(fot. MKS PODLASIE BIAŁA PODLASKA/FACEBOOK)
Rozmowa z Arturem Renkowskim, trenerem Podlasia Biała Podlaska
- Po pierwszej rundzie Podlasie zajmuje 10 miejsce w tabeli z dorobkiem 22 punktów. Jak pan ocenia jesień w wykonaniu drużyny?
– Na pewno jest lekki niedosyt, bo liczyłem na trochę więcej. Nie ma co ukrywać, że byłoby zdecydowanie lepiej gdybyśmy nie tracili hurtowo punktów w ostatnich minutach. Zwłaszcza, jeżeli chodzi o domowe mecze. Nasz dorobek powinien być dużo lepszy, a wtedy odbiór całej rundy byłby zupełnie inny. Z drugiej jednak strony cały czas budujemy podwaliny pod przyszłość. Ważne jest to, że wiemy, gdzie mamy braki i będziemy starali się je zniwelować także dzięki zimowym transferom. Chcemy się cały czas rozwijać, a nowi zawodnicy nam w tym pomogą.
- Zaczął pan przygodę w zawodzie trenera w bardzo młodym wieku. Czy coś w tej pracy było szczególnie zaskakujące?
– Generalnie, to wszystko wyglądało tak, jak się spodziewałem. Wiadomo, że na początku sezonu było sporo obowiązków poza sportowych i mniej czasu dla siebie. Szybko się jednak do tego przyzwyczaiłem. Początek rundy był dobry, a to dało mi kredyt zaufania. Mogłem pracować spokojnie.
- Jak wygląda sytuacja z zimowymi transferami? Szybko ogłosiliście, że z klubu odchodzi aż ośmiu zawodników…
– Chcemy pozyskać czterech-pięciu nowych graczy, bo uważam, że i tak mamy zbyt szeroką kadrę. Dlatego teraz bardziej pójdziemy w jakość, a nie ilość. Chcemy, żeby zawodnicy, którzy się u nas pojawili nie byli jedynie uzupełnieniem kadry, ale żeby realnie walczyli i pierwszy skład. Na pewno potrzebujemy wzmocnień przede wszystkim w ofensywie. Jesteśmy już dogadani z dwoma piłkarzami, ale ogłosimy ich nazwiska dopiero po nowym roku. Z trzecim graczem też jesteśmy już po słowie, ale temat jest rozwojowy, więc jeszcze zobaczymy. Szukamy też kolejnego zawodnika, o odpowiednim profilu i mam nadzieję, że do pierwszego treningu uda się dopiąć wszystkie sprawy transferowe, żeby drużyna miała czas, żeby się zgrać.
- W zimie podziękowaliście głównie piłkarzom, którzy zbyt wiele nie grali. Zaskoczeniem jest chyba pożegnanie z Jakubem Małyszem…
– Na pewno tak, bo to jeden z najlepszych strzelców w naszej drużynie, a do swojego dorobku dorzucił też kilka asyst. Mogę powiedzieć, że w tym przypadku uważam, że drużyna musi iść w jednym kierunku i być scalona. Dlatego nie decydowały akurat aspekty sportowe, tylko inne kwestie. Z tych sportowych byłem w przypadku Kuby zadowolony. Budowa zespołu trwa jednak nie tylko na boisku, ale i poza nim.
- Na jesieni na pewno nie oszczędzały was kontuzje. Nie w pełni sił był zwłaszcza kapitan Maciej Wojczuk…
– Wiadomo, że kiedy taki zawodnik opuszcza połowę rundy, to nie będzie nam łatwo. Trzeba zdać sobie sprawę, że Maciek tak naprawdę ponad rok zmagał się z przewlekłym przeciążeniem ścięgna Achillesa. Od stycznia liczymy, że będzie mógł jednak ćwiczyć na pełnych obrotach i że będzie do mojej dyspozycji. Ostatnio nie mógł pokazać pełni swoich możliwości, ale liczymy, że teraz będzie inaczej. Co do innych kontuzji, to na pewno trochę ich w zespole było, ale zanosi się na to, że wszyscy będą mogli normalnie rozpocząć przygotowania.
- Zanosi się na bardzo ciekawą rundę wiosenną. W końcu kilku drugoligowców walczy o utrzymanie. A to oznacza, że spadkowiczów w grupie czwartej III ligi może być więcej…
– Zdajemy sobie z tego sprawę, ale trzeba czekać na to, jak rozwinie się sytuacja. Uważam, że chociażby Siarka Tarnobrzeg ma spory potencjał i szanse, żeby się utrzymać. Po przejęciu zespołu przez nowego trenera naprawdę ta drużyna wyglądała bardzo dobrze. My patrzymy jednak przede wszystkim na siebie. Wiadomo, że trzeba mieć na uwadze to, co dzieje się w drugiej lidze, ale koncentrujemy się na tym, żeby oddalić się od tych zespołów z dołu tabeli i nie bać się o ligowy byt do ostatniej kolejki.
- Runda jesienna w wykonaniu Podlasia była nieudana przede wszystkim w Białej Podlaskiej. Czy da się to w jakiś sposób wytłumaczyć, że na osiem prób ani razu nie zdobyliście kompletu punktów u siebie, a potrafiliście wygrać pięć razy na wyjeździe?
– Było kilka czynników. Trzeba przyznać, że na początku za bardzo cofaliśmy się do obrony niskiej, a tego nie ćwiczyliśmy. Później to jednak skorygowaliśmy. Nie chcę zwalać też winy na róże rzeczy, ale traciliśmy bramki w dziwnych okolicznościach: po autach i rykoszetach. Na koniec roku byliśmy zdecydowanie lepsi w starciu z Unią Tarnów. Rywale przez 90 minut nie stworzyli sobie tak naprawdę ani jednej sytuacji. A w 91 minucie po rzucie rożnym strzelili nam gola na 1:1. Tak, jak mówiłem, tych czynników było kilka i wszystkie złożyły się na to, że nie wygraliśmy u siebie. To na pewno zmienia obraz całej rundy, ale wierzę, że na wiosnę szybko się przełamiemy.
- Już w pierwszym meczu 2023 roku będziecie mieli ku temu okazję w ważnym spotkaniu derbowym z Chełmianką Chełm. Dla pana chyba to też będzie kolejny wyjątkowy mecz?
– Na pewno tak. Artur Bożyk wrócił do Chełmianki, a to trener, który prowadził mnie, kiedy byłem zawodnikiem. To byłaby świetna okazja, żeby się przełamać wreszcie w Białej Podlaskiej.
- Na razie budujecie nowe Podlasie, a jak docelowo ma wyglądać gra pana drużyny?
– Chcemy, żeby to była piłka aktywna, bardziej intensywna niż reaktywna. Chcemy grać wysokim pressingiem, co do tej pory nie zawsze nam się udawało. Pod koniec rundy jesiennej zalążek tej gry już jednak można było zobaczyć. Na pewno nie uciekamy od gry w piłkę, bo jeżeli chcemy budować coś na przyszłość, to ta piłka musi być. W pierwszej rundzie waliliśmy głową w mur, ale rozwijaliśmy się pod kątem gry w ataku pozycyjnym. W tym wszystkim trzeba jednak pamiętać także o defensywie, bo gra w tyłach musi być odważna.