Drugi z rzędu naprawdę przyzwoity występ Lublinianki. Nadal nie ma jednak z tego bramek ani punktów. W poniedziałek klub z Wieniawy przegrał u siebie z Victorią Żmudź 0:1. To piąta porażka z rzędu i siódmy mecz w tym roku, w którym nie udało się zdobyć kompletu punktów.
Drużyna Dariusza Bodaka rozpoczęła zawody z ośmioma młodzieżowcami w podstawowym składzie. A w ekipie rywali nie brakowało zawodników doskonale znanych na Wieniawie. W bramce był Marcin Zapał, w polu Damian Ścibior, a na ławce zawody zaczął Erwin Sobiech.
Gospodarze liczyli na przełamanie i od początku ruszyli do ataku. Najpierw nieznacznie pomylił się Jakub Wadowski, a niedługo później w dobrej sytuacji znalazł się Krzysztof Rybak. Niestety, zamiast podać do lepiej ustawionych kolegów sam spróbował szczęścia i nie trafił w bramkę.
Po kilkunastu niezłych minutach w wykonaniu Lublinianki coraz śmielej zaczęła sobie poczynać Victoria. Pierwsze ostrzeżenie przyszło ze strony Łukasza Bartnika, który uderzył jednak zza szesnastki dokładnie tam, gdzie stał bramkarz rywali.
W 28 minucie powinno za to być 0:1. Karol Łubkowski dograł pod bramkę do Ezany Kashaya, ale „Izi” przymierzył w poprzeczkę. Po chwili Bartnik wpakował nawet piłkę do siatki jednak sędziowie uznali, że wcześniej był na pozycji spalonej. Na koniec pierwszej odsłony prawie idealnie na bramkę Jakuba Krajewskiego huknął Kamil Przychodzień. Prawie, bo po jego strzale zza pola karnego gospodarzy znowu uratowała poprzeczka.
Drużyna z Wieniawy do przerwy utrzymała remis, ale fatalnie weszła w drugą część meczu. Po przepychance w polu karnym Michał Wszołek przewrócił Łubkowskiego i arbiter wskazał na „wapno”. Z 11 metrów nie pomylił się Kashay. Ten sam gracz po godzinie gry powinien dać swojemu zespołowi więcej spokoju, ale najpierw jego próbę odbił Krajewski, a efektowna dobitka powietrza minęła bramkę.
W 64 minucie po podaniu Norberta Piosia w dobrej sytuacji znalazł się Rybak. Niestety, źle trafił w piłkę i znowu efektu bramkowego nie było. W końcówce Lublinianka postraszyła rywali, bo miała kilka stałych fragmentów gry, ale to goście ze Żmudzi byli bliżej gola. W doliczonym czasie gry najpierw spudłował Kashay, a niedługo później „Izi” wyłożył piłkę, jak na tacy do Macieja Misiurka, ale ten przegrał pojedynek z bramkarzem gospodarzy.
ZDANIEM TRENERÓW
Piotr Moliński (Victoria Żmudź)
– Powinniśmy wygrać zdecydowanie wyżej. Myślę, że po pierwszej połowie powinniśmy mieć na koncie przynajmniej trzy gole. Trzeba jednak przyznać, że przeciwnik dobrze zaczął i miał swoją sytuację na początku meczu. My dobrze weszliśmy w drugą odsłonę, bo od razu wykorzystaliśmy rzut karny. Potem znowu zawiodła nas skuteczność. Ezana miał dwie dobre szanse, jedną Szymon Bielecki, a na pewno Szymon Misiurek w doliczonym czasie mógł zachować się lepiej. Wygrana jest jednak zasłużona. Niepotrzebnie doprowadziliśmy do sytuacji, że rywale mieli dwa rzuty rożne. Mogliśmy też mecz zakończyć o wiele wcześniej.
Dariusz Bodak (Lublinianka)
– Od dwóch meczów gramy naprawdę przyzwoicie i nie mamy się czego wstydzić. Tym razem pierwsze 20-30 minut przebiegało pod nasze dyktando i ostatnie 30 minut też. Cieszy fakt, że staramy się grać ofensywnie. Gorzej, że nie wykorzystujemy naszych sytuacji, to największa bolączka. Jesteśmy w lekkim dołku, ale wiemy, z jakimi rywalami przychodzi nam grać. To zespoły dobrze poukładane piłkarsko, ale przerastające nas pod względem fizycznym. A my jesteśmy bardzo młodym zespołem, o czym świadczy liczba młodzieżowców w podstawowym składzie. Brakuje trochę doświadczenia. Mamy jednak nadzieję, że wygrana w końcu przyjdzie, oby już za tydzień.
Lublinianka – Victoria Żmudź 0:1 (0:0)
Bramka: Kashay (47-z karnego).
Lublinianka: Krajewski – Wszołek (55 Pioś), Giza, Buzek-Czarnolas (61 Barwiak), Dzyr, Majewski, Kamiński, Kuzioła, Rasiński, Wadowski (78 Grzelak), Rybak (86 Łaska).
Victoria: Zapał – Persona, Przychodzień, Salewski, Brzozowski (78 Sobiech), Warecki, Bartnik, J. Sawa (88 Misiurek), Ścibor, Łubkowski (70 Bielecki), Kashay.
Żółte kartki: Buzek-Czarnolas, Wszołek, Rasiński, Giza – Ścibior, Przychodzień, Bartnik.
Sędziował: Mikołaj Rowiński (Lublin).