(fot. Kamil Kozioł)
O godz. 18 na lubelskiej Arenie pojawią się reprezentacje Hondurasu i Nowej Zelandii. Choć to dość egzotyczne zespoły, to jednak nie powinno zabraknąć poważnego futbolu
Wskazać faworyta tej rywalizacji jest bardzo trudno, ponieważ obie ekipy nie mają w swoich składach zbyt wielu znanych graczy. Carlos Tabora, opiekun Hondurasu, przywiózł do Polski zespół oparty na zawodnikach z rodzimej ligi. Tylko trzech z nich występuje poza swoim krajem. Największą gwiazdą wydaje się być Wesly Decas. 19-letni defensor na co dzień gra w rezerwach Atlanta United, mistrza amerykańskiej MLS. Z kolei Cristian Neptali Calix Alvarado gra w meksykańskim potentacie, Atlas Guadalajara. Tam wprawdzie wciąż czeka na debiut, ale możliwość treningu z największymi gwiazdami latynoskiej piłki jest ważnym doświadczeniem. – Każdy z nas zdaje sobie sprawę z wagi piątkowego spotkania. Będziemy starać się grać jak najbardziej inteligentnie i godnie reprezentować nasz kraj. Musimy się porozumiewać ze sobą na murawie. Jesteśmy w stanie wygrać ten mecz, a także awansować do fazy pucharowej – przekonuje Carlos Tabora.
Nieco więcej znanych nazwisk jest w kadrze Nowej Zelandii. Tym najbardziej znanym jest Des Buckingham. 34-letni Anglik jest opiekunem kadry popularnych „Kiwi”. W swoim kraju jest bardzo znaną postacią. Prowadził m.in. Wellington Phoenix. Miał wówczas 31-lat i został najmłodszym trenerem w historii A-League. Buckingham w kadrze U-20 ma kilku graczy występujących w Europie. W tym gronie jest m.in. Max Mata z młodzieżowego zespołu szwajcarskiego Grasshopper Zurich. Liderem reprezentacji jest jednak Sarpreet Singh, który ma na swoim koncie już cztery występy w dorosłej kadrze. Zdobył w niej nawet jedną bramkę. Singh to kluczowy gracz Wellington Phoenix, gdzie gra m.in. z Michałem Kopczyńskim i Filipem Kurto.
– Mistrzostwa świata w Polsce to część długofalowego planu nasze federacji. Głównym celem są mistrzostwa świata w 2026 r., a piłkarze z tej drużyny mają stanowić trzon kadry, która zakwalifikuje się wówczas do dorosłego mundialu. Chcemy zdobyć jak najwięcej doświadczenia i oswoić się z wielką imprezą – przekonuje Buckingham.
Nowa Zelandia sportowym kibicom kojarzy się przede wszystkim z rugby oraz haką, rytualnym tańcem Maorysów, który rugbiści wykonują przed każdym meczem. Zdarzało się również, że tańczyli ją piłkarze czy piłkarki. – My tego robić nie będziemy. Mamy inne formy promocji naszej kultury – dodaje Buckingham.
Warto też wspomnieć, że w niedzielę na Arenie odbędzie się kolejny ciekawy mecz. Zmierzą się w nim zespoły z polskiej grupy – Senegal i Kolumbia. To spotkanie rozpocznie się o godz. 18.