Rozmowa z Michałem Paluchem, napastnikiem Lublinianki
- Lublinianka w tym roku zanotowała osiem zwycięstw w ośmiu meczach. W grupie mistrzowskiej też jako jedyni możecie się pochwalić kompletem punktów. Forma przyszła w odpowiednim momencie?
– Wydaje mi się, że w pierwszej rundzie w głupi sposób straciliśmy kilka punktów. W zimie na pewno się jednak wzmocniliśmy. Przyszło do nas paru fajnych chłopaków, a gra naprawdę wygląda teraz bardzo dobrze. Można też powiedzieć, że zżyliśmy się ze sobą i zgraliśmy, a atmosfera zrobiła się bardzo rodzinna. Jak widać to wszystko przynosi korzyści i póki co wszystko wygląda fajnie.
- Powoli myślicie już o trzeciej lidze?
– Nie, nie wybiegamy tak daleko w przyszłość. Teraz skupiamy się na najbliższym meczu z Kryształem Werbkowice. A do tego koncentrujemy się na tym, żeby dobrze wyglądała nasza gra. Wiemy, jaka jest przepaść między trzecią i czwartą ligą, więc na razie zupełnie nie myślimy o awansie. Do tego droga jeszcze bardzo daleka, bo zostało osiem spotkań i chcemy je wszystkie wygrać.
- W ostatnich tygodniach wyrastacie jednak na głównego faworyta do awansu. Pokonaliście Świdniczankę i macie nad tym zespołem osiem punktów przewagi. A drugą Stal Kraśnik wyprzedzacie już o sześć „oczek”. To jednak solidna zaliczka…
– Szczerze to nie patrzymy na innych rywali tylko na siebie. Podobał nam się mecz ze Świdniczanką, w końcu warunki były dobre, żeby pograć piłką, a tego wymaga od nas trener. Niedawno graliśmy jednak z Gromem Różaniec i nie wiem, co wydarzyło się w pierwszej połowie, bo tym razem nie wyglądaliśmy za dobrze. Było 1:0 dla nas, ale rywale mieli kilka sytuacji, żeby wyrównać. W przerwie powiedzieliśmy sobie parę zdań, trener przemówił nam do rozsądku i skończyło się wynikiem 5:0, a mogło być jeszcze wyżej. Na pewno nie mogą nam się zdarzać takie wahania.
- W sobotę zagracie u siebie z Kryształem, a w kolejną środę znowu na Wieniawie ze Stalą Kraśnik. Dwa zwycięstwa znowu mocno przybliżą was do III ligi…
– Zarówno Kryształ, jak i Stal jeszcze nie przegrały w grupie mistrzowskiej. To naprawdę dobre drużyny i nie możemy myśleć, że wygrane przyjdą same, tak samo awans. Trzeba to wywalczyć na boisku. Tak, jak mówiłem, na razie kluczowe jest najbliższe spotkanie i na nim się skupiamy.
- Jak pan w ogóle ocenia poziom w czwartej lidze?
– Wydaje mi się, że trochę się podniósł. Kiedyś około 60 minuty przeciwnik opadał z sił i było już łatwiej. Teraz to się zmieniło. A w grupie mistrzowskiej jest jeszcze lepiej. Każdy stara się grać w piłkę, przygotowanie fizyczne też jest na wyższym poziomie.
- Tomasovia w poprzednim sezonie całkowicie zdominowała rozgrywki, ale po awansie nie poradziła sobie w trzeciej lidze. I wszystko wskazuje na to, że szybko wróci klasę rozgrywkową niżej…
– Rzeczywiście, ale w tym sezonie sporo chłopaków zeszło z trzeciej ligi niżej, a przecież jest nawet Mateusz Pielach, który był podstawowym zawodnikiem drugoligowej Wisły Puławy. Dlatego moim zdaniem poziom jest teraz wyższy.
- A Lublinianka w tym składzie poradziłaby sobie ligę wyżej?
– Gdyby wszyscy zostali i może gdyby udało się pozyskać jeszcze kilku zawodników, to myślę, że bylibyśmy w stanie coś zwojować. Na razie nie ma sensu jednak o tym dyskutować, trzeba jeszcze zdobyć sporo punktów. W zimie graliśmy jednak sparingi z trzecioligowcami i zanotowaliśmy remis i porażkę, ale na boisku nie czuliśmy się dużo gorsi. Na pewno musielibyśmy położyć większy nacisk na defensywę. My teraz staramy się grać ofensywny futbol i fajnie to wychodzi. Miejmy nadzieję, że tak będzie do końca. Chcemy wygrywać i cieszyć się piłką. Kto zdecyduje się przyjść na stadion, chociażby w sobotę przy okazji meczu z Kryształem, to zobaczy, że nasza gra naprawdę wygląda teraz całkiem nieźle.