Nie tak pierwszy mecz w roli gospodarze wyobrażali sobie kibice i piłkarze Motoru. Lublinianie tylko zremisowali z Sołą Oświęcim 1:1. Jak zawody oceniają trenerzy obu ekip?
Wojciech Skrzypek (trener Soły)
– Gdyby nie ta pierwsza minuta, to mecz mógłby się potoczyć trochę inaczej. Na usprawiedliwienie dla moich zawodników muszę powiedzieć, że z przerwami jechaliśmy do Lublina autobusem aż sześć godzin. Może na początku zabrakło koncentracji i straciliśmy frajerską bramkę. Trudno nazwać tego gola inaczej. Wiedzieliśmy, że Motor jest naszpikowany zawodnikami z przeszłością w wyższych ligach i przyjechaliśmy tutaj jak na pojedynek Dawida z Goliatem. Na papierze to właśnie tak mogło wyglądać. Bardzo się cieszę, że w drugiej połowie udało nam się wyrównać. To znaczy, że ta drużyna zaczyna być mocna psychicznie. To dobry prognostyk przed następnymi meczami, bo przed rundą chyba nie było nikogo, kto by powiedział, że Soła będzie miała po trzech kolejkach cztery punkty i to po spotkaniach z tak mocnymi rywalami. Możemy tylko grać lepiej. Dziękuję chłopakom za postawę, zwłaszcza po przerwie, bo piłkarsko wyglądaliśmy wtedy tak, jak chyba każdy trener by sobie życzył.
Mariusz Sawa (trener Motoru)
– Cóż można powiedzieć po takim meczu. Zaczęło się dla nas idealnie. Byliśmy agresywni. Przestrzegałem jednak chłopaków, że jeżeli damy grać młodym rywalom to może pojawić się problem. Oglądaliśmy ich mecze i wiedzieliśmy, że fajnie grają w piłkę. W pierwszej połowie mieliśmy sporo sytuacji i mecz mógł się wtedy zamknąć. Po przerwie to niestety nie wiem, co się stało. Czy zbrakło sił? Generalnie każda zmiana, która miała coś wnieść osłabiała zespół. Jest mi bardzo przykro, bo na pewno w pierwszej połowie chłopaki zostawili dużo zdrowia na boisku, a wynik końcowy na pewno nas nie zadowala. Nie prezentujemy się na razie, jak faworyt do awansu? Nie mówiliśmy, że mamy być zdecydowanym faworytem, bo jest ich kilku innych. Chcemy być w czołówce, ale problem jest w tym, że mamy praktycznie nowy zespół. Nie wszyscy są przygotowani do sezonu tak jak powinni. Niektórzy zawodnicy, zwłaszcza ci bardziej doświadczeni, długo nie grali.
Michał Wołos (zawodnik Motoru)
– Szybko strzelamy bramkę, dominujemy i mamy kolejne okazje, żeby zamknąć mecz. Niestety, w drugiej połowie wydawało się, że znowu zostaliśmy w szatni. Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Na pewno nie można powiedzieć, że nie mieliśmy sytuacji. Zdominowaliśmy przeciwnika, zwłaszcza w pierwszej połowie. To jest jednak taka liga, że jak się nie strzela, to można dostać bramkę. Mimo młodego wieku rywale prezentowali się dobrze. Widać było, że są wybiegani. My nie trafiliśmy na 2:0 i dostaliśmy gola na 1:1. Szkoda, bo liczyliśmy na więcej, a mamy tylko jeden punkt.