Kiedy gra się od 55 minuty w liczebnej przewadze i nie zdobywa trzech punktów, to trudno być zadowolonym. Tak było w przypadku Stali Kraśnik, która tylko zremisowała u siebie z Ładą 1945 Biłgoraj 1:1.
Gospodarze szybko musieli gonić wynik. Po rzucie rożnym w wykonaniu drużyny Pawła Babiarza sporo pecha miał Anton Lucyk. Najpierw próbował wybić piłkę głową, ale trafił w plecy Kamila Króla.
Futbolówkę przejął Damian Chmura, a Lucyk faulował rywala, co oznaczało rzut karny dla przyjezdnych. Z „wapna” nie pomylił się Aleksei Goncharevich i w Kraśniku zapachniało niespodzianką.
Stal szybko jednak odpowiedziała. Już w 20 minucie piłkę na lewym skrzydle dostał Leo Fenga. Brazylijczyk „poczarował” chwilę i „złamał” akcję do środka. Mimo asysty rywala oddał precyzyjny strzał w krótki róg, tuż zza pola karnego, którym zaskoczył bramkarza rywali.
Do przerwy zostało po jeden, ale szybko w drugiej połowie wydawało się, że szala przechyla się na stronę niebiesko-żółtych. Już w 55 minucie drugie „żółtko” obejrzał Alassane Sanou.
Mimo gry w dziesiątkę Łada mogła zrobić rywalom niezłego psikusa. Michał Skiba z rzutu wolnego huknął w poprzeczkę, a dobrą sytuację w końcówce miał Patryk Malec. Po prostopadłym podaniu znalazł się blisko bramki, ale w ostatniej chwili… piłka mu podskoczyła i nieczysto w nią trafił.
Po drugiej stronie boiska kraśniczanie też mogli się pokusić o drugiego gola. Arkadiusz Górka „główkował” w poprzeczkę, a nawet w ostatniej akcji meczu niezłą okazję miał Bartłomiej Koneczny. Po dalekim wybiciu Szymona Tokarza był praktycznie sam przed bramkarzem, ale też nie trafił dobrze w futbolówkę. Gospodarze złapali się za głowy, a sędzia zakończył mecz.
– Dla nas to bardzo cenny punkt po dobrym meczu. Jakiś niedosyt jest, bo mieliśmy swoje sytuacje, ale zależało nam przede wszystkim na tym, żeby się podnieść po kompromitacji w spotkaniu z Tomasovią. Udało się i z tego trzeba się cieszyć. Stworzyliśmy kilka okazji, ale Stal również. Wiadomo, że graliśmy długo w dziesiątkę, a mimo to potrafiliśmy zagrozić bramce czołowej drużyny w lidze – mówi Paweł Babiarz.
Na pewno dużo lepszej, domowej inauguracji spodziewali się w Kraśniku. – Co tu dużo mówić, mamy po tym meczu olbrzymi niedosyt. Pierwsza połowa przebiegała pod nasze dyktando, ale szybko sprokurowaliśmy karnego. Można było zachować się w tej sytuacji dużo lepiej. Szybko wyrównaliśmy, ale później nie mogliśmy już zdobyć drugiego gola. Nawet w ostatniej akcji meczu nadarzyła się dobra szansa. Na pewno nie zyskaliśmy jednego punktu, tylko straciliśmy dwa – ocenia z kolei Kamil Dydo, opiekun Stali.
Stal Kraśnik – Łada 1945 Biłgoraj 1:1 (1:1)
Bramki: Fenga (20) – Goncharevich (8-z karnego).
Stal: Tokarz – Krashnevski, Pietroń (70 Ryan, 88 Szwedo), Górka, Lucyk (50 Janiszek), Jargieła, Majewski (65 Jędrasik), Bednarczyk (80 Guilherme Batata), Fenga (63 Fenga), Zięba, Król.
Łada: Kamiński – Błajda, D. Chmura, Kuliński (90 Kołodziej), Pawluk, Skiba, Goncharevich (80 Malec), Sanou, Mucha (62 Packowski), Wojtyło (90 Wojtowicz), Josue (62 Dorosz)
Czerwona kartka: Sanou (55 min, druga żółta).