Rozmowa z Piotrem Jaroszyńskim, byłym piłkarzem Górnika Łęczna
- W piątek Górnik Łęczna będzie obchodzić 40-lecie istnienia i przed meczem z Gryfem byli piłkarze mają spotkać się po latach we wspólnym gronie. Będzie co wspominać?
– Przez ostatnie 40 lat klub zrobił wielkie postępy, a największym sukcesem w dotychczasowej historii była gra w Ekstraklasie. Szkoda, że tak się to wszystko ułożyło, że teraz występuje na niższym poziomie bo moim zdaniem Górnik zasługuje przynajmniej na grę w I lidze. Mam więc nadzieję, że ten cel uda się szybko zrealizować. Przed nachodzącym spotkaniem z Gryfem spotka się wiele osób – od trenerów na zawodnikach kończąc i wspólnie powspominamy stare czasy. A następnie zasiądziemy na trybunach by zobaczyć mecz z drużyną z Wejherowa.
- Z największym sentymentem wspomina się ten pierwszy awans Górnika na najwyższy szczebel rozgrywek. Pan w tym uczestniczył i było to ogromne wydarzenie dla całego regionu.
– Zgadza się. Mecze barażowe z Zagłębiem Lubin zostaną w pamięci mojej, kolegów i kibiców do końca życia. Zespół z Lubina był zdecydowanych faworytem, bo był to klub o ogromnych możliwościach finansowych, a także prezentował dużą piłkarską jakość. Jednak my mieliśmy w składzie Pawła Bugałę, którego bramki dały nam upragniony awans. A potem przyszły piękne chwile w Ekstraklasie. Pamiętam tłumy przed kasami czekające na bilety i atmosferę na stadionie. To było coś wspaniałego. Do pewnego czasu byliśmy nawet liderem tabeli, sprawiając wiele niespodzianek. Ale tak to z reguły jest z beniaminkami. Po awansie w zespole jest ogromna motywacja, a rywale często nie doceniają nowicjuszy. Tak jest przecież wielu ligach, nie tylko w naszej.
- Co było największą siłą zespołu, w którym pan występował?
– To była drużyna złożona z zawodników, którym brakowało sukcesów. I właśnie ten głód motywował nas do jeszcze cięższej pracy. Oczywiście z czasem pojawiły się wzmocnienia w postaci doświadczonych graczy, że wspomnę tylko Sylwestra Czereszewskiego. Była w nas chęć sprawienia niespodzianki i osiągnięcia sukcesu.
- A jaki wpływ na grę Górnika miał ówczesny trener Jacek Zieliński?
– Tego nie da się zwyczajnie ocenić. Atmosfera w szatni była wspaniała, tworzyliśmy kolektyw i to zawdzięczaliśmy głównie naszemu szkoleniowcowi. Trener Zieliński był rozważny i emanował spokojem. I to przełożyło się na wyniki.
- Chciałoby się, aby Górnik w niedalekiej przyszłości wrócił na piłkarskie salony. Co prawda nikt w regionie nie gra na wyższym szczeblu, ale ambicje w Łęcznej sięgają wyżej?
– Byłoby wspaniale gdyby Górnik wywalczył jak najszybciej awans na zaplecze ekstraklasy, a z czasem pokusił się o kolejny krok. Mając takiego sponsora Górnika powinno być na to stać. Kibice też z pewnością w zdecydowanie większej liczbie pojawialiby się na stadionie.
- A co robił i robi Piotr Jaroszyński po zakończeniu kariery?
– Pzez pewien czas zostałem przy piłce i szkoliłem w Górniku młodzież. Trwało to jakiś czas, ale zamknąłem ten etap. Po tym jak zawiesiłem buty na kołku otrzymałem możliwość pracy w Lubelskim Węglu Bogdanka i z niej skorzystałem.
- Nie ciągnie pana do powrotu na ławkę trenerską i pracy chociażby z młodzieżą?
– Myślę, że zakończyłem ten etap. Wiem z jakimi obowiązkami to się wiąże. Praca zawodowa uniemożliwia mi łączenie tych dwóch funkcji. A jeśli ktoś chce pracować w pełni profesjonalnie to ciężko jest połączyć pracę w górnictwie z prowadzeniem zespołu.
Zachęcają do wspólnego świętowania
Piątkowy mecz z Gryfem Wejherowo, który odbędzie się w dniu 40 urodzin klubu będzie miał wyjątkową oprawę. Wszyscy kibice będą mogli obejrzeć to spotkanie za darmo podając swoje imię i nazwisko, a także numer pesel. Ponadto klub wraz ze sponsorem Perła-Browary Lubelskie przygotował 3000 darmowych kubków piwa dla pełnoletnich kibiców. To nie wszystko bo na fanów czekać też będą specjały z grilla.