Fatalną rundę ma za sobą MKS Ryki. Drużyna Marcina Cieśli zakończyła rok bez choćby jednego zwycięstwa. Z 16 meczów przegrała aż 13, a tylko trzy zremisowała. A do tego ma bilans bramkowy 13-57. To wszystko powoduje, że Bartłomiej Bułhak i jego koledzy są głównym kandydatem do spadku
Już w drugiej kolejce MKS sprawił dużą niespodziankę remisując z Kryształem Werbkowice. Na kolejny punkt trzeba było jednak czekać aż do ósmej serii gier. Wówczas udało się podzielił punktami z beniaminkiem – Polesiem Kock. Pod koniec października piłkarze trenera Cieśli urwali też „oczko” Lewartowi Lubartów. To by było jednak na tyle, jeżeli chodzi o zdobycz zespołu w obecnych rozgrywkach.
– Zdajemy sobie sprawę, że sytuacja jest bardzo trudna. Patrząc w tabelę wygląda to bardzo drastycznie. Szczerze mówiąc ja oddałem się do dyspozycji zarządu – mówi Marcin Ciesla, trener ekipy z Ryk. – Trudno w tej chwili powiedzieć co będzie dalej. Nie chcę też wchodzić w kompetencje działaczy. Musimy poczekać na grudniowe zebranie zarządu. Wtedy dowiemy się, w jakim kierunku pójdziemy – dodaje szkoleniowiec.
W trakcie rundy MKS tracił kolejnych, kluczowych zawodników. I to z różnych względów. Paweł Przybysz musiał zrezygnować z gry, z powodu kontuzji. Dziury trzeba było łatać młodzieżą z 2001 rocznika. Ciężko było zebrać skład chociażby na mecz z Victorią Żmudź. I zawody zakończyły się porażką aż 1:9.
– Mieliśmy mnóstwo kłopotów kadrowych, a do tego morale siadło po porażce z Lublinianką. Oddaliśmy więcej strzałów od rywali, nie graliśmy źle, ale przegraliśmy 0:2 – tłumaczy trener Cieśla. – W trakcie rundy z gry zrezygnowało nam paru chłopaków, inni doznali kontuzji i było nam ciężko. Ktoś jednak na pewno się wyleczy i na wiosnę wróci do składu. Wystarczy dwóch takich piłkarzy, a do tego dwa wartościowe transfery i uważam, że będziemy mogli powalczyć w tej lidze. Czekamy jednak na decyzje działaczy – wyjaśnia opiekun MKS.
Już w poprzednim sezonie zespół z Ryk cudownie uratował się przed grą w okręgówce. W kluczowym spotkaniu pokonał na wyjeździe Sokoła Adamów 2:1. I ostatecznie zakończył rozgrywki na trzecim miejscu od końca, a z ligą pożegnały się Roztocze Szczebrzeszyn i właśnie Sokół.
Obecnie na niekorzyść MKS przemawiają na pewno: mizerna kadra oparta na młodzieży, słabe wyniki, ale i historia. Dawno nie zdarzyło się, żeby zespół, który kończył rok na ostatnim miejscu w tabeli zdołał się utrzymać. W poprzednim sezonie Roztocze na półmetku miało na koncie tylko pięć „oczek”. Na wiosnę powiększyło ten dorobek tylko o dwa punkty i na długo przed ostatnią kolejką było wiadomo, że leci do okregówki.
W poprzednich latach ostatni zespół po pierwszej rundzie zawsze żegnał się z ligą. Tak było w przypadku: LKS Milanów (2016/2017), Granicy Dorohusk (2015/2016), Gromu Kąkolewnica (2014/2015) i Stali Poniatowa (2013/2014). Zespołem, który zdołał się wygrzebać z pozycji czerwonej latarni nad kreskę było Podlasie II Biała Podlaska w sezonie 2012/2013. Bialczanie zakończyli rozgrywki jako trzeci, najgorszy zespół. Problem w tym, że ostatecznie wycofali się z rozgrywek.