Motor w trzecim meczu ligowym w tym roku odniósł trzecie zwycięstwo. Tym razem żółto-biało-niebiescy pokonali na wyjeździe KKS Kalisz 1:0. Jak trenerzy obu ekip oceniają to spotkanie?
Goncalo Feio (Motor Lublin)
– Chciałbym pogratulować moim zawodnikom zwycięstwa za konsekwencję, podziękować też kibicom, którzy przyjechali nas wspierać. Także słowa uznania dla rywali. Graliśmy z drużyną, która w operowaniu piłką i ataku pozycyjnym jest jednym z najlepszych zespołów w tej lidze, co udowodnili wyjątkową kampanią w Pucharze Polski. Przygotowując się do tego meczu, wiedzieliśmy, że będziemy musieli mocno pracować bez piłki. Zarówno w pressingu wysokim, jak i obronie niskiej. I z tego pressingu wynikła akcja bramkowa. Wiedzieliśmy, że kluczowe będą fazy przejściowe. W drugiej połowie mogliśmy je lepiej wykorzystać i może zamknąć mecz. W jednej z nich to przeciwnik miał świetną sytuację, bo Filip Wójcik wybił piłkę praktycznie z linii. Mecz był wyrównany, a nasze zwycięstwo wywalczone na każdym metrze boiska, w każdej fazie gry z bardzo trudnym rywalem i bardzo cenne punkty, które pozwolą nam kontynuować marsz w tabeli, który się zaczął od ostatniego miejsca. A teraz jesteśmy coraz wyżej.
- KKS nie stawił wielkiego oporu, zwycięstwo przyszło wam stosunkowo łatwo, chyba rywal nie okazał się taki silny?
– Nie zgodzę się, bo to był bardzo trudny mecz. Rzadko, który rywal zmusza nas do tak niskiej obrony, a Kalisz to zrobił swoją jakością przy piłce. Z naszych wyliczeń, bez dokładnej analizy w sytuacjach stuprocentowych było 3:3. Musieliśmy mocno trzymać dyscyplinę. Oglądacie Kalisz w innych spotkaniach i może dla was wyglądało na to, że KKS miał słabszy dzień, ale wiadomo, że gra się, jak przeciwnik pozwala. My mocno szykujemy się na każdy mecz i pod atuty rywala, żeby je neutralizować. Wydaje mi się, że wiele tych atutów byliśmy w stanie zneutralizować przygotowaniem do meczu i dyscypliną. Może dlatego wasza optyka jest taka, że Kalisz nie grał na swoim optymalnym poziomie. Ja uważam, że postawiliśmy mocny opór.
To był ciężki tydzień dla pana i dla klubu, czy to miało na wpływ na drużynę?
– My zawsze przygotowujemy się tak samo do każdego meczu. Teraz również. My po zwycięstwach, remisach i porażkach, które rzadko nam się przytrafiają, zawsze w szczegółach szykujemy się na każdego przeciwnika. Niezależnie od miejsca w tabeli i rozgrywek, zawsze z dużym szacunkiem. Po raz kolejny ta drużyna i szatnia okazała się wyjątkowa, bo potrafiła się odciąć od wszystkiego i wykonać swoją pracę mega profesjonalnie, z dużym charakterem i jednością. Ta drużyna ma mocną bazę, a ta baza jest oparta na tym, jakich ludzi mamy w szatni i jak ci ludzie się wspierają. Nigdy w tej szatni nikt nie był sam. Byliśmy w trudnej sytuacji, bo zaczynaliśmy od ostatniego miejsca w tabeli, mieliśmy różne sytuacje, kontuzje, Kubę Lisa w szpitalu, a mimo to nigdy nikt w szatni nie był sam. W tym tygodniu ja nie byłem sam, drużyna była ze mną, sztab, klub i kibice. Po raz kolejny udowodniliśmy sobie, że jesteśmy bardzo mocną grupą. Utrzymaliśmy też nasz poziom sportowy i to jest bardzo ważne. Czasami gra, czy wykonanie założeń będzie lepsze lub gorsze, wynik również. Ważne, żeby być stabilnym, jeżeli chodzi o poziom pracy, skupienie i profesjonalizm. Ta długofalowość i systematyczność na dłuższą metę przyniesie nam efekty.
- Czy to co prezentuje obecnie Motor predysponuje drużynę do gry o awans.
– To okaże się w tabeli. Jeżeli chodzi o mecze ligowe to było moje 11 spotkanie. Jesteśmy w tym czasie jedną z najlepiej punktujących drużyn w lidze. Mieliśmy różne mecze, które wygrywaliśmy przez świetny atak pozycyjny, fazami przejściowymi, stałymi fragmentami czy mocną i solidną grą w obronie i dyscypliną taktyczną. Kompleksowo jesteśmy drużyną, którą ciężko pokonać, bo nie jesteśmy mocni tylko w jednym elemencie gry, tylko w każdym. Jesteśmy solidną drużyną, jeżeli chodzi o cechy charakteru, to ciężko pracujemy: każdy wraca, każdy broni i każdy atakuje. Obrońcy i bramkarz mają charakter, żeby brać na siebie odpowiedzialność. Ta kompleksowość daje nam wyniki i pozwoliła nam wyjść z ostatniego miejsca w tabeli. Wywalczyliśmy sobie prawo do tego, żeby marzyć o wyższych celach. Czy to jest poziom wystarczający? Liga to zweryfikuje, ale czy ja uważam, że ten zespół indywidualnie i jako kolektyw ciągle się rozwija? Uważam, że tak, a konsekwencją tego są nasze wyniki.
- Jak pan zareagował na wszczęcie postępowania przez Komisję Dyscyplinarną PZPN?
– Jestem otwarty na współpracę, tym bardziej że sporo kłamstw napisano na mój temat w tym tygodniu. Współpracuję, żeby w jak najlepszy sposób to wyjaśnić.
Bartosz Tarachulski (KKS Kalisz)
– Liczyliśmy przed meczem na trzy punkty, niestety nie zdobyliśmy nawet jednego. Spotkanie było wyrównane, ale pierwsze 20 minut to duża dominacja naszego zespołu. Wydawało się, że zdobycie bramki jest kwestią czasu. Było kilka dogodnych okazji, w tym strzał słupek. Nie strzeliliśmy jednak gola. Błąd spowodował, że to Motor wyszedł na prowadzenie. Za wszelką celę próbowaliśmy doprowadzić do remisu. Michał Borecki wyszedł sam na sam, strzelał do pustej bramki i nie wiem, jak to się stało, że zawodnik gości zdołał jeszcze wybić piłkę z bramki. Zabrakło nam trochę szczęścia, ale jak na te warunki pogodowe mecz stał na wysokim poziomie. Motor też walczył i był bardzo zdeterminowany, żeby osiągnąć korzystny wynik. Ja mimo porażki jestem zadowolony z postawy zawodników. Chcieli bardzo i walczyli do ostatniej minuty z poświeceniem. W piłce nożnej nie zawsze się wygrywa i nam się tym razem nie udało. Trzeba zrobić wszystko, żeby z Jastrzębiem zdobyć trzy punkty. Musimy być bardziej skuteczni i swoje sytuacje zamieniać na bramki.