Po ostatnich wywiadach prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, a także wiceprezesa Marka Koźmińskiego mogłoby się wydawać, że decyzja odnośnie zakończenia sezonu w niższych ligach już zapadła. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Około 7 maja powinniśmy poznać ostateczne stanowisko szefów Wojewódzkich Związków Piłki Nożnej.
Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami najpóźniej 11 maja trzecioligowcy dowiedzą się czy w najbliższym czasie dokończą jeszcze rozgrywki. Niewykluczone jednak, że prezesi wojewódzkich związków dojdą do porozumienia trochę wcześniej.
Od kilku dni wiemy, że PKO BP Ekstraklasa, a także I i II liga powoli wracają do gry. Kluby muszą oczywiście zachować mnóstwo środków ostrożności przy okazji treningów, wizyt w szatniach i wielu innych spraw. Trudno sobie wyobrazić, żeby trzecioligowcy poradzili sobie z takimi samymi obostrzeniami. Czy w takim razie nie mają już szans, żeby dokończyć sezon 2019/2020? Ciągle trudno powiedzieć.
– Stale rozmawiamy w gronie prezesów Wojewódzkich Związków Piłki Nożnej i szukamy rozwiązania. Musimy jednak rozważyć wiele rożnych aspektów. Sportowcy, trenerzy, ogólnie kluby chciałyby wrócić na boisko. Potrzebne są jednak decyzje rządowe, które pozwolą otworzyć boiska w niższych klasach rozgrywkowych oraz określenie warunków sanitarnych. Te, które muszą być stosowane w ekstraklasie oraz pierwszej i drugiej lidze ciężko będzie spełnić w trzeciej. Najlepiej gdybyśmy dostali informację w stylu: tak możecie grać, ale pod takimi i takimi warunkami. Nikt nie chce przecież narażać zdrowia innych – wyjaśnia Zbigniew Bartnik, prezes Lubelskiego Związku Piłki Nożnej.
Kolejna wideokonferencja z udziałem przedstawicieli wojewódzkich związków zaplanowana jest na 11 maja. Jest jednak szansa, że decyzje odnośnie powrotu na boiska lub zakończenia rozgrywek zapadną kilka dni wcześniej. – Myślę, że w okolicach 7 maja możemy być już mądrzejsi. Każde rozwiązanie, które zaproponujemy będzie jednak musiało jeszcze trafić na zarząd PZPN. A decyzja zostanie podjęta przede wszystkim z szacunkiem dla klubów. Wiemy, że wszyscy wykonali swoją pracę i przygotowali się do rundy wiosennej. Każdy miał swoje plany. Można powiedzieć, że jesteśmy jako związek w kontakcie z klubami. Dziennie to może być nawet po 12 rozmów przez telefon. Z jednej strony jest autentyczna chęć gry, ale gdy zaczynamy schodzić na temat chociażby finansów, to pojawiają się głosy, że ci mali sponsorzy, którzy dawali na klub 500, czy tysiąc złotych teraz nie przeznaczą już tych środków na sport. Są też drużyny, które nie mają o co grać i takie, które liczą, że będą miały szanse uratować się przed spadkiem. A jeżeli zakończyć sezon, to może właśnie bez spadkowiczów, ale z awansami? Czasami trzeba podjąć trudne decyzje – przekonuje prezes Bartnik.
Trzeba też wyjaśnić kilka kwestii. Chociażby odnośnie Orlików i boisk szkolnych, z których wkrótce znowu będzie można korzystać. – Niedawno Polski Związek Piłki Nożnej zwrócił się do ministerstwa z pytaniem, jak należy rozumieć wytyczne odnośnie Orlików. Czy na całym boisku może przebywać tylko sześć osób? A może na jednej połowie sześć i na drugiej tyle samo? A czy trzeba liczyć także trenera, czy opiekuna? Musimy dostać jednoznaczne wytyczne, tak samo odnośnie klubowych treningów. Musimy się pochylić nad wieloma różnymi sprawami, ale nadal staramy się wrócić do gry i ciągle są na to szanse – zapewnia szef Lubelskiego Związku Piłki Nożnej.
I wyjaśnia, że obecna dyskusja dotyczy również kobiecej piłki nożnej. – Nie zapominajmy o tym, że na szali są także rozgrywki pań, chodzi o ekstraligę, ale i niższe klasy rozgrywkowe, do czwartej włącznie. W przypadku jednych decydować będzie PZPN, a drugich wojewódzkie związki – mówi prezes Bartnik.