Los bywa przewrotny. Niemal rok temu Motor stracił szanse na awans po wyjazdowej porażce z Orlętami Spomlek 1:4. W sobotę o godz. 17 obie drużyny zagrają na tym samym stadionie. Czy biało-zieloni ponownie sprawią niespodziankę i odbiorą rywalom nadzieje na grę w II lidze?
Forma w ostatnich tygodniach na to nie wskazuje. Zespół Damiana Panka nie wygrał od ponad miesiąca. Sześć poprzednich meczów? Ledwie jeden remis i aż pięć porażek. Na dodatek bilans bramkowy 3-16. Co więcej, Krystian Puton i jego koledzy są jedną z trzech drużyn, które w tym roku jeszcze nie zgarnęły pełnej puli w meczu u siebie. W środę Orlęta przegrały z innym kandydatem do awansu – Resovią 0:3.
– Nie pamiętam, kiedy ostatnio mogliśmy zagrać dwa spotkania z rzędu w tym samym ustawieniu, jeżeli chodzi o obronę. Czkawką odbija się nam to granie systemem środa-sobota. Może wisi nad nami jakieś fatum? Naprawdę kontuzji mamy mnóstwo – mówi Damian Panek, trener Orląt. Zapewnia też, że do meczu z Motorem jego zawodnicy podejdą bez wielkiej „napinki”. – Chcemy się podnieść i sprawić niespodziankę, bo to lokalne derby. To jednak dla nas mecz, jak każdy inny – zapewnia szkoleniowiec biało-zielonych, który liczy, że w sobotę będzie miał już do dyspozycji dwóch obrońców: Bartosza Ciborowskiego i Adriana Zarzeckiego.
Dyspozycja Motoru może też nie zachwyca, ale w końcu siłę zespołu poznaje się po tym, że nawet mimo gorszego dnia potrafi wygrać. A to ostatnio robią piłkarze Piotra Zasady. W sobotę było derbowe zwycięstwo w Chełmie (2:0), a w środę mimo strasznych męczarni udało się pokonać Wólczankę Wólka Pełkińska (2:1). Bohaterem został 18-letni Maksymilian Cichocki, który w drugim meczu w seniorach zdobył zwycięskiego gola w... 86 minucie. – Zdobyć bramkę w takim momencie, to bardzo fajne uczucie, strasznie się cieszę – mówił nastolatek. – Mecz ułożył się dobrze i myśleliśmy, że po szybko zdobytej bramce będzie łatwiej o zwycięstwo. Później jednak na boisku toczyła się zacięta walka. Było nieciekawie, ale na szczęście w końcówce zachowaliśmy zimną krew i wygraliśmy. Zwycięstwa budują atmosferę i do Radzynia pojedziemy po kolejne, trzy punkty – zapowiada Cichocki.
Żółto-biało-niebiescy zapewniają, że porażka sprzed roku nie ma żadnego znaczenia. – My nie jedziemy się tam bać. To nie jest żadna buta, czy próżność, ale mielibyśmy przestraszyć się tamtejszego boiska? To kolejne spotkanie, a na tym etapie każdy przeciwnik jest trudny. Wisła Sandomierz również – mówi Piotr Zasada. – W tym momencie sezonu wydaje się, że bramka, na którą się strzela jest mniejsza. Trzeba się z tym po prostu zmierzyć. Staramy się zachować równowagę pomiędzy szacunkiem do przeciwnika, ale też znajomością własnej wartości. Na pewno nie jedziemy do Radzynia żyjąc strachem odnośnie tego, co wydarzyło się rok temu, bo stadion Orląt to nie jest straszny dwór, tylko kolejna przeszkoda, którą będziemy starali się pokonać – dodaje szkoleniowiec Motoru.