Dwa punkty, tylko pięć zdobytych goli, ostatnie miejsce w tabeli, a do tego najgorszy start sezonu od 10 lat. Piłkarze Motoru w sobotę spróbują przełamać fatalną passę w domowym meczu ze Stomilem Olsztyn (godz. 18). W kuluarach mówi się, że zagrają też o posadę trenera Stanisława Szpyrki, którego następcą wkrótce może zostać Kamil Kiereś.
Motor jest obecnie najgorszym zespołem eWinner II ligi, a do tego jedynym obok Lecha II Poznań, który nie wygrał jeszcze ani jednego meczu. Drużyna Stanisława Szpyrki ma mnóstwo problemów, ale trzeba też przyznać, że spokojnie mogła być teraz przynajmniej w środku tabeli.
W niedzielę przy okazji meczu z Pogonią Siedlce żółto-biało-niebiescy długo prowadzili, a po przerwie nie wykorzystali swoich sytuacji na zamknięcie meczu. I znowu słono zapłacili za brak skuteczności, bo ostatecznie przegrali 1:2. Po kolejnej porażce pojawiły się plotki, że wkrótce trenera Szpyrkę na ławce może zastąpić znacznie bardziej doświadczony Kamil Kiereś. O tym, że sytuacja nie jest najlepsza świadczy też fakt, że klub w tym tygodniu nie zorganizował tradycyjnej konferencji przedmeczowej.
Jak lublinianie podchodzą do sobotniego spotkania? – Cieszymy się, że gramy u siebie i mam nadzieję, że będzie to punkt zwrotny, szczególnie pod względem wynikowym. To się liczy w piłce najbardziej i tego nam teraz brakuje. Wydaje mi się, że już parę razy w życiu byłem w trudnych sytuacjach. Wtedy najlepiej zaczynać od siebie. Człowiek podświadomie szuka winy u innych i rozwiązań wszędzie dookoła, ale jeżeli każdy z nas codziennie spojrzy w lustro i będzie chciał poprawić siebie przynajmniej o jeden procent i zrobić jeszcze więcej dla drużyny i dla klubu, to jestem pewny, ze zwycięstwo przyjdzie w najbliższym meczu i że będziemy mieli fajną passę w kolejnych – mówi Sebastian Rudol, obrońca żółto-biało-niebieskich.
Jeden z letnich nabytków Motoru przyznaje też, że w starciu ze Stomilem liczy się tylko i wyłącznie zwycięstwo.
– Osobiście uważam, że piłka finalnie zawsze jest sprawiedliwa, jeżeli nie wygrywaliśmy, to znaczy, że czegoś nam brakowało. Nie potrafiliśmy postawić kropki nad i, albo zachować chłodnej głowy w decydujących momentach. Każdy musi spojrzeć na siebie i pomyśleć, ile może jeszcze dać dla drużyny. Jestem pewny, że wtedy nasze wyniki są poprawią. Myślę, że z meczu na mecz się poznajemy. Co by nie mówić, to że 60-70 procent szatni się zmieniło, więc na pewno zachowania poszczególnych kolegów przynajmniej dla mnie są nowe i staram się jak najszybciej uczyć każdego z nich, żeby wiedzieć, jak pomóc. Na to potrzeba czasu, a w piłce jak wiadomo tego czasu nigdy nie ma. Do soboty staramy się przygotować, jak najlepiej i po prostu wygrać – zapowiada były zawodnik Pogoni Szczecin i Sandecji Nowy Sącz.
Można chyba zaryzykować stwierdzenie, że Stomil to w tym sezonie nieobliczalna drużyna. Piłkarze Szymona Grabowskiego mają na koncie dziewięć punktów, a do tego kilka ciekawych wyników. Na inaugurację potrafili jako jedyni urwać punkty liderowi, czyli Kotwicy Kołobrzeg (remis 0:0). Później rozbili rezerwy Zagłębia Lubin aż 6:2, a zwycięstwo z Polonią w Warszawie stracili w 90 minucie (remis 1:1). Potrafili jednak także przegrać w Elblągu z Olimpią aż 0:4. Przed tygodniem pokonali za to u siebie Górnika Polkowice 2:1.
Obrońcy ekipy z Lublina na pewno będą musieli mocno uważać w swoim polu karnym. Tak się składa, że ekipa z Olsztyna w tym sezonie wykonywała już aż sześć rzutów karnych.