Rozmowa z Rafałem Grodzickim, nowym piłkarzem Motoru Lublin
- Dlaczego zdecydował się pan na transfer do Motoru?
– Rozmowy trwały od tygodnia. Nazwisko trenera Hajdy i fakt, że bardzo dobrze się znamy spowodował, że z miłą chęcią podpiszę się pod takim projektem. Jest tu piękny stadion, duża ilość kibiców, fajne miasto i tylko III liga. Dlatego trzeba się wepchać jak najszybciej co najmniej poziom wyżej, bo na szczeblu centralnym grają kluby, które nie mają takiej rzeszy kibiców ani stadionu, a dają sobie radę.
- Perspektywa gry w III lidze nie przeraża? Nawet pomimo ładnego stadionu?
– Biłem się z myślami, ale przyjechałem zobaczyć miasto i Arenę Lublin. Gdyby nie pozytywne wrażenia, to pewnie bym się nie zdecydował. Generalnie jest kilka czynników, które sprawiły, że zainteresowałem się tą opcją. Mam swoje lata, a bardzo ciekawą sytuacją okazała się propozycja, bym został grającym asystentem. Dzięki temu mogę myśleć o przyszłości jako trener i spróbować tego fachu już tutaj – w Motorze. Trochę lat pograłem na poziomie ekstraklasy i pewnie niejeden zawodnik powiedziałby, że nie ma sensu schodzić do III ligi.
- Rola grającego asystenta będzie dużym wyzwaniem?
– Na pewno tak, chociaż można powiedzieć, że to tylko i aż asystent. Z pewnością będę mógł wspomóc swoim doświadczeniem trenerów i piłkarzy w Motorze. Chcę brać czynny udział zarówno w tym co się dzieje na boisku, ale też w treningach, żeby przede wszystkim zobaczyć z czym się je funkcję asystenta.
- W drużynie spotka pan kilku innych, bardziej doświadczonych zawodników. Obecność Grzegorza Bonina i Tomasza Brzyskiego pomoże w aklimatyzacji?
– Zgadza się. Z „Brzytwą” znam się bardzo dobrze, bo przez dwa lata graliśmy razem w Ruchu Chorzów, mając w tamtym czasie ze sobą niezły kontakt. Zasięgnąłem języka u Tomka, po tym jak otrzymałem telefon od ludzi z Motoru, że są mną zainteresowani. Wiem jaka jest presja awansu i czego kibice oczekują od tej drużyny. Tego się nie boję, bo grałem już w zespołach, gdzie kibice naciskali na zawodników oraz klub, chcąc przy tym dużo. Kiedy dowiedziałem się, że w tej drużynie są tacy doświadczeni zawodnicy, to od razu spojrzałem na sprawę inaczej, bo wtedy przekonałem się, że je tu jakość.
- Wie pan, ile jeszcze będzie grał zawodowo w piłkę? To ma być sezon czy dłużej?
– Nie mam pojęcia. Czuje się bardzo dobrze fizycznie. Miałem też fajne wzorce do naśladowania, bo miałem szczęście grać z takimi zawodnikami, jak Łukasz Surma czy Marcin Malinowski, który kończyli kariery w wieku prawie 40 lat na poziomie ekstraklasy. Ja zejdę trochę niżej, ale jeszcze dobrze się prowadzę i na każdym treningu, czy meczu jestem w stanie dużo pograć. Zobaczymy, ile to jeszcze potrwa.
- Patrząc jeszcze z boku, czego może brakować Motorowi, żeby w końcu wydostać się z tej III ligi? Jest stadion, kibice, no i kilku piłkarzy z doświadczeniem w składzie...
– Myślę, że brakowało spokoju. I nie mam tu na myśli spokoju wokół drużyny, tylko tego boiskowego. Jak dotąd widziałem tylko drugą połowę sparingu z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. I choć widziałem dużą jakość, to jednocześnie też dużo nerwowości. Wiadomo, że każdy chce tego awansu, szybkiego strzelania bramek i to może być główny problem. Mecz trwa 90 minut, a bramkę na wagę trzech punktów można strzelić nawet w doliczonym czasie gry. Nie zawsze trzeba trafiać do siatki już na samym początku. Cierpliwość będzie w nadchodzącym sezonie bardzo istotna.
- Biorąc pod uwagę ostatnie lata, można chyba powiedzieć, że trener Hajdo wie jak awansować...
– Rozmawiając z różnymi ludźmi niejednokrotnie powtarzałem, że w ostatnim czasie to chyba jest najlepszy fachowiec do robienia awansów z niższych lig. Wygrywał III ligę dwa razy z rzędu z Garbarnią i wie jak to się robi. A wiemy przecież, że awansować z III ligi to jest najtrudniejsze zadanie, bo tylko jedna drużyna uzyskuje promocję z danej grupy.
- Często brakowało też punktów w meczach z mniejszymi klubami. W trakcie sezonu regularnie trzeba będzie jeździć na mecze na gminnych boiskach, gdzie nie gra się łatwo...
– Za dużo na ten temat nie mogę powiedzieć, bo nie przeżyłem tego. Bodajże 14 lat temu grałem z Motorem Lublin będąc zawodnikiem Górnika Wieliczka jeszcze na starym stadionie. Byłem wtedy młodym chłopakiem, który był przyzwyczajony do mniejszych obiektów. Teraz jestem przyzwyczajony do trochę innych standardów, ale jeszcze raz powtórzę, że kluczowa będzie cierpliwość. Na takich boiskach najbardziej potrzebne są chłodna głowa i cierpliwość oraz realizacja taktyki trenera. Cóż, porażki w takich meczach też trzeba wziąć na klatę. Rozmawiałem z Tomkiem Brzyskim o tym, że kibice w takich miejscowościach wyżywają się na najbardziej znanych zawodnikach, więc przypuszczam, że też będę jednym z tych celów wyładowania agresji na mnie. Na takie sytuacje też trzeba być jednak przygotowanym.