wyszło – wyjaśnia Arkadiusz Onyszko.
Były trener bramkarzy w Motorze w środę odpowiedział też na sporo zarzutów odnośnie błędów, które zostały popełnione przy budowaniu zespołu na nowy sezon.
– Na pewno to nie był łatwy moment, bo czasu na dokonywanie transferów było bardzo mało. Dodatkowo, kiedy ja zacząłem odpowiadać za naszą kadrę, to w drużynie nie było już takich zawodników, jak: Tomasz Swędrowski, Wojciech Błyszko, czy Adam Ryczkowski. Maciej Firlej i Michał Fidziukiewicz? Uznaliśmy, że postawimy na Michała Żebrakowskiego. Uważam, że to topowy napastnik, który jeszcze nie pokazał pełni swoich możliwości. Maciek i Michał strzelają dużo, ale zobaczymy, jak będzie na koniec sezonu. Jeżeli okaże się, że rzeczywiście zdobędą dużo więcej goli, to przyznam się do błędu i przeproszę. Mogę być rozliczany ze swojej pracy, ale po zakończeniu sezonu, a nie po 10 kolejkach – dodaje Onyszko.
Transfery były przemyślane
– To nie było tak, że braliśmy zawodników bez zastanowienia. Spora grupa piłkarzy była z nami od początku przygotowań i to były przemyślane decyzje. Jeżeli chodzi o transfery i politykę Motoru, to dopóki w klubie będzie prezes Jakubas, to nie ma możliwości, żeby w drużynie pojawił się zawodnik bez zgody trenera. Muszę jednak przyznać, że problem polegał na tym, że trener przekazywał wszystkim, że ich chce w zespole, a mi mówił już co innego i to ja musiałem podejmować wszystkie decyzje. Trudno jednak o tym rozmawiać, kiedy trenera Szpyrki z nami już nie ma. Mogę jednak powiedzieć jedno, gdyby trener się uparł na jakiegoś piłkarza, to on by u nas został. To szkoleniowiec odpowiada za wyniki. Wiem, że pojawiają się plotki, że zatrudniłem trenera Szpyrkę, tylko po to, żeby nim manipulować. To jednak brednie i bzdury. Coś takiego nie ma racji bytu, a ludzie, którzy opowiadają takie rzeczy nie mają pojęcia, jak funkcjonuje klub – przekonuje pełnomocnik zarządu ds. sportowych.
Arkadiusz Onyszko wyjaśnił także, że budżet jest w tym sezonie mniejszy.
– Uważam, że około 20-30 procent. Z prezesem Jakubasem doszliśmy jednak do wniosku, że zmienimy politykę kadrową i będziemy więcej inwestowali w młodzież. Mamy młodych chłopaków, także z akademii, jak: Mikołaj Kosior, Arkadiusz Bednarczyk, ale i innych, jak: Jakub Szuta, czy Michał Furman. Promujemy ludzi z regionu. Trochę przez to cierpimy, bo młodzież potrzebuje czasu, ale może to będzie taki okres przejściowy? – zastanawia się Onyszko.
Jeszcze nas nie skreślajcie
Wyjaśnił także, jaki Motor ma teraz cel. – Zawsze celem nadrzędnym jest awans. Mówienie jednak o tym głośno to wywieranie niepotrzebnej presji. Awans z trzeciej do drugiej ligi zajął sześć lat. Ekstraklasa w Lublinie w 2025 roku? Futbol jest nieprzewidywalny, nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Nawet obecnie. Można wygrać trzy mecze i szybko być w górze tabeli. W końcu do strefy barażowej my tracimy tylko dziewięć punktów. Pamiętajmy o Górniku Łęczna, w jakich okolicznościach ostatnio wywalczył awans. Dlatego jeszcze bym nas nie skreślał. Na razie chciałbym, żeby drużyna mogła spokojnie pracować. Jest Wojtek Stefański, który zna chłopaków, bo był w zespole od początku przygotowań. Poprowadzi Motor w meczu z Wisłą i zobaczymy, co będzie dalej. Mamy różne opcje i niczego nie wykluczamy. Jak zagramy super i wygramy 3:0, to siądziemy i zastanowimy się co dalej. Mamy różne koncepcje i wiem, że są prowadzone rozmowy z różnymi osobami. W życiu trzeba mieć trochę szczęścia i może się okazać, że Wojtek dostanie szansę i ją wykorzysta – mówi Onyszko.
Gordillo miał być bombą transferową
W lecie pojawiało się sporo plotek, że w Motorze wyląduje Nestor Gordillo z KKS Kalisz. Doświadczony Hiszpan w tym sezonie licząc ligę i Puchar Polski strzelił już osiem bramek i zaliczył dwie asysty. W poprzednich rozgrywkach zapisał na swoim koncie cztery bramki i pięć asyst, ale tylko w 13 występach w eWinner II lidze. Okazuje się, że 33-latek miał być zapowiadaną bombą transferową.
– Mogę powiedzieć, że wszystko było już dogadane i w ostatnim momencie coś nie wyszło. Taki zawodnik dałby nam dużo jakości. Niestety, nie porozumiał się ze swoim klubem i ostatecznie do transferu nie doszło – wyjaśnia Arkadiusz Onyszko.