ROZMOWA z Mirosławem Jabłońskim, trenerem I-ligowych piłkarzy GKS Bogdanka Łęczna
– Myślę, że druga runda była dla nas udana, zaczął się tworzyć zespół. Można mieć trochę zastrzeżeń dotyczących skuteczności, ale ja aż tak bardzo bym nie narzekał. W końcu na wiosnę strzeliliśmy dwa razy więcej goli niż jesienią. Wreszcie zaczęły odpowiednio funkcjonować skrzydła. Zimą dokonaliśmy czterech transferów i wszystkie były trafione.
• Pawła Kaczmarka również?!
– Tak, był przydatny zespołowi. Także dzięki niemu nasza gra uległa poprawie, a przecież nie omijały nas kontuzje.
• Mówi pan wyłącznie o rundzie rewanżowej, a przecież sezon składa się z dwóch części.
– Oczywiście i w naszej sytuacji właśnie bardzo dużo zależało od pierwszej rundy. Już wtedy było wiadomo, że nie dysponujemy drużyną, która będzie w stanie walczyć o ekstraklasę. Nie zapominajmy jednak, że w poprzednim sezonie ledwie obroniliśmy się przed degradacją. Okazało się, że nie wszyscy zawodnicy zdali sprawdzian i dlatego konieczne było przemeblowania. A na zgranie potrzebny jest czas. Zmiany na lepsze nastąpiły zimą, chociaż w okresie przygotowawczym nie mogliśmy wyjechać na zgrupowanie. Mimo to udało się stworzyć drużynę, której gra naprawdę mogła się podobać.
• Wrażenia artystyczne nie dają awansu. A trudnych momentów nie brakowało nawet wiosną.
– Gdybyśmy u siebie kilka meczów rozstrzygnęli na swoją korzyść, to nie mielibyśmy ósmego miejsca, tylko czwarte czy piąte. Nie wszystko nam wychodziło. Przegraliśmy z Flotą Świnoujście, choć to do nas należała inicjatywa, a z ŁKS Łódź punkty straciliśmy już w niecodziennych okolicznościach.
• Zdziwiły pana rozstrzygnięcia w lidze?
– Do niespodzianek zaliczyłbym spadek KSZO Ostrowiec i MKS Kluczbork. Szkoda tych zespołów, bo znajdują się tam świetne bazy treningowe i dobrze przygotowane boiska. Utrzymały się natomiast ekipy, do których pod tym względem można mieć duże zastrzeżenia. A przecież boiska to podstawa, bez nich trudno się rozwijać i poprawiać jakość gry.
• Którzy zawodnicy rozczarowali pana najbardziej?
– Z kwestiami kadrowymi lepiej wstrzymać się jeszcze kilka dni, może już do środy.
• Ale przecież sporządził pan listę zawodników, którzy nie będą już potrzebni.
– Trzeba poczekać na efekty rozmów, w których ja przecież nie uczestniczę. Wiadomo natomiast, że po wypożyczeniu do Korony Kielce wraca Paweł Kaczmarek. Odchodzi Tomasz Nowak, który u nas wypromował się i chce grać w ekstraklasie (w poniedziałek Nowak podpisał dwuletni kontrakt z ŁKS Łódź – red.).
• A Daniel Bożkow i Dejan Miloseski?
– Nie brałem ich pod uwagę pod kątem przyszłego sezonu.
• Kto przyjdzie w zamian?
– To będzie zależało od tego, kto odejdzie. Będziemy musieli sprowadzić środkowego pomocnika. I mamy nawet już odpowiedniego kandydata. Trzeba będzie znowu pomyśleć o bokach czy pozyskaniu napastnika.
• W niedzielę mieliście oficjalne pożegnanie sezonu. Czy to było również pana pożegnanie z drużyną?
– O tym zdecyduje wkrótce rada nadzorcza. Ja chciałbym kontynuować pracę i budowę zespołu. W pół roku trudno wszystko stworzyć i osiągnąć efekty. Przecież Podbeskidzie było budowane przez kilka lat. Umowę mam do 30 czerwca i cały czas wypełniam swoje obowiązki.
• I jak zaplanował pan okres przygotowawczy?
– Treningi już zakończyliśmy, a wznowimy je 29 czerwca. Przez tydzień popracujemy u siebie, a potem pojedziemy na turniej do Zamościa, gdzie zagrają jeszcze Dolcan Ząbki i Resovia. Mamy też zaplanowany sparing z Widzewem Łódź. Pozostałe gry kontrolne uzależnione są od obozu.
• Przyszły sezon zapowiada się chyba łatwiej. Nie będzie już zdecydowanych faworytów, typu ŁKS, czy wcześniej Widzew lub Górnik Zabrze.
– Moim zdaniem nie będzie łatwiejszy od poprzedniego. Na pewno Arka Gdynia zachce wrócić do ekstraklasy, a ambitne plany mają także Warta Poznań i Pogoń Szczecin.