Lewart prowadził w sobotę ze Stalą Kraśnik 1:0 i 2:1. Ze zwycięstwa cieszyli się jednak rywale, którzy po przerwie przechyli szalę na swoją stronę. Niebiesko-żółci wygrali ostatecznie 3:2.
Goście korzystny wynik zawdzięczają jednak kiepskiej skuteczności rywali, którzy stworzyli sobie sporo dogodnych okazji. Wykorzystali jednak tylko dwie z nich. Oba trafienia zaliczył Krystian Żelisko. Napastnik wypożyczony ze Stali Stalowa Wola mógł skompletować hattricka.
Fatalnie pudłował jednak przede wszystkim Bartłomiej Koneczny, czyli były gracz ekipy z Kraśnika, a ostatnio Opolanina. Do tego pomyli się także; Aleks Aftyka, czy Wojciech Majewski. Swoją cegiełkę do sukcesu dorzucił także bramkarz Stali Mateusz Wójcicki, który w kilku sytuacjach też spisał się znakomicie.
– Znowu zagraliśmy dobrą pierwszą połowę. Może nie tak efektowną, jak z Opolaninem, kiedy prowadziliśmy po 45 minutach 4:1. Były jednak dwa gole i sporo okazji na kolejne. Ta skuteczność, to tak naprawdę jedyny minus, bo nie ma co ukrywać, że zawiedliśmy pod bramką Stali. Z drugiej strony cieszy, że z tak mocnym przeciwnikiem potrafiliśmy je stworzyć. Myślę, że tych naprawdę dobrych szans mieliśmy cztery-pięć i wynik mógł być naprawdę wysoki. Szkoda sytuacji Bartka Konecznego, który chyba za bardzo chciał się pokazać. Ma jednak łatwość w znajdowaniu się pod bramką rywali, a to na pewno plus – mówi Grzegorz Białek, trener Lewartu.
Szkoleniowiec na razie z nowych twarzy ma do dyspozycji: Żeliskę, Konecznego, Adriana Pikula oraz dwóch innych graczy: obrońcę i defensywnego pomocnika.
Drużyna z Lubartowa w najbliższym czasie musi lepiej ustawić celowniki, a zupełnie inny problem mają kraśniczanie. Chodzi o treningi na pełnowymiarowym boisku.
– Zazdroszczę Grześkowi, że ma do dyspozycji tak dobrze przygotowany obiekt ze sztuczną nawierzchnią. U nas tego brakuje i nie ma co ukrywać, że jest ciężko. Tak naprawdę ograniczamy się do przygotowania fizycznego chłopaków, a dwa razy w tygodniu wchodzimy na Orlika – wyjaśnia Dariusz Matysiak, opiekun niebiesko-żółtych.
– Nie można mojej drużynie odmówić woli walki i zaangażowania. Fizycznie też wytrzymaliśmy trudy meczów. Rywale nas jednak zaskakują. Potrafią fajnie klepać piłkę i mają opracowane jakieś schematy. Nam potrzeba czasu, żeby przystosować się do warunków. Fizycznie i ambicjonalnie naprawdę jest rewelacja, ale chłopaki się denerwują, że gra nam nie idzie. Jakoś będziemy musieli sobie jednak radzić – dodaje szkoleniowiec.
W jego drużynie pojawiło się dwóch zawodników, którzy ostatnio występowali w zamojskiej klasie okręgowej: skrzydłowy i obrońca. Ten pierwszy był by mile widziany w zespole, ale drugi to bardziej melodia przyszłości. Poza tym wszystko wskazuje na to, że wiosną koszulkę Stali ponownie założą: Damian Pietroń i Filip Drozd. Tego pierwszego w sobotę zabrakło na boisku z powodu obowiązków w pracy. A drugi był próbowany na „dziewiątce”. – To chyba jednak nie jest pozycja dla Filipa. Woli się cofać głęboko po piłkę i wykonuje kawał dobrej roboty, ale chyba będziemy musieli poszukać jeszcze napastnika – wyjaśnia trener Matysiak.
W następnym tygodniu Stal zagra z Opolaninem (sobota, godz. 13). O ile boisko przy ul. Poturzyńskiej w Lublinie będzie nadawało się do gry. Kraśniczanie chętnie znaleźliby też sparingpartnera na najbliższą środę. Z kolei Lewart zagra u siebie z Granitem Bychawa (sobota, godz. 11).
Lewart Lubartów – Stal Kraśnik 2:3 (2:1)
Bramki: Żelisko 2 – Maliszewski, Cygan, Niewiński.
Lewart: Podleśny – Tomasiak, Niewęgłowski, Kuzioła, Kamiński, Michałów, Lato, Pikul, Koneczny, Aftyka, Żelisko oraz Ciechański, Urban, Tutaj, Iskierka, Majewski, Sowa, Żuk, Sokół, Bielecki, zawodnik testowany.
Stal: Wójcicki – Gajewski, Maliszewski, zawodnik testowany I, Michalak, zawodnik testowany II, Buczek, Pietrzyk, Woźniak, Welman, Drozd oraz Gołofit, Zieliński, Winkler, Błaszczyk, Cygan, Dawid Karczewski.