W ostatnim meczu ligowym w tym roku długo zanosiło się na porażkę Górnika Łęczna. Rywale z Polkowic prowadzili 1:0, ale w ostatnich 23 minutach zielono-czarni zdobyli dwa gole i ostatecznie dopisali do swojego konta trzy punkty. Jak zawody oceniają trenerzy obu zespołów?
Enkeleid Dobi (Górnik Polkowice)
– Chcieliśmy w Łęcznej wygrać, bo straciliśmy podczas trwającej rundy zbyt dużo punktów, ale znowu się nie udało. Gratulujemy rywalom zwycięstwa. Tym razem jedna bramka zdobyta w 92 minucie zrobiła różnicę i sprawiła, że trzy punkty zostały w Łęcznej. To nas troszeczkę boli, bo myślę, że z przebiegu meczu nie zasługiwaliśmy na porażkę. W naszej opinii remis byłby sprawiedliwy. Cóż, zbieramy doświadczenie i jesteśmy beniaminkiem w II lidze. Strata bramki w ostatniej minucie zawsze boli. Musimy być bardzo skoncentrowani, ale taka jest piłka nożna. W tym meczu szczęście nie było po naszej stronie. Trzeba po prostu gratulować Górnikowi Łęczna, który wygląda dużo lepiej niż w pierwszym spotkaniu przeciwko nam i jest bardzo solidną drużyną. Za to należy się szacunek. My pokazaliśmy, że chcieliśmy w Łęcznej grać i wygrywać przez pełnych 90 minut. Cofanie się i czekanie na koniec meczu nie jest zgodne z naszą filozofią i mentalnością. Zawsze chcemy wygrywać, a nie tylko bronić punktu. Niezależnie od tego, czy gramy z Górnikiem Łęczna, Widzewem Łódź czy GKS-em Katowice. Może czasami nawet za bardzo chcemy zwyciężać, przez co tracimy koncentrację i organizację z tyłu. Myślimy jednak, że na rundę wiosenną wrócimy jeszcze mocniejsi.
Kamil Kiereś (Górnik Łęczna)
– Przed każdym meczem analizujemy grę danego rywala, ale w dużym stopniu ogólnie śledzimy drugoligowe rozgrywki. I moim zdaniem polkowiczanie mają mniej punktów niż powinni. To dobra drużyna, mająca w ofensywie bardzo dobrych zawodników. To zespół, który w ostatnim czasie zdobywał bardzo dużo bramek, wydaje mi się, że najwięcej obok Widzewa Łódź. Zdawaliśmy sobie sprawę, że to będą trudne zawody. Mamy też swoje problemy, choćby przedmeczowa kontuzja Michała Golińskiego, czyli naszego młodzieżowca na boku. To ograniczyło nasze pole manewru ze zmianami. Jak już mówiłem, spodziewaliśmy się trudnej przeprawy i tak też było. Nie spodziewaliśmy się jednak, że przegramy na boisku 20-25 minut. Rywale podchodzili pressingiem, grając wysoko na naszej połowie. Często odbieraliśmy piłkę, ale brakowało celnych podań. Mimo, że wygraliśmy spotkanie, mam zastrzeżenia do sędziego. Czy to od razu ma być decyzja, że musi być żółta kartka po faulu Tymosiaka już w drugiej minucie? W takiej sytuacji robi się nerwowo. Nie pamiętam takiego spotkania, żeby w Łęcznej było aż tak nerwowo na ławkach trenerskich. Sędzia nie zauważył też faulu na Krystianie Wójciku, którego rywal zdecydowanie nadepnął i uszkodził mu Achillesa. Nie było kartki, przerwanej gry i straciliśmy kolejnego zawodnika, a ja musiałem dokonać wymuszonej zmiany. Po wejściu na boisko Korczakowskiego trochę się obudziliśmy i coś się zaczęło zazębiać. W przerwie założyliśmy sobie, że już ośmiokrotnie odrabialiśmy wyniki spotkań w tym sezonie. Przeszliśmy na nasze alternatywne ustawienie 4-4-2 z Przemkiem Banaszakiem. Podobnie jak z Resovią, okazało się to skuteczne. Była w nas wiara do samego końca. Jeżeli chodzi o rundę, to jestem zadowolony z naszej zdobyczy punktowej. Przed sezonem zakładałem, że gdybyśmy zdobyli 40 punktów, to byłby wynik wspaniały. A mamy dwa oczka więcej. Sporo braw należy się dla drużyny. Przeżywamy trudne momenty i nie wszystkie fragmenty spotkań są dla nas łatwe, ale często wychodzimy z opresji. Jeśli chodzi o nasz styl przy zdobyciu tych 42 punktów, to drużyna pokazała dwa ustawienia: 4-4-2 i 4-3-3.Byliśmy charakterni, wszechstronni i potrafiliśmy wychodzić z opresji. Brawa dla naszych zawodników za tę rundę. Liga się już zakończyła, ale przed nami jeszcze mecz z Legią. Musimy się zregenerować i zagrać o zwycięstwo, bo puchary rządzą się swoimi prawami.