W zimie czwartoligowiec miał sporo problemów. Po rozstaniu z Dariuszem Dziewulskim beniaminek długo nie miał trenera. Ostatecznie na finiszu przygotowań wyzwania podjął się Zbigniew Sławomir Kozłowski. Doświadczony szkoleniowiec zdaje sobie sprawę, że łatwo nie będzie jednak widzi w zespole potencjał
Wydawało się, że Dziewulskiego zastąpi Przemysław Tryboń. Ostatecznie nic jednak z tego nie wyszło, a działacze Sokoła musieli szukać dalej. Udało się w minionym tygodniu i w Adamowie wylądował trener Kozłowski. – Chcemy się utrzymać, uważam, że dokonaliśmy solidnych transferów i na pewno powalczymy. Nie obiecam na 100 procent, że zostaniemy w IV lidze, ale największe problemy mamy już za sobą – wyjaśnia Robert Cąkała, prezes Sokoła.
Kogo udało się sprowadzić do Adamowa? W obronie ma pomóc doświadczony Paweł Szlaski, a z przodu przede wszystkim Adrian Hołownia, który ma za sobą występy w trzecioligowym Podlasiu. Poza tym do zespołu dołączyli: Albert Strzyżewski z Widoku Lublin oraz Mateusz Gromysz, który występował ostatnio w okręgówce, w Siedlcach. – Nie straciliśmy praktycznie nikogo. Adam Wiraszka na razie przebywa w Anglii, ale niewykluczone, że jeszcze nam pomoże w rundzie wiosennej – wyjaśnia Patryk Nowicki, wiceprezes beniaminka.
Jak szanse Sokoła na utrzymanie ocenia nowy szkoleniowiec? – Na razie jestem po czterech jednostkach treningowych z chłopakami, więc trudno wyrokować. Na pewno widzę jednak, że jest tutaj grupa facetów, która chce grać w piłkę. Problem w tym, że jeden jest w Warszawie, dwóch w Łukowie, a trzech kolejnych w Białej Podlaskiej. Postaramy się jednak to wszystko jakoś poukładać. Czy to jedno z moich największych wyzwań w pracy trenera? Niekoniecznie. Kiedy przychodziłem do Stali Poniatowa miałem w drużynie ośmiu 16-latków – wspomina trener Kozłowski.
Dodaje jednak, że sytuacja jest trudna. – Przede wszystkim z tego względu, że zostało bardzo mało czasu do ligi. Jest już za późno, żeby robić zdrowie. Dodatkowo, my jeszcze nie byliśmy nawet na normalnym boisku. Taktycznie chłopaki też raczej nagle nie zaczną się przesuwać, jak po sznurku, ale właśnie w tym elemencie widzę największe rezerwy – mówi nowy trener ekipy z Adamowa.
Beniaminek skorzysta na przełożeniu pierwszej, wiosennej kolejki, bo może skupić się na treningach. W następny weekend drużynie akurat wypada pauza. W tej sytuacji o punkty Sokół powalczy dopiero 31 marca w wyjazdowym starciu z Kłosem Chełm. A dlaczego Kozłowski zgodził się w ogóle poprowadzić zespół mimo trudnej sytuacji? – Najłatwiej jest powiedzieć nie. Ja mam już doświadczenie z drużyn, które były nad przepaścią. Pracuje się też tam, gdzie człowieka chcą. Pewnie sporo osób nie daje nam wielkich szans, ale ja nie potrafię odpuszczać, jestem ulepiony z innej gliny – zapewnia opiekun Sokoła.