Po zimnym prysznicu na inaugurację piłkarze Mirosława Kosowskiego odpowiedzieli trzema zwycięstwami z rzędu. To trzecie odnieśli w sobotę na Wieniawie pokonując Lubliniankę 2:0.
W pierwszej połowie wynik trzymał gospodarzom Mateusz Wójcicki. Bramkarz poradził sobie ze strzałami: Przemysława Ilczuka, Jakuba Kawalca, a także Kacpra Kamińskiego. Podopieczni Dariusza Bodaka niewiele potrafili za to zdziałać z przodu. Dlatego po 45 minutach powinni się cieszyć, że było 0:0.
W drugiej odsłonie długo brakowało dogodnych sytuacji. Raz z dystansu uderzył Paweł Dzyr, ale ekipa z Lublina zamiast gola zarobiła tylko rzut rożny. W 70 minucie jeden prosty błąd Gabriela Jakimińskiego zakończył się golem dla przyjezdnych. Zawodnik miejscowych nie sięgnął piłki zagranej w pole karne, a z prezentu skorzystał Kamiński, który posłał piłkę do siatki.
Jeżeli kibice mieli nadzieję, że stracona bramka pobudzi Lubliniankę do bardziej zdecydowanych ataków, to niestety nic z tego nie wyszło. To Włodawianka nadal była groźniejsze i w 82 minucie zasłużenie zaliczyła drugie trafienie. Wójcicki odbił strzał Piotra Packa, ale pierwszy do futbolówki dopadł Kawalec i ustalił wynik na 0:2. A przy okazji zdobył czwartego gola w czwartym meczu nowego sezonu.
– Zagraliśmy dobry mecz. Mieliśmy dwie sytuacje, które w pierwszej połowie powinny się zakończyć golami. Trzeba pochwalić bramkarza gospodarzy. Po przerwie wykorzystaliśmy błędy w defensywie przeciwnika i w końcu zdobyliśmy bramki. Cieszymy się z trzech punktów, bo podtrzymaliśmy dobrą passę – mówi Mirosław Kosowski, trener wicemistrza z poprzednich rozgrywek.
– W ciągu sześciu dni zagraliśmy trzy mecze i teraz czas na odpoczynek. Wszyscy są zmęczeni, dlatego regeneracja jest teraz, jak najbardziej wskazana. Uważam, że w Lublinie pokazaliśmy się z dobrej strony. Zagraliśmy troszeczkę lepiej niż gospodarze. Powtarzam wszystkim: kibicom i zawodnikom, że tabela liczy się dopiero na koniec sezonu. Teraz trzeba się skupiać na każdym kolejnym meczu – dodaje popularny „Kosa”.
Zawiedziony postawą swojej drużyny był szkoleniowiec gospodarzy. – Wyszliśmy na to spotkanie zbyt bojaźliwie, a do tego ze zbyt dużym respektem dla rywala. Główny problem był taki, że nie chcieliśmy zdobywać bramek. O to musimy mieć do siebie pretensje. Powinniśmy zagrać odważniej i bardziej do przodu. Zwłaszcza, że wiedzieliśmy, jak gra Włodawianka i na co ich stać. Na wszystko byliśmy przygotowani. Zawiodła przede wszystkim głowa. I szkoda tego meczu. Wiedzieliśmy, żeby wystrzegać się błędów. W pierwszej połowie się udawało, ale w drugiej już nie. A rywal to wykorzystał. Włodawianka to poukładana i wyrachowana drużyna. Gratulacje dla nich, my musimy najpierw odpocząć, a następnie znowu poukładać naszą grę, zwłaszcza do przodu – ocenia Dariusz Bodak.
Lublinianka Lublin – Włodawianka Włodawa 0:2 (0:0)
Bramki: Kamiński (70), Kawalec (82).
Lublinianka: Wójcicki – Wszołek (75 Kwiatkowski), Giza, Dzyr, Pioś, Jakimiński, Kuzioła, A. Rejmak (81 Praszczak-Tracz), S. Rejmak (54 Kabała), Miśkiewicz (62 Wadowski), Rybak.
Włodawianka: Polak – Nielipiuk, Błaszczuk, Gontarz (88 Misiura), Naumiuk, Welman (84 Czarnota), Ilczuk (81 Magdysz), Skrzypek, Kamiński, Waszczyński (56 Pacek), Kawalec (85 Zabłocki).
Sędziował: Przemysław Kasztelan (Zamość).