Motor w sobotę dopisał do swojego konta trzy punkty po meczu z Garbarnią Kraków. Żółto-biało-niebiescy wygrali 3:0, ale pierwszy gol padł dopiero w 67 minucie. Jak spotkanie oceniają trenerzy obu drużyn?
Maciej Musiał (Garbarnia Kraków)
– Mecz był bardzo długo wyrównany. Oczywiście, Motor miał więcej jakości, ale to było wiadome już przed meczem. Mimo że pozycje w tabeli były dość bliskie, to jednak wiemy, że wyniki Motoru w pierwszej rundzie były niedoszacowane patrząc na to, jaki to jest zespół i jakich ma zawodników. Bardzo długo w naszym wykonaniu to było niezłe spotkanie, na tyle, na ile nas stać. Ten remis, który był osiągalny i długo bardzo realny byłby satysfakcjonującym wynikiem. Skończyło się jak się skończyło. Pierwsza bramka trochę z przypadku, ale wynikała z tego, że Motor w drugiej połowie grał od nas zdecydowanie lepiej i nas zdominował. A to jest dla mnie mało zrozumiałe, bo w pierwszej połowie graliśmy fajnie w piłkę i spotkanie było wyrównane. Na drugą część nie wyszliśmy i przewaga z gry Motoru objawiała się przede wszystkim na poziomie stałych fragmentów gry. Z tego padła pierwsza bramka, może przypadkowa. O kolejnych dwóch można powiedzieć, że to była kompromitacja mojego zespołu, jeżeli chodzi o organizację gry. Cała końcówka była bardzo słaba. Jestem bardzo zawiedziony zmianami, dwie w przerwie okazały się kompletnymi niewypałami, zamiast poprawić grę, przeszkodziłem zespołowi. Motor był lepszy, ale zwycięstwo jest zbyt wysokie.
Goncalo Feio (Motor Lublin)
– To było bardzo trudne spotkanie, tak zresztą zapowiadałem. Drużyna przy trenerach: Musiale i Plucie chce grać w piłkę. Mają pomysł na każdą drużynę w tej lidze i na nas też go mieli. W pierwszej połowie poprzez szerokie „ósemki” i poprzez to, że nie zawsze dobrze definiowaliśmy moment pressingu, a do tego poprzez bardziej bezpośrednią grę niż się spodziewaliśmy. Dzięki temu zyskali dużo długich piłek i parę razy zmusili nas do obrony niskiej. My z kontry lub ataku szybkiego powinniśmy jednak zdobyć bramkę. Przeciwnik miał jedną okazję, a my w pierwszej części trzy-cztery. W przerwie rozmawialiśmy o momentach pressingu i konsekwencji. Mecz był po przerwie pod dużo większą kontrolą, coraz więcej wejść w pole karne i stałych fragmentów. Cały czas była dobra asekuracja i przeciwnik nie mógł nas skontrować. Bramka po stałym fragmencie i dzięki konsekwencji w działaniu. Na początku poprzez dobrą grę przeciwnika trochę za bardzo się cofnęliśmy, co jest ok, bo mamy plan na obronę niską. W drugiej połowie nie wydaje mi się, żeby przeciwnik miał jakąś sytuację. Chciało się jednak lepszych decyzji po odzyskaniu piłki. Stałe fragmenty to piąta faza gry i tym razem zdobyliśmy dwa gole po stałych fragmentach, a trzecią po stałym fragmencie przeciwnika po kontrze, wiec gratuluję swoim zawodnikom konsekwencji. Mówiłem im w szatni, że tydzień temu graliśmy dobry mecz, którego nie wygraliśmy, bo taki jest sport. Musimy być konsekwentni i stabilni, trzeba było pracować tak samo, jak zawsze, bo na maksa szykujemy się na każdego rywala. Widziałem tą konsekwencję w tygodniu u piłkarzy i w sztabie. Na meczu były różne momenty, umieliśmy cierpieć, ale nie straciliśmy naszej tożsamości i naszego planu. To zwycięstwo przyniosła konsekwencja. To był mój siódmy przeciwnik ligowy i ja osobiście cenię pracę sztabu i piłkarzy Garbarni.
- Co stało się z Jakubem Lisem?
– Poczuł się gorzej, ale nie mamy więcej informacji, będzie miał specjalistyczne badania i dowiemy się więcej. Ja wierzę w to, że po prostu gorzej się poczuł i trzeba znaleźć przyczynę. To chłopak, który odkąd tu jestem, to nigdy się nie poddawał. Moje decyzje nie miały na niego wpływu, to mocny i ambitny chłop, myślę, że tak samo wyjdzie z tej sytuacji, to silny gość. A poza tym cała drużyna, cały sztab i cały klub jest za nim, poradzimy sobie i myślę, że „Lisu” niedługo będzie z nami.
- Czy ma pan już plan na Wisłę Kraków?
– Analiza jest przygotowana, do tego momentu nie dopuściłem, żeby mówić o Wiśle, bo najważniejszy był mecz z Garbarnią. Teraz zaczęła się akcja Wisła. My zawsze analizujemy przeciwnika z wyprzedzeniem, wewnątrz sztabu mamy już analizowaną Wisłę, a w środę już będziemy przygotowani na Olimpię Elbląg, to się nie zmieni bez względu na to, z jakim przeciwnikiem gramy.
- Czy Motor ma problem z wykańczaniem akcji?
– Abstrahując od meczu z Zagłębiem strzelamy średnio 1,71 bramki na mecz, przy tym tracimy 0,57. To nie jest źle. Czy ja bym chciał strzelać więcej? Tak, ale czy to jest dobry sposób myślenia? Ta drużyna nie ma problemu ze skutecznością i stworzeniem sytuacji, a to jest najtrudniejsze w piłce – wejść do ostatniej tercji. Musze spojrzeć na raporty, ale ostatnie mecze są rekordowe, jeżeli chodzi o wejście do ostatniej tercji, a także w pole karne. Oczywiście chciałoby się wykorzystać więcej sytuacji i nad tym pracujemy. Nie pozwolę jednak, żebyśmy wbili do głowy, że zespół ma problem ze strzelaniem i skutecznością. Możemy więcej strzelać natomiast nie da się wykorzystać każdej sytuacji.
- Czy to może kwestia pewności siebie?
– W tym zespole nie ma z tym problemu. Ten zespół dobrze pracuje i wychodzi na mecz przygotowany. Wiedzą co mają robić i wiedzą, że mogą liczyć na gościa, który jest obok, bo to jest zespół. Ta drużyna ma się dobrze, ma wsparcie kibiców i chciałbym im jeszcze raz podziękować. Wiele rzeczy musimy rozwinąć, a jedną z nich jest wypełnienie pola karnego, w tym aspekcie możemy być bardziej konsekwentni, to będzie miało wpływ na strzelanie bramek – że będziemy tam, gdzie trzeba, żeby strzelić bramkę. W piłce tych największych, tych co strzelają więcej, strzelają gole, bo są bardziej konsekwentni i powtarzalni w pewnych strefach, w których atakują. Są tam 10 razy na mecz, dostają trzy piłki. Siedem razy robili wszystko idealnie, ale piłka do nich nie doszła. Z tych trzech piłek, jak strzelają dwie, to jest bardzo dobrze. Statystyka wykorzystywania sytuacji stuprocentowych to jeden na trzy. Jak jedna wpadnie to norma. Powyżej tego, to upraszczając jesteśmy bardziej skuteczni. Poniżej jesteśmy mniej skuteczni niż byśmy chcieli.
- Mikołaj Kosior na ławce i postawa zmienników…
– Mogłem opowiadać historie, ale taki nie jestem. Nie jestem czarodziejem i jasnowidzem. Wpuszczałem zawodników na boisko odnosząc się do planu na początek i koniec meczu. Zawodnicy dostają wytyczne, ale to nie jest tak, że jedną rozmową zmienisz coś, co robiliśmy na tygodniu. Wpuszczając zawodników na boisko ja liczę, że oni będą pełnili pełne role, do których się przygotowali w tygodniu, tak samo, jak ci którzy zaczynają mecz. Odnośnie bramki Jakuba Staszaka – to jest coś na czym mi bardzo zależy. Bardzo naciskam na stałe fragmenty. To coś, co muszą znać nie tylko piłkarze z pierwszej jedenastki, ale i ci którzy wejdą z ławki. Stasiu był tam, gdzie miał być, zastąpił Rudiegio w tej roli i strzelił bramkę. Mnie cieszy to, że gracze którzy wchodzą dają impuls. Nie mogę zrobić zmiany, które powodują, że zespół jest gorszy, czy mniej konsekwentny. Mnie cieszy, że na kogo bym nie postawił rzadko kiedy jestem rozczarowany zmianą. To jest praca tych zawodników, którą należy szanować, bo odkąd jestem w klubie zdobywają 2 punkty na mecz.
- Kontuzja Przemysława Szarka?
– Nic mu nie będzie.