W ostatnich dniach pojawiają się kolejne pomysły na dokończone rozgrywek w Polsce. Jednym z nich jest dzielenie poszczególnych lig na grupy: mistrzowską i spadkową. Jak do takiego pomysłu podchodzi Lubelski Związek Piłki Nożnej?
Nowy pomysł na łamach „Przeglądu Sportowego” przedstawił Andrzej Padewski, prezes Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej, który jest także wiceprezesem PZPN. – Rozważamy podzielenie tabel na dwie grupy i już tylko w ich obrębie będzie się toczyć rywalizacja, uwzględniająca obecny dorobek punktowy. Jeśli dany zespół grał z kimś u siebie, to teraz zagra na wyjeździe, pod warunkiem, że będzie miał tego przeciwnika w swojej grupie. Wiem, że nie jest to idealne rozwiązanie, ale mówimy o choćby namiastce rywalizacji na boisku – wyjaśnia w rozmowie z „PS” Padewski.
Okazuje się, że takie rozwiązanie LZPN rozważał już wcześniej. – Rozmawialiśmy już o tym, ale na razie uchwała PZPN z 12 marca nie pozwala na takie rozwiązanie. Piłkarska centrala musiałaby dać poszczególnym związkom dowolność w układaniu rozgrywek, dlatego trzeba poczekać na kolejne decyzje – wyjaśnia Konrad Krzyszkowski, przewodniczący Wydziału Gier LZPN.
I dodaje, że ta opcja też wymaga głębszego zastanowienia. – O ile w czwartej lidze mamy 16 zespołów i nie byłoby z tym problemu, bo podzielilibyśmy ligę na dwie części po osiem drużyn, o tyle w trzeciej jest 18 klubów. A to oznacza, że w jednej grupie musiałoby być osiem, a w drugiej dziesięć drużyn. A jeżeli po dziewięć, to ktoś musiałby pauzować w jednej kolejce. Dlatego moim zdaniem ten pomysł w kontekście trzeciej ligi jest mało wykonalny – wyjaśnia Konrad Krzyszkowski, przewodniczący Wydziału Gier LZPN.
Precyzuje też co tak naprawdę dla klubów z naszego województwa oznacza zawieszenie rozgrywek do 26 kwietnia. – Do tej pory zakładaliśmy, że uda się rozegrać sezon do końca. Teraz będzie to już praktycznie niewykonalne. Rozegranie wszystkich kolejek zarówno w trzeciej, jak i czwartej lidze graniczyłoby z cudem. Zespoły nie będą w normalnym treningu przez kilka tygodni i nagle będą musiały grać co trzy dni? To nie będzie łatwe. Dlatego przygotowujemy różne warianty dla klubów – z większą i mniejszą ilością kolejek do rozegrania. Zdanie drużyn będzie kluczowe, bo nie chcemy im niczego narzucać. My uważamy, że lepiej będzie jednak rozegrać jeden mecz mniej niż grać na siłę – mówi Krzyszkowski.
Znaków zapytania jest jednak więcej. Niewykluczone, że sezon mógłby zostać wydłużony nawet do lipca. Wtedy byłaby szansa na rozegranie większej ilości kolejek bez konieczności grania w środy. Sporo kontraktów, czy deklaracji gry jest jednak podpisanych do końca czerwca. Przesunięte matury, a także egzaminy na studiach mogą za to skomplikować klubom życie w kontekście przepisu o obowiązkowej grze w meczu dwóch młodzieżowców. Pojawiają się głosy, że na finiszu rozgrywek może zostanie on zmieniony i zarówno w III, jak i IV lidze do końca sezonu na murawie będzie musiał przebywać tylko jeden taki zawodnik. Skoro jest też duże prawdopodobieństwo, że nie odbędą się wszystkie mecze, to trzeba też ustalić, co na koniec sezonu będzie decydujące: bezpośrednie mecze (lub mecz), czy jednak bilans bramkowy.
– Wkrótce zwrócimy się do PZPN w tej sprawie. Czy np. w sytuacji, w której uda się rozegrać dwa mecze może decydować bilans tych spotkań, a tam, gdzie odbył się tylko jeden bilans bramkowy? Musimy to wiedzieć wcześniej, żeby przekazać klubom, na jakich zasadach będzie się toczyła dalsza rywalizacja. Nie chcemy powtórzyć sytuacji z poprzedniego sezonu, kiedy miesiąc po zakończeniu rozgrywek nie było wiadomo, kto utrzymał się w trzeciej lidze: Podlasie Biała Podlaska, czy Soła Oświęcim – przekonuje Konrad Krzyszkowski.