Przed pierwszą serią gier w grupie spadkowej kilku trenerów przekonywało, że to będzie ciekawsza rywalizacja niż w grupie mistrzowskiej. I chyba trzeba przyznać, że mieli rację, bo od razu sypnęło niespodziankami. Nie brakowało też ciekawych spotkań. A takim na pewno było starcie w Piotrowicach, gdzie POM Iskra pokonał Igros 4:3 po golu z… 92 minuty.
Drużyna Zbigniewa Wójcika dwa razy prowadziła: 1:0 i 2:1. Drugiego gola zdobyła zresztą „do szatni”, a to powinno podciąć skrzydła rywalom. Ekipa beniaminka nie zamierzała się jednak tak szybko poddawać. Po przerwie nie dość, że szybko wyrównała za sprawą Macieja Żeruchy, to niedługo później strzeliła na 3:2 po celnym uderzeniu Maksima Maslova.
Goście utrzymywali korzystny wynik aż do 84 minuty. Najpierw wyrównał Wiktor Żurek, a w ostatniej akcji meczu szalę na stronę gospodarzy przechylił Bartłomiej Barwiak. Bohaterów tej ostatniej akcji było jednak więcej.
– Po kontuzji naszego środkowego obrońcy, który jechał już na ambicji wprowadziłem na koniec meczu Miłosza Kurę, który pojawia się na każdym treningu. To dla niego pierwszy rok po skończeniu wieku juniora, ale chłopak się nie obraża, kiedy dostaje mało minut. Tym razem to była tak naprawdę tylko minutka, a mimo to jest bohaterem, bo to on rzucił piękną piłkę do Kuby Barana, który minął jednego rywala i zagrał do Bartka Barwiaka, a ten wpakował piłkę do pustej bramki i zapewnił nam trzy punkty – wyjaśnia Zbigniew Wójcik, trener zespołu z Piotrowic.
Szkoleniowiec dodaje, że mecz był bardzo emocjonujący. – Jak to się mówi mieliśmy „ciężary”, ale na pewno obie drużyny włożyły w to spotkanie mnóstwo serducha. Wynik się zmieniał, jak w kalejdoskopie, ale w końcówce to do nas uśmiechnęło się szczęście. Najważniejsze, że wygraliśmy, bo żeby się utrzymać, trzeba punktować zwłaszcza u siebie. Pierwszy mały kroczek do utrzymania zrobiony, ale przed nami jeszcze daleka droga – zapowiada trener Wójcik.
Sensacja w Łukowie
Orlęta Łuków na wiosnę zdobyły do tej pory zaledwie jeden punkt w czterech meczach. Wydawało się, że idealną okazją na pierwsze zwycięstwo będzie mecz z czerwoną latarnią rozgrywek – Bratem Cukrownikiem Siennica Nadolna. Beniaminek miał na koncie zaledwie trzy punkty. Przegrał też osiem poprzednich spotkań. W Łukowie pokazał się jednak z dobrej strony i do przerwy prowadził 1:0, a tuż po zmianie stron nawet 2:0. Gospodarze dopiero w tym momencie się obudzili i już w 60 minucie było 2:2. Podopieczni Dariusza Solnicy mieli jeszcze sporo czasu, żeby zdobyć zwycięską bramkę, ale ta sztuka jednak im się nie udała. Efekt? Zawody zakończyły się sensacyjnym remisem, a Brat wywalczył dopiero… czwarte „oczko” w tym sezonie.
O tym, że żaden zespół nie rezygnuje z walki o utrzymanie przekonały się inne kluby z czołówki grupy spadkowej. Remisem 0:0 zakończyło się starcie: Gryf Gmina Zamość – Lutnia Piszczac. Kłos Gmina Chełm przegrał za to u siebie ze Spartą Rejowiec Fabryczny. Goście po 30 minutach prowadzili 2:0. Na kwadrans przed końcowym gwizdkiem kontaktowe trafienie zaliczył Emil Poznański, ale na więcej podopiecznych Jana Konojackiego nie było już stać.
Huczwa grała do końca
W ostatnim meczu też nie brakowało emocji. Huczwa prowadziła u siebie z Włodawianką 1:0, ale później przegrywała 1:2 i 2:3. W 90 minucie wydawało się, że zespół Mirosława Kosowskiego zgarnie trzy arcyważne „oczka”, po tym, jak na listę strzelców wpisał się Mateusz Sowisz. Gospodarze zdążyli jeszcze odpowiedzieć w piątej minucie doliczonego czasu gry, kiedy na 3:3 trafił Rodion Serdiuk.
– Przy wyniku 2:2 mogliśmy przechylić szalę na naszą stronę. Był słupek, poprzeczka, czy strzał z dwóch metrów Rodiona w ręce bramkarza. Zamiast naszego gola popełniliśmy błąd indywidualny i to Włodawianka była blisko wygranej. Moja drużyna wykazała się jednak olbrzymią determinacją i uratowała punkt. Graliśmy jednak z bardzo trudnym przeciwnikiem, który ma teraz w składzie wielu dobrych zawodników z Ukrainy, są już zupełnie innym zespołem, poukładanym, a do tego z jakością indywidualną – wyjaśnia Krzysztof Rysak.
Z kolei trener Kosowski żałował zmarnowanej okazji. – Możemy się cieszyć z tego remisu, ale wygrana była blisko. Nie wiem tylko, dlaczego sędzia doliczył aż tyle minut – wyjaśnia „Kosa”.
W piątek Lewart Lubartów przegrał za to u siebie z Hetmanem Zamość 0:3. W efekcie, już po pierwszej kolejce sytuacja w tabeli zrobiła się jeszcze bardziej zagmatwana, a ekipy z dołu tabeli szybko zbliżyły się do bezpiecznej strefy tabeli.
HUMMEL IV LIGA, GRUPA SPADKOWA
POM Iskra Piotrowice – Igros Krasnobród 4:3 (Sobstyl 5, Baran 45, Żurek 84, Barwiak 90+2 – Kołodziejski 9, Żerucha 49, Maslov 54) * Orlęta Łuków – Brat Cukrownik Siennica Nadolna 2:2 (Sowisz 50, Siemieniuk 60 – Dubaj 16, 48) * Gryf Gmina Zamość – Lutnia Piszczac 0:0 * Kłos Gmina Chełm – Sparta Rejowiec Fabryczny 1:2 (E. Poznański 75 – Barabasz 7, Martyn 30) * Huczwa Tyszowce – Włodawianka Włodawa 3:3 (Phkhakadze 5, Reina Sanchez 65, Serdiuk 90+5 – Świeca 34, Dibriwnyj 63, Sowisz 90) * Lewart Lubartów – Hetman Zamość 0:3.