Po udanej pierwszej rundzie Górnik Łęczna nie może złapać wiatru w żagle. W środę „zielono-czarni” przegrali trzecie spotkanie z rzędu. Mimo to zespół trenera Kamila Kieresia wciąż liczy się w walce o awans na zaplecze PKO BP Ekstraklasy, bo taki cel postawiono przed klubem z Łęcznej. W sobotę Leandro i spółka będą mieć kolejną okazję do przerwania złej passy.
Górnik Łęczna w rundzie jesiennej dał wiele radości swoim sympatykom. Po tym jak drużynę latem zeszłego roku objął Kamil Kiereś, trener mający za sobą pracę w Ekstraklasie, cel został jasno określony: awans na wyższy szczebel rozgrywek.
Przegrane i pandemia
Pierwsza część sezonu była dla piłkarzy z Łęcznej niezwykle udana: zespół w 20 meczach zdobył 42 punkty i przed rundą wiosenną zajmował drugie miejsce oznaczające awans ustępując jedynie Widzewowi Łódź.
Zimą zespół szlifował formę na swoich obiektach i dokonał kilku wzmocnień. Do zespołu dołączyli dwaj pomocnicy: Bartłomiej Kalinkowski z ŁKS Łódź, Adrian Cierpka z Warty Poznań, a także napastnik Bartosz Śpiączka. Dla 28-letniego napastnika był to tym samym powrót do Górnika; zespołu, w którym zbudował swoją markę i zdobywał bramki gdy ten występował jeszcze w Ekstraklasie. Po jego powrocie kibice obiecują sobie zresztą najwięcej.
Runda wiosenna została zainaugurowana 29 lutego wyjazdowym meczem z Elaną Toruń. Górnik miał powalczyć o trzy punkty tymczasem w fatalnym stylu przegrał aż 0:5. Tydzień później do Łęcznej przyjechał lider tabeli - Widzew. Kibice zobaczyli zdecydowanie lepiej grającego Górnika, ale łęcznianie znów musieli uznać wyższość rywala ulegając po wyrównanym spotkaniu 1:2. I kiedy szykowali się do kolejnego meczu w Polsce wybuchła pandemia koronawirusa, która - jak się potem okazało - zatrzymała rozgrywki ligowe aż na 87 dni.
Testy i obostrzenia
W czasie przymusowej przerwy piłkarze przeszli na tryb treningów indywidualnych i nasłuchiwali wieści na temat powrotu na boisko. Z czasem sytuacja zaczęła się poprawiać i najpierw piłkarze otrzymali zgodę na treningi w małych grupach, a następnie w pełnym składzie.
W międzyczasie Polski Związek Piłki Nożnej poinformował, że druga liga rozpocznie na nowo zmagania od trzeciego czerwca. Zanim jednak do tego doszło, we wszystkich klubach przeprowadzono testy pod kątem obecności koronawirusa i to dwukrotnie. Kiedy wiadomo było, że wszyscy są zdrowi piłkarzom zezwolono na powrót do gry, oczywiście pod pewnymi obostrzeniami – z zachowaniem odpowiednich odległości podczas podróży autokarem na mecze, a już podczas zawodów zrezygnowano ze wspólnego wyjścia na murawę, a także między innymi chłopców do podawania piłek.
Pierwszy mecz
W pierwszym, wyjazdowym meczu, po zakończeniu pandemii rywalem „zielono-czarnych” był GKS Katowice, a wiec zespół, który również w tym sezonie walczy o awans.
- Na ten wyjazd przygotowywaliśmy się już od pewnego czasu. Zespół wyjedzie na mecz jednym, dużym autokarem, tak aby zawodnicy i sztab szkoleniowy zachowali bezpieczne od siebie odległości - mówił jeszcze przed spotkaniem Piotr Sadczuk, prezes Górnika. - Mamy też zabukowany hotel, z którego usług już w przeszłości korzystaliśmy. Mamy zapewnienie, że wszystkie środki bezpieczeństwa zostaną zachowane, a część w której będzie nocować drużyna zostanie zamknięta - zapewniał sternik Górnika.
Środowy mecz był swego rodzaju niewiadomą, bo ze względów bezpieczeństwa drugoligowcy przez ponownym startem ligi nie mogli rozgrywać sparingów. Spotkanie lepiej zaczęło się dla gości po tym jak rzut karny na bramkę zamienił Paweł Wojciechowski, najlepszy strzelec zespołu. Później jednak do remisu doprowadził Grzegorz Rogala. Natomiast w drugiej połowie za dwie żółte karki boisko musiał opuścić Bartłomiej Kalinkowski i grający w przewadze gospodarze za sprawą Piotra Kurbiela w końcówce przechylili szalę na swoją korzyść.
Cel jest jeden
- Pierwsza połowa była wyrównana. GKS Katowice miał więcej z gry, ale my graliśmy mądrze pod względem taktycznym. Niestety, po przerwie w kluczowym momencie straciliśmy zawodnika. Mimo gry w osłabieniu mieliśmy kilka sytuacji. Gratulujemy Katowicom zwycięstwa, jesteśmy źli z powodu porażki. Musimy jednak szybko zapomnieć o tym spotkaniu. Już w sobotę kolejne zawody. Podnosimy głowy do góry i gramy dalej - powiedział po meczu Leandro, kapitan Górnika.
- W Górniku Łęczna nikt nie zapomina o tym, że gramy o awans. Po prostu tak się mecz ułożył. Jesteśmy na zero z punktami, ale po poziomie, który zaprezentowaliśmy uważam, że będziemy do końca liczyć się w grze o bezpośredni awans - podkreślił trener Górnika. - Niech nikt nie myśli, że w Łęcznej z tego zrezygnowali. Wierzę, że ten cel zrealizujemy.
Łęcznianie okazję do upragnionego przełamania będą mieć już w sobotę kiedy do Łęcznej przyjedzie Stal Stalowa Wola, a więc zespół, który w tym sezonie broni się przed spadkiem. Ze względów bezpieczeństwa mecz odbędzie się bez udziału publiczności. Kibice Górnika będą mogli jednak śledzić jego przebieg na antenie TVP 3 Regionalna. Pierwszy gwizdek zaplanowano na godzinę 17.40.
Bezpośredni awans do Fortuna I Ligi wywalczą dwa najlepsze zespoły. Z kolei drużyny z miejsc 3-6 zmierzą się w dwuetapowych barażach o trzecie miejsce, które również daje promocję do wyższej klasy rozgrywkowej. Z drugą ligą po tym sezonie pożegnają się cztery najsłabsze ekipy.