Zarząd Stali Kraśnik podał się do dymisji, ale ostatecznie zostaje w klubie. W czwartek podczas walnego zebrania nie pojawił się nikt, kto mógłby dalej pociągnąć ten wózek
Sporo dzieje się w tym sezonie w drużynie „niebiesko-żółtych”. Stal właśnie zatrudniła trzeciego trenera, którym został Piotr Piechniak. Zespół dotknęła też plaga kontuzji, a duże kłopoty ze zdrowiem ma akurat najlepszy strzelec Filip Drozd. Słabe wyniki i trudne warunki pracy spowodowały, że działacze klubu z Kraśnika postanowili zrezygnować ze swoich funkcji.
– Ciężko się pracuje, wszyscy narzekają, ale trudno znaleźć kogoś, kto mógłby nam pomóc – mówi Krzysztof Łach prezes klubu. I dodaje, że nie spodziewał się, że dojdzie do takiej sytuacji. – Było sporo ludzi, którzy mieli nam coś do zarzucenia, dlatego byliśmy przekonani, że znajdziemy następców. Nic takiego nie miało jednak miejsca i zostaliśmy postawieni pod ścianą, musimy zostać do końca kadencji, czyli jeszcze przez rok. Gdyby jednak pojawił się ktoś chętny, to możemy odejść wcześniej.
Światełkiem w tunelu jest postawa drużyny w środowym meczu z Hetmanem Żółkiewka. Daniel Szewc i spółka przerwali passę pięciu porażek z rzędu i wygrali arcyważne spotkanie 2:1. A w tym roku drużyna Waldemara Wiatra przed własną publicznością wcześniej jeszcze nie przegrała.
– To był zupełnie inny zespół, niż do tej pory. Chłopcy zaprezentowali się świetnie i liczymy, że pod wodzą nowego trenera z wynikami będzie lepiej. O utrzymanie będzie ciężko, jednak do rozegrania jest jeszcze sporo kolejek, więc na pewno nie mamy zamiaru się poddawać. W sprawie licencji też nie stoimy na straconej pozycji – przekonuje prezes Łach.
W niedzielę o godz. 15 kraśniczanie rozegrają kolejne zawody z gatunku „o sześć punktów” z Podlasiem Biała Podlaska. Wygrana będzie kolejnym, dużym krokiem, w kierunku bezpiecznej strefy tabeli. Niestety znowu w zespole trenera Piechniaka nie brakuje problemów. Pod znakiem zapytania stoi występ Drozda, a na kontuzje narzekają: Marcin Matysiak i jego brat Mateusz.
KRYZYS W RADZYNIU?
Jeszcze dwa tygodnie temu radzyńskie Orlęta były jednym z najlepszych zespołów w grupie lubelsko-podkarpackiej. Drużyna Damiana Panka w czterech występach uzbierała 10 punktów i wydawało się, że grając na luzie może jeszcze zaatakować podium. Niestety dwa ostatnie mecze wyraźnie nie wyszły „biało-zielonym”. Najpierw była porażka z Resovią 0:3, a w środę u siebie z Chełmianką 0:1. Dzisiaj Orlęta czeka trudne, wyjazdowe spotkanie z Wólczanką.